EN

6.07.2009 Wersja do druku

Krzyk był potrzebny

Dyrektor filharmonii Marcin Nałęcz-Niesiołowski podpisał umowę. Będzie kierował tą instytucją przez następne 2,5 roku. Czyli tyle, ile od początku proponował mu marszałek. Oznacza to, że dyrektor może nie otworzyć gmachu opery. A przecież to jego dziecko. Było się o co bić? - pyta Bartosz Wacławski w Kurierze Porannym.

Dziennikarz białostockiej "Gazety Wyborczej" Jakub Medek uważa, że nie. Koronny argument: jeśli jest tak wspaniały, to niech startuje w konkursie na dyrektora opery (nic przecież nie stoi na przeszkodzie, by wygrał). Święta prawda. Tylko dlaczego zarząd województwa przedłuża mu umowę na 2,5 roku bez konkursu? Pewnie marszałek uznał, że warto. O miesiąc, pół roku czy dwa lata dłużej, już nie. Dziwne, prawda? A jednocześnie "Gazeta" nie zauważa, że kontrakt bez konkursu dostał też inny wybitny twórca - Piotr Tomaszuk, szef Wierszalina! I to aż na cztery lata. Powód: wybitne osiągnięcia. Podobnie jak w przypadku dyrektora-dyrygenta. Rozumiem, że to dziennikarzowi nie przeszkadza. Przyznam, mnie również. Bo przecież Wierszalin to Tomaszuk. Bez niego to nie to samo. Podobnie jest z Nałęcz-Niesiołowskim. Dlatego powinien otworzyć operę. Nie jako gość, ale jako dyrektor. Dajmy mu tę satysfakcję, bo na nią zasłużył. I jeszcze jedno. Przy o

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Krzyk był potrzebny

Źródło:

Materiał nadesłany

Kurier Poranny nr 154/03.07.2009

Autor:

Bartosz Wacławski

Data:

06.07.2009