Obok Mediolanu, Pragi i Salzburga, Warszawa, po ponad trzech dekadach, przywróci operze lalki. Wyjątkowe w skali Europy, a może i świata, bo grające w towarzystwie solistów i zespołu muzycznego. Każda z nich zawieszona na minimum 18 trzymetrowych niciach. Pojawią się na Scenie Marionetek, zainaugurowanej w Łazienkach Królewskich premierą opery buffa "La serva padrona".
Z reżyserem LESŁAWEM PIECKĄ, specjalistą w dziedzinie animacji i konstrukcji lalki niciowej, rozmawia Jolanta Gajda-Zadworna: "Lalka też człowiek" głosi podtytuł jednego z polskich festiwali. A czy lalka to też artysta? - Z pewnością lalka jest nie tylko bohaterem spektakli dziecięcych. Dla teatru czy, szerzej, dla kultury, dla tradycji - niezależnie od rejonu - to ważny element. Na przestrzeni wieków, w rytuałach, lalki łączyły świat materialny i duchowy. Jednocześnie były obrazem człowieka. Poddanym mniej lub bardziej temu, kto je animował. Lalka na scenie bywa abstrakcją człowieka, czasem metaforą. Może też być artystą. Postaramy się to pokazać na Operowej Scenie Marionetek otwieranej właśnie w Łazienkach Królewskich. Nawiązujemy tym projektem to teatralnej formy, która narodziła się we Włoszech w XVII w., równocześnie z tradycyjną operą, ale i do polskich doświadczeń sprzed trzech dekad. O jakich doświadczeniach mowa? - W 1981