Kiedy wielki reżyser, scenograf i pedagog Iwo Gall przybywa do Trójmiasta tworzyć Teatr Wybrzeże, jest rok 1946. Towarzyszy mu grupa młodych aktorów, po latach to znaczące dla polskiej sceny nazwiska: Ludwik Benoit, Renata Kossobudzka, Bronisław Pawlik czy Barbara Krafftówna.
Przedstawienie, które inauguruje teatr, w listopadzie tamtego roku, to „Homer i Orchidea" Gajcy-Topornickiego; kolejne już 14 grudnia - „W małym domku" Rittnera.
- Nie zapomniano i o dzieciach - mówi Małgorzata Abramowicz z Działu Teatralnego gdańskiego Muzeum Narodowego. - Jeszcze przed świętami zaproszono je na spektakl „Noc Świętego Mikołaja" autorstwa Natalii Gołębskiej i w jej reżyserii. To czas tuż powojenny, z prezentami odwiedzał dzieci jeszcze Święty Mikołaj - wkrótce oficjalnie zamieniony na Dziadka Mroza - w otoczeniu aniołków. Jednym z nich była Barbara Krafftówna. Zachowały się fotografie Edmunda Zdanowskiego z tamtego czasu. To była pierwsza taka świąteczna premiera w teatrach na Wybrzeżu, choć gwiazdkowe spotkania dla dzieci organizował też, przybyły po wojnie z Wilna do Gdańska, Teatr Łątek. Tradycję tę kontynuował Teatr Miniatura. W zbiorach mamy zdjęcia ze spektakli: „Szopka misiów" (1961), „Kram Mikołaja Gwiazdora" (1976), „Gwiazdkowa opowieść" (1982) i kilku innych. Te przedstawienia towarzyszyły zwykle zabawom choinkowym połączonym z wręczaniem paczek i choć może nie były to wydarzenia artystyczne, cieszyły się ogromną popularnością. Wydarzeniem artystycznym, które wspomina się do dziś, była „Pastorałka" w reżyserii Natalii Gołębskiej i scenografii Ali Bunscha. Jest rok 1957. Na scenie spotkały się lalki i aktorzy w „żywym" planie, to pewnie jedno z pierwszych tak zrealizowanych przedstawień w gdańskim teatrze.
Leon Schiller - przypomina w programie „Pastorałki" Róża Ostrowska - w 1922 roku opracował ją dla teatru dramatycznego, ale tkwi ona mocno w tradycjach teatru lalkowego. Teatr Miniatura pokusił się o przeniesienie jej na swoją scenę tworzoną przez aktorów i lalki. Dzięki temu gdańska inscenizacja wracała do tradycji szopki krakowskiej (lalki) i schillerowskiego dramatu (aktorzy w „żywym" planie).
„Lalka i aktor wzajemnie się tu uzupełniają, ale też przez naturalne zróżnicowanie podkreślają jeszcze legendarny charakter biblijnych scen w raju, stajence betlejemskiej i u króla Heroda, gdzie grają lalki; równocześnie utrzymując tam, gdzie grają aktorzy, prawdziwości ludzkich postaci, takich z krwi i kości - kolędujących pasterzy, szaraczkowego szlachcica, jego żony,chłopa i... znów bajkowych mędrców ze Wschodu. Tych ostatnich już chyba tylko po to, aby z wdziękiem i gracją wykonywali na proscenium korowodowe ewolucje" - pisał recenzent „Dziennika Bałtyckiego".