Zbyt dużo gry z cierpliwością widza. Pisze Iga Dzieciuchowicz z Nowej Siły Krytycznej.
Na ostatni dzień festiwalu zaplanowano trzy pokazy, które okazały się podróżą w trzy różne wymiary rzeczywistości. Najpierw "Baal" w reżyserii Marka Fiedora - spektakl, w którym sześciu aktorów wciela się w postać tytułowego Baala i ukazuje kilka wariantów niespokojnej, diabelskiej duszy poety. Spektakl Fiedora, mimo, że podzielony na siedem epizodów (podtytuł sztuki brzmi: "Siedem aspektów baalicznego odczucia świata") okazuje się zaskakująco spójny dzięki konsekwentnie konstruowanej metaforze życia Baala jako upadku, a także psychologicznej grze aktorskiej. W spektaklu pojawia się przynajmniej kilka rewelacyjnych momentów, między innymi scena sporu poety-grzesznika z księdzem czy sceny przypominające rytualne, pierwotne tańce albo walkę zapaśników. Co ciekawe, tajemniczy baaliczny świat stworzony przez Fiedora osiąga swoją pełnię dopiero po spektaklu, z dystansu, w pamięci widza. Tuż po "Baalu" publiczność obejrzała "The Real Fiction