Logo
Recenzje

#Kurier Teatralny: Łzy, spazmy i gromkie brawa

24.06.2025, 11:52 Wersja do druku

„Les Misérables” wg powieści Victora Hugo w reż. Zbigniewa Maciasa w Teatrze Muzycznym w Łodzi. Pisze Piotr Sobierski na Facebooku.

fot. Michał Matuszak / mat. teatru

Kultowy musical „Les Misérables” w reżyserii Zbigniewa Maciasa po ośmiu latach zszedł z afisza Teatru Muzycznego w Łodzi. Pożegnano go tzw. zielonym pokazem – spektaklem pełnym żartów i niespodzianek, jak choćby pojawienie się na scenie kilkorga odtwórców jednej roli czy posługiwanie się prawdziwymi imionami aktorów, zamiast tymi z libretta. Mimo momentami nazbyt luźnej formy, która w słynnej scenie barykady zatarła granice pomiędzy tym, co dramatyczne i komiczne, poziom artystyczny nie odbiegał od premierowego wykonania z 2017 roku. 

Łódzka wersja to przykład solidnego musicalowego rzemiosła. Dzieło Alaina Boublila i Claude’a-Michela Schönberga ma w sobie potężną siłę, a dobrze zgrana orkiestra i mocna obsada potrafią zrekompensować wszelkie realizacyjne niedoskonałości. Reżyseria Maciasa, choć w wielu momentach trafna, pozostawiła niedosyt. O ile główne role zostały w większości poprowadzone pewnie i z wyczuciem, to zespół zdawał się być obok scenicznej historii. Przeciętna scenografia Grzegorza Policińskiego, rozczarowujące światło oraz wizualizacje rodem z lat 90. nie pomagały w budowaniu atmosfery francuskiej rewolucji. Na plus należy jednak zapisać piękne, utrzymane w charakterze dziewiętnastowiecznej Francji kostiumy Zuzanny Markiewicz.

Sukces „Les Misérables” to w dużej mierze zasługa muzyki Schönberga – nośnej, poruszającej, zdolnej unieść aktorów i pochłonąć widzów. Nie inaczej było podczas ostatniego wykonania łódzkiej orkiestry pod batutą Elżbiety Tomali-Nocuń. Na scenie pojawiła się duża część premierowej obsady, ze znakomitymi Pawłem Jajkiewiczem (Jean Valjean), Agnieszką Przekupień (Fantine) i Piotrem Płuską (Javert) na czele. Między tą trójką rozgrywa się najbardziej emocjonalna część historii, w której odbijają się marzenia o lepszym życiu: dla siebie, dla córki, dla zaspokojenia własnych ambicji. Nie mniej istotny jest wątek małżeństwa Thénardierów (Agnieszka Gabrysiak i Mateusz Deskiewicz) – ich bezwzględność i pazerność bawią, ale gdy umorusani brudem paryskich kanałów trafiają na salony, potrafią też budzić grozę. Figura sprytnego karierowicza, choć dziś niebezpiecznie oswojona, wciąż działa z przerażającą aktualnością. 

„Les Misérables” od 40 lat stanowi fundament światowego musicalu. Łzy widzów, momentami przechodzące w spazmy, nie są jedynie efektem zejścia spektaklu z afisza – są stałym elementem szczerego wzruszenia, niezależnie od miejsca wystawienia. Trzeba jednak przyznać, że łódzka publiczność pożegnała artystów nieczęsto spotykanymi owacjami. Gromkie brawa praktycznie po każdej piosence wstrzymywały orkiestrę na długie chwile. 

Wielka miłość, walka z systemem i wiara w sprawiedliwość – od czterech dekad wszystkie te aspekty niezmiennie poruszają, bo „Les Misérables” odbija w sobie rzeczywistość ulicy, nie tylko tej paryskiej z czasów rewolucji, ale też tej dzisiejszej, nie mniej niebezpiecznej. „Słuchaj, kiedy śpiewa lud, serce jak werbel zacznie bić, bo lepsze jutro zbudzi się, kiedy wstanie świt. I lepszy świat” – śpiewają bohaterowie na koniec spektaklu. To nieustająco aktualne marzenie.

Źródło:

Piotr Sobierski na Fb
Link do źródła

Sprawdź także