XV Międzynarodowy Festiwal Teatralny Malta w Poznaniu podsumowuje Stefan Drajewski w Głosie Wielkopolskim.
Każdego roku po Malcie pisało się raczej euforycznie: o tłumach, atmosferze wrzenia, napięciu, przyspieszonym życiu... W tym roku Międzynarodowy Festiwal Teatralny Malta przypominał cukierka mordoklejkę albo jak mówią dzieci "krówkę ciągutkę". Ciągnął się i ciągnął. Ludzie przychodzili, bo są spragnieni teatru i rozrywki, bo przez ostatnie czternaście lat przywykli, że przez kilka dni na przełomie czerwca i lipca szukają w mieście teatru, najlepiej poza budynkiem teatralnym. Czy w tym roku znaleźli go? Wątpię. W operze miał być skandal, ale nie było. W plenerze miały być wydarzenia a wiało nudą. Nawet piękna i wysmakowana pointa parady przygotowanej przez Transe Express Circus [na zdjęciu] nie zatrze letniego wrażenia po występach plenerowych (Strange Fruit czy Compagnie les Passagers) nad Jeziorem Maltańskim. Kino z muzyką na żywo z udziałem Philipa Glassa i jego zespołu na dachu Starego Browaru to raczej kotlet odgrzewany, a nie danie