Nie wracamy do traumatycznych wspomnień, skupiamy się na pracy. Po długiej pandemicznej przerwie czujemy mnóstwo energii do działania. Aktorzy nie mogą doczekać się spotkania z publicznością. Rozmowa z Krzysztofem Materną, dyrektorem artystycznym Teatru Bagatela.
Marta Gruszecka: Niebawem minie rok, odkąd został pan dyrektorem artystycznym Teatru Bagatela. Objął pan tę posadę w najtrudniejszym w historii tej instytucji momencie – tuż po skandalu obyczajowym z udziałem poprzedniego dyrektora, Henryka Jacka Schoena, oraz w środku pandemii. Okoliczności podjęcia nowego zawodowego wyzwania wybitnie panu nie sprzyjały…
Krzysztof Materna: – Do kandydowania na to stanowisko namówił mnie Andrzej Wyrobiec, obecnie dyrektor naczelny Teatru Bagatela. Przystępowałem do konkursu ze świadomością pewnej klamry w moim życiu – przecież to właśnie tutaj, w Krakowie, wówczas mekce europejskiej kultury i życia studenckiego, zaczynałem działalność artystyczną. Myśl o powrocie do ukochanego miasta była zatem dla mnie dużą motywacją. Po ogłoszeniu wyników nie kryłem radości – miałem głowę pełną pomysłów i animusz do działania. Nagle, w jednej sekundzie, wszystko stanęło pod znakiem zapytania.
Zmęczony, nadszarpnięty wizerunkowo Teatr Bagatela musiał zmierzyć się z kolejną przeciwnością – pandemią i wprowadzonym na jej czas lockdownem. Nie ułatwiało to współpracy z zespołem. Nadzieją na przepracowanie traumy i otwarcie się na siebie była bowiem praca. A tę koronawirus skutecznie ograniczył. Rozrywki proponowanej przez Bagatelę nie da przenieść się do sieci. Streaming? To nie to samo. Nastawiony na konfrontację z widzem teatr bez publiczności nie miał sensu.Aktywności nie ułatwiał też brak wpływów z biletów – straciliśmy parę milionów złotych. Dotacja, którą otrzymujemy, nie pokryła kosztów stałych teatru, a wizja odnowy, z jaką startowałem do konkursu, zamieniła się w walkę o przetrwanie.
Na szczęście, mój dyrektor naczelny jest nie tylko niesłychanie sprawnym gospodarzem publicznych pieniędzy, ale, podobnie jak ja, charakterologicznie potrafi w każdej, nawet beznadziejnej sytuacji, myśleć pozytywnie.
Co pomyślał pan o Teatrze Bagatela?
– Że ma wspaniałych aktorów, świetnych teatralnych fachowców. Bagatela to poważne przedsiębiorstwo zatrudniające etatowo około 120 osób. Kiedy wygraliśmy konkurs, wspólnie z naszym gospodarzem, władzami miasta, założyliśmy ewolucyjną wizję rozwoju teatru, który zwłaszcza w okresie pandemii powinien chronić swoich pracowników. Jako dyrektor artystyczny przekazałem zespołowi aktorskiemu, że zmieniamy „Bagatelę fabrykę", która chwali się rekordami frekwencyjnymi, ilością granych przedstawień, a nie jakością produkcji i uczciwością wobec nawet niezbyt wymagającego, nastawionego na łatwą rozrywkę widza. Zaczęliśmy rozmowy o guście i jakości, a nie o ilości przedstawień granych jednego dnia, braku czasu na próby czy obsadach na krzyż.
Mocne słowa. Nikt się nie obraził?
– Doszliśmy do wniosku, że klasa proponowanych przez teatr spektakli zależy wyłącznie od nas. Jeśli nie poddamy się nadmiernej eksploatacji, to nawet farsa, której walory widzowie doceniają, będzie dla nas teatralnym wyzwaniem, a nie tandetą. Obiecałem aktorom, że kończymy z teatralną fabryką i zaczynamy „Bagatelę od nowa".
Nie rozmawiacie o skandalu?
– Nie mamy takiej potrzeby. Jako zespół jesteśmy już w innym miejscu. Nie wracamy do traumatycznych wspomnień, skupiamy się na pracy. Pracujemy w znakomitej atmosferze. Po długiej pandemicznej przerwie czujemy mnóstwo energii do działania. Aktorzy nie mogą doczekać się spotkania z publicznością. Będziemy grać przez całe wakacje.
Teatr zainaugurował nową działalność w marcu chwalonym przez krytyków „Rewizorem" w reżyserii Mikołaja Grabowskiego i w adaptacji Tadeusza Nyczka.
– Dla każdego aktora spotkanie z Mikołajem Grabowskim, znakomitym reżyserem, jest cenną lekcją i szansą na warsztatowy rozwój. Wspomniana premiera była nobilitacją dla naszego zespołu aktorskiego i okazją do pokazania, jak ogromne zawodowe możliwości w nim drzemią.
Teraz chce pan udowodnić, że „Bagatela śpiewa".
– Po powrocie do Krakowa zaczęły przychodzić do mnie wspomnienia o moich serdecznych przyjaciołach – wokalistach, którzy tworzyli historię polskiej muzyki. Wyruszyłem w sentymentalną podróż po przeszłości. Wspominałem m.in. Zbyszka Wodeckiego, Andrzeja Zauchę, Marka Grechutę… Postanowiłem przypomnieć twórczość moich przyjaciół w myśl hasła „najbardziej lubimy piosenki, które znamy". Nie ścigamy się z oryginałami – te są święte i doskonałe. Znane i lubiane piosenki zaprezentujemy przez pryzmat mojego poczucia humoru i wyobraźni. Nie zabraknie tańca i pięknych strojów, pojawię się i ja w roli gospodarza wieczoru, który po długiej rozłące bardzo chce przywitać się z Krakowem. Premiera spektaklu „Bagatela śpiewa" to dla mnie ważny i wzruszający moment.
Bagatela będzie śpiewać i grać tylko „po krakosku"?
– Pamiętam o Krakowie, ale nie zamierzam przesadzać. Hasło „Bagatela od nowa" to nie przypadek – moim marzeniem jest rozszerzenie naszej publiczności o nowych widzów, również młodych. Wymaga to zmiany teatralnego języka, repertuaru, sposobu komunikacji i myślenia o widzach. To już się dzieje. Idziemy w dobrym kierunku.
Premiera spektaklu „Bagatela śpiewa" w reżyserii Krzysztofa Materny 29 maja (sobota) o godz. 19.15 oraz 30 maja (niedziela) o godz. 16 i 19 na Dużej Scenie Teatru Bagatela (Karmelicka 6).
KRZYSZTOF MATERNA
– aktor, reżyser, producent filmowy, konferansjer, satyryk. W 2009 roku został odznaczony Srebrnym Medalem „Zasłużony Kulturze – Gloria Artis". Jego spektakle były wystawiane m.in. w Narodowym Starym Teatrze, Teatrze Polonia, Och-Teatrze, Teatrze Rampa, Studiu Buffo i Teatrze Śląskim w Katowicach. W 2019 roku przygotował spektakl poświęcony twórczości wybitnego krakowskiego artysty Wiesława Dymnego. Od lipca 2020 roku jest dyrektorem artystycznym Teatru Bagatela.