"Podłość ludzka nie ma granic!" - mawiała sołtysowa grana przez Bożenę Dykiel w "Wyjściu awaryjnym", a podłość krytyków teatralnych wszelkie granice już dawno przekroczyła. Chociaż zjeść sobie lubią - pisze Mike Urbaniak w felietonie dla e-teatru.
Nie umie docenić, oj nie umie. Przychodzi taka w wytartych dżinsach i tiszercie, oczywiście nie podoba się jej od progu i ocenia. Ojojoj, jak ocenia. Z pogardą patrzy na gości, z resentymentem. To widać. Też by chciała w labutonach, czy co tam się teraz nosi, przyjść. Z kopertówką, w małej czarnej z odkrytymi plecami, ale nie może bo plecy ma pokrzywione od siedzenia przy komputerze i wylewania jadu na świetne spektakle. Chętnie by się pokropiła lamanią, ale musi reksoną. Mało płacą za recenzje, co potęguje frustrację i nienawiść do teatru. Nie potrafi się zachować, sweterek chowa to torby. Nie powiesi go przecież w szatni obok szali jedwabnych, zresztą nie potrafiłaby się pewnie porozumieć z osobą wieszającą. Wszyscy jakby w lengłydżach, po amerykańskich embiejach, tylko akcenty polsko-oligarchiczne zdradzają nadwiślańskie korzenie. Nie czuje się dobrze, za dużo kultury, elegancji, wyższej kultury i jeszcze wyższej elegancji. Wszystko j