„Utracona cześć Katarzyny W.” Pawła Sablika w reż. Karoliny Szczypek w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu. Pisze Magdalena Mikrut-Majeranek w portalu Teatrologia.pl.
Utracona cześć Katarzyny W. Pawła Sablika w reżyserii Karoliny Szczypek to spektakl kontrowersyjny. Stanowi kolaż motywów literackich i tych wziętych z prawdziwego życia, a dokładnie z pierwszych stron gazet drukowanych w 2012 roku. Intryguje oprawą scenograficzną, grą aktorską, ale treść wyzwala sprzeczne emocje.
Karolina Szczypek to reżyserka młodego pokolenia, studentka warszawskiej Akademii Teatralnej, wyróżniona Nagrodą Debiut TR Warszawa 2021 oraz finalistka II edycji Laboratorium Nowego Teatru Proxima w Krakowie, w ramach którego zrealizowała projekt Spektakl dyplomowy, czyli kilka piosenek o przemocy w teatrze. W swoich przedsięwzięciach porusza tematy ważne społecznie. Oddaje głos członkom społeczeństwa szykanowanym przez grupę. W projekcie Taktyki upokorzenia porusza temat mobbingu i tego, jak zmienia się ciało osoby przeżywającej sytuację przemocy werbalnej bądź niewerbalnej. Z kolei w przedstawieniu Utracona cześć Katarzyny W. zwraca uwagę widza na dramat jednostki wprzęgniętej w tryby medialnej machiny. Szczypek realizuje spektakl w Teatrze Zagłębia w ramach tegorocznej odsłony Nowych Utopii. To konkurs dla debiutujących reżyserek i reżyserów organizowany przez sosnowiecki teatr, w którym nagrodą dla zwycięzcy jest realizacja własnego spektaklu na tejże scenie. Reżyserka wielokrotnie współpracowała już zarówno z dramaturgiem Pawłem Sablikiem, jak i choreografem Tobiaszem Bergiem m. in. przy projekcie Spektakl dyplomowy czy przy dramacie Antoniny Grzegorzewskiej La Pasionaria w Teatrze Współczesnym w Szczecinie.
Tematem przewodnim spektaklu jest utowarowienie człowieka, kreowanie medialnych postaci – celebrytów na miarę naszych czasów, drenowanie historii ludzkich i pogoń za sensacją, czyli wszystko czego doświadczamy, żyjąc w czasach medialnej opresji. I pewnie gdyby świat bohaterki znanej z kart powieści zestawić z wykreowaną przez autora scenariusza postacią, recepcja byłaby mniej krytyczna.
Zagłębiowska Utracona cześć Katarzyny W. nawiązuje tytułem i treścią do Utraconej czci Katarzyny Blum – bestsellera Heinricha Bölla, laureata Nagrody Nobla w dziedzinie literatury. Promowana jest jako baśń dla dorosłych, czy też opowieść o doświadczeniu opresji, o budowaniu narracji na czyjś temat na podstawie plotki, domysłu, pomówienia. Szybko okazuje się, że rzecz dotyczy przypadku Katarzyny W., znanej w mediach jako „matka Madzi z Sosnowca”, choć jej imię nie pada ani razu. Spektakl określiłabym raczej jako oniryczny dramat ociekający absurdem.
Główne rozróżnienie, jakie trzeba poczynić analizując sztukę Sablika zestawioną z powieścią Bölla, dotyczy opisanego w sztuce mechanizmu osaczania przez media. O ile w przypadku Katarzyny Blum nagonka bulwarowej prasy popycha ją niejako do popełnienia zbrodni (zabójstwa dziennikarza), o tyle sprawa Katarzyny W. wygląda inaczej. To dokonane przez nią morderstwo stało się powodem jej medialnej „popularności”.
Sprawą zabójstwa jej sześciomiesięcznej córki żyła cała Polska – zarówno w 2012 roku, jak i wiele lat później, gdy media dozowały informację na temat życia Katarzyny W. Kobieta początkowo utrzymywała, że została napadnięta, a jej córkę porwano. O Katarzynie W. zrobiło się głośno. Media regularnie karmiły opinię publiczną kolejnymi doniesieniami z jej życia. Dziecka szukała policja, mieszkańcy Sosnowca, a o sprawie informowała prasa i telewizja w całej Polsce. Matka apelowała do porywaczy o oddanie Magdusi. Wyznaczono nawet nagrodę, a w sprawę zaangażował się detektyw Krzysztof Rutkowski. W toku prowadzonego śledztwa policjanci ustalili, że prawda jest zupełnie inna. I choć Katarzyna W. do końca grała swoją rolę, prokuratura dostarczyła dowody, na podstawie których sąd skazał ją na 25 lat więzienia. Dziś nie wiadomo, gdzie odsiaduje wyrok. Hejt, jaki się na nią wylał, dotknął też jej obrońcy z urzędu. Portale plotkarskie miały pożywkę.
Historia pierwszej z pań odsłania proces medialnego doprawiania gęby, kreowania „bezdusznego potwora”, ale czy o drugiej z nich możemy powiedzieć to samo? Czy jest kozłem ofiarnym, jak zdają się mówić artyści? Zestawienie wspomnianych dwóch bohaterek wydaje mi się po prostu nietrafione.
Abstrahując od treści i konotacji wpisanych w scenariusz, trzeba przyznać, że siłą spektaklu jest dobre aktorstwo. Na uwagę zasługują postacie wykreowane przez Agnieszkę Bałagę-Okońską, która wciela się w Katharinę oraz Magdalenę Dębicką – sceniczną Katarzynę. To świetny duet spod znaku „partners in crime”. Aktorki dobrze się uzupełniają. Bałaga-Okońska, ubrana zgodnie z trendami obowiązującymi w latach 70. ubiegłego wieku, stanowi oparcie dla młodszej koleżanki. Uspokaja, pociesza i daje nadzieję. Z kolei Magdalena Dębicka wydaje się przygaszona, skruszona, niepewna swej przyszłości. Obie właśnie opuściły więzienie i starają się zacząć życie od nowa. Okazuje się, że nie jest to wcale takie proste, a mroczna przeszłość daje o sobie znać, determinując ich los. Jeśli tytułowa postać, czyli Katarzyna W., nie dość mocno przemawia do wyobraźni widzów, to już po kilku minutach od rozpoczęcia spektaklu, gdy na scenę wkracza wojowniczy Michał Bałaga (Krzysztof), z charakterystyczną fryzurą, staje się jasne, że spektakl opowiada o mieszkance Sosnowca i detektywie Rutkowskim. Bałaga jest świetny zarówno jako Rutkowski (brawa za charakteryzację i kostium), jak i niezbyt roztropny dziennikarz. Ciekawą postać zbudował też Tomasz Kocuj, który tanecznym krokiem (dosłownie) wynurza się ze świata absurdu.
Utracona cześć Katarzyny W. stanowi pamflet na wszechpotężną prasę brukową, uderzający też w społeczeństwo informacyjne. To intrygujący tytuł, będący realizacją teatru eksperymentalnego, który gra z konwencją. Twórcy puszczają oko do widza, wprowadzając postać narratora, zwanego też Autorem (Adrianna Malecka), który przeprowadza publiczność przez świat pełen absurdu. W spektaklu mamy też ciekawą scenę spotkania autora, granego przez aktorkę (po co to kombinowanie?), z jedną z bohaterek, czyli Katarzyną W. W więzieniu odbywają pozornie nic nieznaczącą rozmowę o scenariuszu. To świetna scena – w końcu Paweł Sablik to specjalista od technik rekonstrukcyjnych. Sekwencja jest wymowna i surowa. A kiedy już zdążymy uwierzyć w jej prawdziwość, czeka nas zimny prysznic. W finale okazuje się, że to nie rekonstrukcja, a mistyfikacja, bowiem do takiego zdarzenie nigdy nie doszło… i pewnie dojść nie mogło, z wielu powodów. To wielkie rozczarowanie, ale chyba jeden z niewielu mocnych dramaturgicznie momentów. Dramaturg wykonał manewr znany ze spektaklu Bitwa o Nangar Khel Artura Pałygi w reżyserii Łukasza Witt-Michałowskiego. Tam jednak oddano głos żołnierzom z 18 batalionu powietrznodesantowego z Bielska-Białej, służącym na misji w Afganistanie, którzy także znosili razy wymierzane przez opinię publiczną.
Koncept spektaklu jest ciekawy, ale czy spójny? Zdarzają się dłużyzny i nielogiczności, o czym co prawda jesteśmy lojalnie informowani zanim zanurzymy się w świecie stworzonym przez Pawła Sablika. Kicz miesza się z dramatem, przeszłość z teraźniejszością. Pojawia się zwolnione tempo akcji, gadżety typowe dla kina klasy B jak pistolet na wodę, aktorzy znikają pod podłogą i unoszą się nad sceną – to szereg zabiegów wzmacniających poczucie absurdu. Jest widowiskowo, to trzeba przyznać. Mocną stronę spektaklu stanowi scenografia Anny Oramus. Przypomina mroczny las na pograniczu snu i jawy, w którym dochodzi do irracjonalnych zdarzeń. Zupełnie takich jak spotkanie Katheriny i Katarzyny. Efekt wzmacniają wizualizacje Jany Moroz. Jednak nie każda kryminalna historia to gotowy scenariusz na sztukę. O ile legenda miejska stworzona wokół Zdzisława Najmrodzkiego została przekuta w sukces spektaklu Najmrodzki, czyli dawno temu w Gliwicach Michała Siegoczyńskiego, o tyle sosnowiecka Utracona cześć Katarzyny W. może się nie doczekać podobnego rezonansu.