Na tegorocznym festiwalu w Opolu odbył się koncert piosenek z Kabaretu Starszych Panów. Ten koncert festiwalowi konferansjerzy, jeszcze przed jego emisją, anonsowali jako wydarzenie. Otóż, istotnie - było to wydarzenie, ale ponure i negatywne. Dawno już nie widziałem czegoś równie żenującego - pisze Wojciech Młynarski w Gazecie Wyborczej - Opole.
Piosenki Kabaretu Starszych Panów to są poetyckie i muzyczne perełki, ale wymagają od wykonawcy rzeczy ogromnie trudnej - przekazania pastiszu, lirycznej groteski. Mieli tę umiejętność Kwiatkowska, Krafftówna, Michnikowski, Gołas czy Czechowicz, a w pokoleniu młodszym - Machalica czy Zamachowski. Wykonawcy koncertu, o którym piszę, zastąpili poetycką finezję oryginału dobrym samopoczuciem i bezczelnością. To było stado słoni wpuszczone do składu delikatnej porcelany. Niektórzy wykonawcy zmieniali tekst i melodię. Niemal wszyscy wykazali elementarny brak artystycznej świadomości, z jakim obcują materiałem. Do tego aranżacje muzyczne bez dowcipu i wdzięku, który mają kompozycje Jerzego Wasowskiego. Ale inaczej być nie mogło, to po prostu nie byli ci ludzie. Jest mi tym bardziej przykro, iż okazuje się, że w obliczu postępującej jałowości współczesnej polskiej piosenki nie umiemy nawet prawidłowo przypomnieć tego, co było w niej najpięknie