W Montpellier polski reżyser nadał nowy wydźwięk pytaniom stawianym przez pisarza Hanocha Levina. Sztuką "Wyjeżdżamy" w mistrzowski sposób zamyka festiwal Printemps des comédiens - pisze Armelle Héliot w Le Figaro.
W jednym rzędzie, wszyscy stoją w jednym barwnym rzędzie, plecami do widza. W jednym rzędzie i razem - ci, którzy przez trzy i pół godziny grali ludzi uwikłanych w sprzeczki, spory, czasem walczących ze sobą na zasadzie oko za oko, słowo za słowo. Czy odchodzą? Wcale nie. Są tutaj, i żywi, i umarli. Wracają. Idą w naszą stronę, w stronę widzów. Obalają reguły gry. Drwią sobie z nas. Są piękni. Jest ich około dwudziestu. Bardzo młodzi i całkiem niemłodzi, mężczyźni i kobiety. Nasi bliźni. Aroganccy i sarkastyczni, uzbrojeni w lizaki w kolorze truskawkowym. Zarazem skromni i prowokacyjni, radośni i zrozpaczeni. Końcowy chorus line oklaskiwany przez entuzjastyczną i zachwyconą publiczność. W lustrzanym odbiciu. Oni to my, odnaleźliśmy się w nich. Powiedzieli nam: "wyjeżdżamy". Nie "znikamy", nie "spadamy". Nie. Spokojnie, bardzo spokojnie doszli do wniosku, że lepiej wyjechać. Bez krzyku, bez nerwów. "Odszedł" mówi się o zmarłym i na