W piątek, 11 marca, związki zawodowe działające w teatrze im. Słowackiego muszą przedłożyć marszałkowi opinię w sprawie planów odwołania Krzysztofa Głuchowskiego z funkcji dyrektora. Są przeciwni. - W Monachium odwołano wielkiego dyrygenta, bo poparł agresję na Ukrainę. W tym samym czasie w Krakowie dyrektorów odwołuje się, bo nie rozpisali przetargu na sprzątanie - komentuje aktor Andrzej Grabowski.
W Urzędzie Marszałkowskim od niemal miesiąca trwa procedura, której finałem ma być odwołanie Krzysztofa Głuchowskiego ze stanowiska dyrektora teatru im. Słowackiego. Powód: marszałek Witold Kozłowski oraz Zarząd Województwa Małopolskiego twierdzą, że dyrektor miał naruszyć przepisy dotyczące zamówień publicznych oraz dyscyplinę finansów publicznych – w czasie pandemii koronawirusa nie rozpisał przetargu na sprzątanie teatru.
Drugim oficjalnie podanym przez marszałka powodem chęci odwołania Głuchowskiego z funkcji dyrektora jest brak dbałości „o dobre imię teatru", którym ma być organizowany w Teatrze im. Słowackiego koncert Marii Peszek. Środowisko teatralne mówi wprost, że to także kara za niewygodne dla władzy „Dziady" Mai Kleczewskiej.
Pracownicy teatru im. Słowackiego murem za dyrektorem. Oficjalny sprzeciw związkowców
Zanim marszałek odwoła oficjalnie dyrektora, musi otrzymać stosowne opinie w tej sprawie m.in. od ministra kultury i związków zawodowych. Ci drudzy pismo muszą przedłożyć w urzędzie do piątku, 11 marca. Oficjalnie poinformowali, że propozycję odwołania Głuchowskiego opiniują negatywnie.
- Przyjmując do wiadomości państwa argumenty, w trosce o los teatru i pracowników negatywnie opiniujemy zamiar odwołania Krzysztofa Głuchowskiego z funkcji dyrektora naczelnego i artystycznego teatru im. J. Słowackiego w Krakowie - przekazał dziennikarzom Grzegorz Wójtowicz, przewodniczący NSZZ pracowników teatru im. Słowackiego. Podobnie uznali związkowcy ze związku zawodowego artystów, inspicjentów i producentów tego teatru. - W wyniku jawnego głosowania podczas walnego zebrania związku jednomyślnie podjęto uchwałę sprzeciwiającą się odwołaniu Krzysztofa Głuchowskiego - zapowiedział związkowiec Marcin Sianko.
Wójtowicz w imieniu zespołu zaapelował o jak najszybsze wyciszenie emocji i pozwolenie zespołowi na spokojną pracę. Przypomniał, że teatr daje pracę 186 osobom. - To nie tylko artyści, ale i administracja, służby pomocnicze. Razem kilkaset rodzin - powiedział. Sianko dodał, że dzięki Głuchowskiemu scena teatru im. Słowackiego stała się jedną z ważniejszych w Polsce, a sam dyrektor przeprowadził teatr przez trudny czas pandemii, nie zwalniając, nie redukując liczby pracowników.
Andrzej Grabowski gorzko o marszałku
Zespół po raz kolejny starał się odpowiadać na zarzuty stawiane Głuchowskiemu. Przypominano, że oddana do RIO sprawa możliwego naruszenia dyscypliny finansów publicznych (już po premierze "Dziadów") do dziś nie została nawet wszczęta. Sianko dodał też:
- W demokratycznym państwie prawa do standardów zalicza się prawo do wolności słowa i wolności wypowiedzi artystycznej. Żadna władza nie może wkraczać w zakres tej swobody.
Podczas spotkania dziennikarzy z zespołem teatru głos zabrał też aktor Andrzej Grabowski, który odniósł się do wystąpienia marszałka podczas sesji sejmiku. Przypomnijmy: to wtedy Witold Kozłowski mówił m.in., że: "Nie będzie czegoś takiego, że teatr jest nasz. Teatr jest małopolski. Jeśli państwo chcecie, to sobie załóżcie prywatny teatr. Możecie sobie go wybudować i robić tam wszystko, co uważacie za stosowne". Dodał też, że Peszek to artystka „wulgarna, kpiąca z Ojca Świętego Jana Pawła II Wielkiego". "Radziłem się wielu ludzi. Zapytałem człowieka, który ma 10 lat więcej niż ja. Człowieka bardzo mądrego. I on powiedział mi: »Dawniej chodziło się do teatru, żeby się odchamić, a teraz, żeby schamić«".
Grabowski pokazał cztery grube bruliony z podpisami 30 tysięcy osób, które zaapelowały do marszałka o odstąpienie od odwołania Głuchowskiego. Zaprezentował też teczkę z listami wsparcia od instytucji kultury w Polsce i na świecie. - Pamiętam, że towarzysz Wiesław, czyli Władysław Gomułka rzucał popielniczką w ekran filmu oglądając "Nóż w wodzie" Romana Polańskiego, krzycząc, że to głupie i mało intelektualne. Przypomnę, że był to pierwszy polski film nominowany do Oscara, otrzymał wiele prestiżowych nagród. Kiedy oglądał "Dziady" w reżyserii Kazimierza Dejmka wrzeszczał, że to warchoły i spisek syjonistów - wyliczał Grabowski. I spuentował: - Dziś władze miasta w bawarskim Monachium odwołały wielkiego dyrygenta, bo poparł agresję na Ukrainę. A w Krakowie pan, panie marszałku, chce odwołać dyrektora, bo nie rozpisał przetargu na sprzątanie - powiedział Grabowski.
Aktor Mateusz Janicki przypomniał, że teatr najpierw mierzył się z pandemią, potem walczył o widza i pieniądze, bo mniejszy niż się spodziewano budżet nie pozwala teatrowi na produkcję nowych spektakli. Teraz z kolei zespół walczy o dyrektora. - Od jakiegoś czasu permanentnie walczymy - przyznał Janicki.