EN

30.10.2023, 10:37 Wersja do druku

Kupidyn szczerzy kły w Toruniu

„Śluby panieńskie” Aleksandra Fredry w reż. Pawła Aignera w Kujawsko-Pomorskim Teatrze Muzycznym w Toruniu. Pisze Beata Baczyńska w „Gazecie Świętojańskiej".

fot. mat. teatru

Aleksander Fredro to pisarz znany chyba wszystkim Polakom i to nie tylko za sprawą obecności na liście szkolnych lektur. Komedie przez niego napisane, takie jak „Zemsta”, „Śluby panieńskie” czy „Damy i huzary”, systematycznie pojawiają się na polskich scenach i, choć mijają kolejne lata, ciągle bawią. Komizm w utworach Fredry jest bowiem ponadczasowy. Zmieniają się realia życia, ale człowiek się nie zmienia. Bohaterowie to uosobienia rozmaitych wad ludzkich, wyolbrzymionych i przerysowanych, ale zaprezentowanych bez złośliwości, pogardy, wyższości, a raczej z przymrużeniem oka i ironicznym uśmieszkiem pobłażliwości. Już same postaci są komiczne, a kiedy dołożymy do tego zabawne sytuacje, w których są przedstawione i pełne aluzji wypowiedzi, to dostaniemy przepis na dobrą zabawę. Z jednej z Fredrowskich receptur postanowił skorzystać reżyser Paweł Aigner i na scenie Kujawsko-Pomorskiego Teatru Muzycznego w Toruniu poczęstować widzów smakołykiem w postaci „Ślubów panieńskich”.

Myśl o jedzeniu pojawia się już w momencie pierwszego spojrzenia na scenę, na której zamiast oczekiwanego salonu w domu pani Dobrójskiej widzimy kuchnię i duży stół. Scenografia Wojciecha Stefaniaka pokazuje dawne wnętrze, ale poddane procesowi modernizacji. Znalazło się tam miejsce dla lodówki, kuchnia węglowa skrywa zupełnie współczesną płytę elektryczną, a całość stała się popularną obecnie kuchnią z aneksem, czyli miejscem życia rodzinnego i towarzyskiego – dawnym salonem. Już widok dekoracji podpowiada, że nie będzie klasycznie, ale też niezupełnie współcześnie. Kostiumy Magdaleny Gajewskiej podtrzymują to wrażenie i w pełni korespondują ze scenografią. To było dość trudne zadanie, bo łącząc elementy strojów z różnych epok łatwo stworzyć wrażenie bałaganu i przypadkowości. Najlepszy efekt został uzyskany przy kostiumach Gustawa i Albina, gdzie atłasowe surduty i kamizelki zostały połączone z jeansami i zupełnie współczesnymi butami.

A skoro wydarzenia rozgrywają się w kuchni, to jedzenia nie może zabraknąć i staje się ono łącznikiem między kolejnymi scenami. Zgodnie z porządkiem dnia – najpierw kawa, potem jajecznica, drugie śniadanie z ciastem i herbatką i wreszcie leczo z ziemniaczkami. I wszystko prawdziwe, aromatyczne i chrupiące. Bohaterowie spotykają się, rozmawiają, ale też wspólnie jedzą kolejne posiłki przygotowywane przez służącego Jana (Karol Soboczyński). To właśnie on pojawia się pierwszy na scenie i nastawia wodę na kawę, a potem miesza, kroi, obiera, smaży i gotuje, nakrywa do stołu i sprząta z niego, obserwuje, a także często puentuje to, co mówią lub robią bohaterowie, jeśli nie słowem, to gestem, miną, a nawet trzaśnięciem noża o deskę. To ciekawie skomponowana rola, z którą młody artysta dobrze sobie poradził. Jest cały czas na scenie, stanowiąc tło dla reszty bohaterów, których miłosne perypetie śledzimy.

Intryga komedii jest prosta i niezmienna. Do domu pani Dobrójskiej (Justyna Kacprzycka) przybywa Radost (Błażej Wójcik) wraz ze swym bratankiem Gustawem (Jakub Firewicz), który ma zostać mężem córki gospodyni Anieli (Katarzyna Zając). Jednak lekkomyślnemu młodzieńcowi nie spieszy się do oświadczyn i żeniaczki. Kiedy jednak dowiaduje się, że dziewczyna wraz z kuzynką Klarą (Kamila Najduk) złożyły śluby wiecznego panieństwa, zdobycie serca Anieli staje się dla niego wyzwaniem. Wykorzystując cały swój spryt i pomysłowość, konstruuje intrygę, dzięki której zyskuje wzajemną miłość, a przy okazji pomaga zakochanemu w Klarze Albinowi (Jeremiasz Gzyl) zdobyć rękę wybranki serca. Mamy więc na scenie barwną grupę postaci: beztroskiego fircyka, płaczliwego kochanka, zbuntowane panny – łagodną i krnąbrną, poczciwego stryja i dobroduszną matkę, uwikłanych w wymyśloną przez Gucia historię. A wszystko to dzieje się w zawrotnym tempie. Emocje zostają wyolbrzymione i rozsadzają wręcz postaci. To przerysowanie jest zaplanowane, choć nadmiar energii, bieganie i krzyki powodują, że spektakl przypomina farsę. Dodatkowo do przedstawienia zostają wprowadzone piosenki z tekstami Michała Jarmoszuka, do których muzykę napisał Piotr Kumek, dopełniające kabaretowy nastrój. Podnoszą atrakcyjność spektaklu, choć bawiłyby widzów nawet bez niego.

Świetnie w tej konwencji odnajduje się Jakub Firewicz. Jego bohater jest niezwykle dynamiczny, zmienia się w błyskawicznym tempie, pada, wstaje, gestykuluje, zmęczony nocną hulanką słania się na nogach, by po chwili eksplodować namiętnością. Każdy jego gest, mina, spojrzenie, zmiana tonu głosu są zaplanowane tak, aby rozbawić widza. Jeremiasz Gzyl jako płaczliwy Gustaw, który zbiera łzy do miski, też wypadł bardzo dobrze. To rola komediowa, z której hrabia Fredro byłby zadowolony, bo choć śmieszą westchnienia i służalczość bohatera, to jednak wzrusza głębia wiernego uczucia. Błażej Wójcik stworzył na scenie postać poczciwego stryja, który jednak potrafi dać się porwać emocjom, szczególnie w towarzystwie swej dawnej miłości – pani Dobrójskiej, a także żartować i bawić się. Nieco słabiej w tym spektaklu wypadły panie. Katarzyna Zając miała trudną rolę do zagrania, bo Aniela jest łagodną i uległą dziewczyną, która chce być miła i nikomu nie sprawić przykrości, co powoduje, że stale jest w cieniu innych postaci. Jednak scena jej nerwowego jedzenie ciasta była świetna. Kamila Najduk jako Klara miała ogromne pole do popisu, bo to właśnie ona pragnie niezależności, wolności od męskiej dominacji i zemsty na mężczynach, którzy jej samej nie wyrządzili żadnej krzywdy. To za jej sprawą złożone zostają panieńskie śluby. Niestety, w bardzo ekspresyjnym sposobie mówienia aktorki zabrakło chyba pełnego zrozumienia tekstu, bo wygłaszany, a właściwie wykrzykiwany na jednym tonie bardzo szybko stawał się zupełnie niezrozumiały dla odbiorcy, a sama postać bardziej drażniła niż bawiła.

Tytuł oryginalny

Kupidyn szczerzy kły w Toruniu

Źródło:

Gazeta Świętojańska online
Link do źródła

Autor:

Beata Baczyńska

Data publikacji oryginału:

28.10.2023