Nie trzeba być Pitagorasem, żeby obliczyć, że lubelski urząd marszałkowski na trzy instytucje kulturalne wyda mniej więcej tyle, ile województwo podlaskie wydaje rocznie na jedną filharmonię. No bo wiadomo - mniejszy budżet - mniejsze straty - pisze Kacper Sulowski w Gazecie Wyborczej - Lublin.
Na początku sierpnia ze stanowiskiem dyrektora Opery Podlaskiej pożegnał się Roberto Skolmowski. Dlaczego? Artysta, który łączył funkcje menedżera, reżysera i kierownika artystycznego zamiast generować zyski, systematycznie przynosił marszałkowi coraz większe straty. Na koncie opery jest 1700 zł, a dług instytucji sięga 5 min zł. Fakt ten skłonił mnie do kilku przemyśleń. Ilu jeszcze trzeba przykładów lub ilu bankrutów publicznych instytucji, żeby władze zrozumiały, jak zarządza się kulturą? Nie dam rady policzyć, która to już jednostka z ujemnym bilansem finansowym rządzona przez artystę. Program artystyczny to program artystyczny. Wiadomo - to co (i jak) zaprezentuje teatr, opera czy filharmonia przekłada się na jej renomę, frekwencję na widowni, co za tym idzie kasę do budżetu. Pamiętajmy jednak, że z jednej strony ośrodek kultury w XXI w. to nie instytucja charytatywna. Owszem, nie musi na siebie zarabiać, ale część kosztów jej d