EN

13.09.2021, 12:37 Wersja do druku

KTO kocha teatr

„KTO Teatr otwarty” wg scen. i  w reż. Jerzego Zonia, inauguracja nowej siedziby Teatru KTO w Krakowie. Pisze Sławomir Szczurek z Nowej Siły Krytycznej.

fot. Beata Zawrzel

W pogoni za teatralnymi adaptacjami literackiej ligi mistrzów, kolejnymi uznanymi lub chociażby głośnymi reżyserskimi nazwiskami, za zachwycającymi rolami coś nam bezpowrotnie umyka. Ostatni raz off w dużej dawce smakowałem w Tychach na TopOFFFestiwalu w 2018 roku. Nie była to jednak uczta na tyle wyborna, by próbować dalej. 

Ile kiepskich reżyserskich „projektów” trzeba zobaczyć? Ile zachwytów ograniczających się do scenografii i kończących się słowami „piękny spektakl” trzeba wypowiedzieć? W ile adaptacyjnych i dramaturgicznych dziur należy wpaść? Ile wykrzyczanych lub niedosłyszanych ról należy obejrzeć w głównym teatralnym nurcie? 

Trzy lata po Tychach powiedziałem sobie „dość”. A to za sprawą kilku czerwcowych chwil spędzonych w Ośrodku Teatralnym Kana w Szczecinie. Odurzyła mnie potężna siła tkwiąca w lokalnych historiach zgłębianych przez Weronikę Fibich. Kilkanaście zdjęć jej bohaterów i ich głosy wywołują płacz. Wielka historia, jak ta czarnobylska na podstawie tekstu Swietłany Aleksijewicz, zredukowana na scenie do absolutnego minimum w „Gęstości zaludnienia” Krzysztofa Popiołka wbija w fotel. W tym samym czasie, na prawo od Kany, w odległości siedmiuset metrów, kilku ulic, oglądasz najnowszą premierę Teatru Współczesnego. Zmordowany po niemalże trzech godzinach „Lalki” wychodzisz i zastanawiasz się, czy jest spektakl Piotra Ratajczaka, o którym można by powiedzieć chociaż dobry? I w głowie tylko ten rozdźwięk. Dysonans. Jak teatralne światy mogą być tak blisko i tak daleko? 

Jak naprawdę być blisko sensu teatru i zarazem ludzi pokazał mi Kraków. Na początku września Teatr KTO inaugurował nową siedzibę. Na ulicy, bo stamtąd się wywodzi. Bardziej znany na świecie niż w Polsce. Gościł na placach wielkich miast w Europie, Ameryce, Azji. Fragment podgórskiej ulicy chwilowo zostaje zamknięty, ruchem steruje klown – Pat Belland z francuskiego stowarzyszenia Les ELéments DISPOnibles. Poucza kierowców, wita gości, zrywa taśmę zabezpieczającą. Już sama obserwacja reakcji ludzi na pantomimistę mogłaby służyć za clue tego teatralnego spotkania. Jednakże to dopiero początek. W kolejnych minietiudach otrzymujemy instrukcje, jak z przedmiotów codziennego użytku, zupełnie niekojarzonych ze sztuką, uczynić dzieło. W ruch idą łopaty. Aktorki w żółtych kaskach, robotniczych kombinezonach i gumowcach wykonują taniec imitujący trud powstania nowej siedziby. Zaś cyrkowi artyści z Le G. Bistaki w białych garniturach z niebywałym wdziękiem żonglują łopatami. Ich choreograficzny układ zabiera publiczność w niesamowitą podróż, gdzie obrazy, miejsca i sytuacje zmieniają się jak w kalejdoskopie. Ruch narzucający interpretację za chwilę zmienia znaczenie. Tylko za sprawą ciał, gestów, aktorskiej ekspresji i przy użyciu tych nieszczególnych przedmiotów w przestrzeni otrzymujemy widowisko wielokrotnie przerywane brawami. Teatr KTO posiada niebywałe miejsce po historycznym kinoteatrze Wrzos, wprost z ulicy zaprasza do piętrowego ogrodu pełnego artystycznych rozkoszy. Śpiewa Teatr Pijana Sypialnia, na wielkim ekranie oglądamy fragment genialnego spektaklu Jerzego Zonia na podstawie prozy Bohumila Hrabala „Sprzedam dom, w którym już nie mogę mieszkać”, w powietrzu unoszą się niczym aniołowie tyczkarze z belgijskiego TNT Shows. Ich akrobacje budzą w człowieku chęć bycia Ikarem, nawet za cenę upadku. Motyw aniołów i klowna powrócił do nas jeszcze tego wieczora. W nim zdaje się zamykać przesłanie Zonia dla odwiedzających Teatr KTO. 

fot. Beata Zawrzel

Najmocniejszym punktem inauguracji jest monodram, a w zasadzie performance „Ja, Mussolini!” włoskiego komika – Leo Bassiego. Jego błazenada dosłownie z każdą sekundą ewoluuje w  niebezpiecznym kierunku. Przeszło mi przez myśl, czy dyrektor KTO a zarazem reżyser otwarcia siedziby miejskiej instytucji kultury, nie oszalał racząc oficjeli i zaproszonych gości takim właśnie przedstawieniem? Nic bardziej mylnego. Zoń to wizjoner, nie boi się odważnie zabierać głos w palących sprawach. Bassi wychodzi w stroju Mussoliniego, mówi, co o nas sądzi, bezpardonowo punktuje absurdy społecznego porządku: nacjonalizm, radykalizm, rządy głupoty, manipulacja władzy. Wspomina Afganistan, w przezabawnych słowach przywołuje Angelę Merkel („mom is leaving”), wylicza wydane na siedzibę KTO miliony i zestawia z aktualnymi wydarzeniami na świecie. Zapisane na kartkach hasła typu „love” czy „art” prezentuje z pieczołowitością, by po chwili podetrzeć papierem właściwą część ciała lub wytrzeć nim nos. Na widowni usłyszeć można reakcje od dyskretnego śmiechu, przez głośny rechot, aż po ciężki, urywany oddech. Bassi nie daje odpocząć myślom. Wchodzi z kanistrem, polewa ściany, scenę, kreśli rozpaloną pochodnią znak krzyża. Mówi: „It was a joke. It was water” i śmieje się histerycznie. Nikomu nie jest do śmiechu, gdy improwizując przypomina o nadrzędnej roli sztuki. O sobie samym. O klownie, który pozwala ludziom na nieperfekcyjność. O potrzebie posiadania wątpliwości, które bywają ciekawsze niż uzurpowanie sobie patentu na wiedzę i moralizowanie. Oblewa się polskim miodem i posypuje pierzem. Mówi o aniołach, które są blisko Stwórcy. I o tym, że niektóre zostały odesłane na ziemię. Wskazuje na fakt, że teatr częściej winien wychodzić na ulicę, pozwalać ludziom myśleć, dawać im szczęście i otwierać się na nowe przestrzenie. 

Etiudy złożyły się na spójny i przemyślany obraz powstania i drogi Teatru KTO. To pierwszy plan. Tuż za nim, jak na dłoni, widzimy to, czym teatr uliczny, alternatywny w ogóle jest, jego możliwości, sens i sedno. Minimum środków. Wydarzenie okazało się niczym jazda testowa nowym autem, po której nie masz uczucia niedosytu. Wiesz, że chcesz je kupić, bo jest gwarantem komfortu i bezpieczeństwa. Zrozumiałem fenomen tego teatru. Wspólnotowość. Takie rzeczy robi się w teatrze! Po to jest teatr! 

Bohaterka filmu Jacka Borcucha „Słodki koniec dnia” ustami Krystyny Jandy mówi: „sztuczny najbardziej w życiu, który boli, jest podział. Każdy podział. Na góry i niebo. Na siebie. Nie-siebie. Młodość i wiek, w którym wspominasz, co podobno przypisane jest innym. (…) Jedynym wyborem jest nie być w żadnym z miejsc przypisanych. Nawet w tym, że istnieje. W moim czuję, że jestem. I jestem, więc patrzę. Być mgłą, która nie wie, czy jest jeszcze ziemią, czy może już chmurą. Nie wie, bo nie musi. Nie wie. Robi swoje. I nic innym do tego”. 

Nie o budowanie podziałów chodzi. Jest miejsce dla każdej sztuki. Porzućcie jednak czasem te wielkie i puste sceny teatrów mainstreamowych. Kto kocha teatr winien zapamiętać ten adres. Zamoyskiego 50. Kraków.   

***

„KTO Teatr otwarty”

scenariusz i reżyseria: Jerzy Zoń

Teatr KTO w Krakowie, premiera: 6 września 2021

wystąpili: Les ELéments DISPOnibles, Le G. Bistaki, Leo Bassi, Paul Morocco, Pjoter, Teatr Pijana Sypialnia, TNT Shows, Viktor Černický, Teatr KTO

***

Sławomir Szczurek – mieszka w Katowicach, z wykształcenia filolog polski, wielki miłośnik teatru.

Źródło:

Materiał własny

Wątki tematyczne