„Dziewczyno, takie konfundujące” Jowity Mazurkiewicz w reż. Weroniki Szczawińskiej, spektakl dyplomowy IV roku kierunku aktorskiego z Akademii Teatralnej w Białymstoku w Teatrze Collegium Nobilium w Warszawie. Pisze Beata Kośmider w Teatrze dla Wszystkich.
W przypadku tego spektaklu wyłączenie telefonu przed wejściem na widownię można uznać zarówno za bezzasadne, jak i w pełni uzasadnione. Czemu miałby być zbędny, skoro ze sceny atakują obrazy rodem z YouTube’a, TikToka i Instagrama? A jednak – po co telefon, skoro to, co zobaczysz na scenie, wystarczy za kilka urządzeń cyfrowych naraz?
Fabuła dyplomowego przedstawienia Dziewczyno, takie konfundujące, do którego tekst napisała Jowita Mazurkiewicz (odpowiedzialna także za dramaturgię), dotyczy nadchodzącej premiery hollywoodzkiego blockbustera science fiction Ashes of Tomorrow – postapokaliptycznej wizji walki o Ziemię. Clou stanowi jednak nie sam film, lecz przygotowania do jego premiery, kampania promocyjna oraz nakręcanie spirali zainteresowania za pomocą mediów społecznościowych i wszelkich dostępnych technologii.
Chwytliwy temat staje się dla influencerów, twórców cyfrowych i producentów talk-show okazją do wypromowania się i przyciągnięcia uwagi. Plotki, skandale, sympatie i animozje kuszą, by wspiąć się na plecach gwiazd związanych z produkcją: Flory Plott (Marina Bazdyrieva), Tommy’ego Shalloway’a (Bartłomiej Bazyluk), Joasi K. Sleigh (Maria Czok), X.Halley (Weronika Kozłowska), Maree Kometo (Michalina Krzemianowska), Knight Darkera (Łucja Helena Mucha), Jude’a Butlera (Mateusz Wyżliński) i Canberry Todd (Magdalena Zubrycka). Niech komentują – nieważne, czy dobrze, czy źle. Niech klikają, niech tapują. Niech lajkują albo hejtują. Podejmę challenge, pokażę nagi tors (a może i coś więcej). Zdradzę sekret. Zdobędę niepublikowane dotąd zdjęcia. Odkryję spisek. Tu lajwik, tam viral – byle rosło grono followersów.
Nie dziwi więc, że świat mediów społecznościowych, komunikatorów i AI wkracza na teatralną scenę, skoro tak intensywnie wtopił się w naszą codzienność – zwłaszcza w przypadku pokolenia Z i Alfy. Nie oczekiwałam, że spektakl cokolwiek mi uświadomi, i nie doszukuję się w nim głębszego przesłania. Jego największe walory to wielobarwny, plastyczny obraz – z doskonałymi kostiumami autorstwa Marty Szypulskiej – oraz gra młodego zespołu aktorskiego, który z energią wciela się w różnorodne postacie, swobodnie operuje mową ciała i wplata w akcję elementy wokalne. Mimo nadmiaru bodźców cała historia jest spójna i pozbawiona chaosu. Zatem – z pewną nieśmiałością (LOL) – przyznaję, że dobrze się bawiłam.
Nie zmienia to faktu, że przyjęcie w pigułce tak dużej dawki medialnej papki kłuje w oczy. I gdy sięgnę po smartfon, by wrzucić na Instagram relację z linkiem do tej recenzji, najprawdopodobniej poczuję się nieco skonfundowana.