Rok temu pewien znany piosenkarz ujawnił na łamach "Rzeczpospolitej" międzynarodowy spisek miernot, dzięki któremu Teatr Rozmaitości odnosi sukcesy na zagranicznych festiwalach. Mam dla państwa arcyważną wiadomość: "Gazeta" weszła w posiadanie sensacyjnych dowodów potwierdzających śmiałą tezę piosenkarza! - dworuje sobie Roman Pawłowski w felietonie w stołecznym dodatku do Gazety Wyborczej.
Teczka dostarczona nam przez anonimowego informatora zawiera tajne notatki służbowe i kopie recenzji z występów Rozmaitości. Już sama liczba wyjazdów zagranicznych teatru wygląda podejrzanie: było ich w roku 2004 prawie 20 z ośmioma spektaklami! Nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzy, że taki zły teatr mógł wyjeżdżać tyle razy. Skala spisku jest porażająca: obejmuje on Niemcy, Francję, Austrię, Irlandię, Litwę, Belgię, Jugosławię, Holandię, sięga mackami do Stanów Zjednoczonych i - jakże by inaczej - do Izraela. Zamieszane są tysiące osób, od dyrektorów festiwali, przez krytyków prestiżowych gazet, aż po widzów, którzy tłumnie uczęszczali na spektakle, płacąc za bilety po 30 i więcej dolarów. Kto im wmówił, że warto - na to pytanie wciąż szukamy odpowiedzi. Przegląd recenzji świadczy o tym, że autorzy nie mieli nigdy w ręku "Rzeczpospolitej" ani "Życia", nie potrafią więc właściwie ocenić twórców pozbawionych talentu i