EN

7.06.2023, 15:51 Wersja do druku

Kraków. W czerwcu pięć mistrzowskich monodramów w Łaźni Nowej

W czerwcu Łaźnia Nowa przygotowała dla krakowskich teatromanów niezwykłą ucztę, na którą złoży się pięć monodramów wybitnych polskich aktorek i aktorów: Krystyny Jandy, Sandry Korzeniak, Roberta Talarczyka, Andrzeja Seweryna i Agnieszki Przepiórskiej.  

Bilety na spektakle są dostępne on-line: bilety.laznianowa.pl lub w kasie teatru na dwie godziny przed każdym z pokazów.


fot. Katarzyna Kural-Sadowska / mat. teatru

Już w najbliższą sobotę 10 czerwca w Łaźni Nowej zobaczymy monodram Krystyny Jandy „MY WAY”, przygotowany przez tą jedną z najwybitniejszych polskich aktorek z okazji 70. urodzin. Krystyna Janda sama napisała dla siebie jubileuszowy monolog, będący opowieścią o jej drodze twórczej – od dzieciństwa, przez lata szkolne i studia, doświadczenie pracy aktorskiej na teatralnych scenach i filmowych planach, aż do dnia dzisiejszego. To historia wspaniałego sukcesu okupionego wieloma trudnościami i kryzysami. Nie brakuje w niej jednak, jak to w życiu bywa, anegdot i odniesień do polskiej rzeczywistości. „Byłam dzieckiem nieśmiałym, wstydliwym, bojaźliwym, zanim zeszłam z krawężnika, podobno przestępowałam długo z nogi na nogę, do tego się jąkałam, a raczej zacinałam, aż do czasów liceum. Nie mogę sobie tego wyobrazić i mam uczucie, że od kiedy zaczęłam grać, wstąpił we mnie demon. Do dziś prywatnie wstydzę się wielu rzeczy, grając – w roli – jestem gotowa nago nabić się na iglicę Pałacu Kultury, dla sztuki i w słusznej sprawie” – mówi ze sceny Gwiazda.

fot. Katarzyna Pałetko / mat. teatru

Tydzień później, 16 czerwca jedna z najbardziej charakterystycznych współczesnych polskich aktorek – Sandra Korzeniak – znana z wybitnych kreacji teatralnych, zmierzy się na scenie z archetypiczną postacią Medei w spektaklu „MATERIAŁY DO MEDEI” na podstawie dramatu Heinera Müllera „Gnijący brzeg. Materiały do Medei. Krajobraz z Argonautami”. Spektakl jest opowieścią o zemście kobiety oszalałej z rozpaczy i bólu po zdradzie ukochanego. Zdaniem Jakuba Porcariego, reżysera spektaklu, Medea to postać, która wypowiada się za wszystkie kobiety, przedstawia ich sytuację, pokazuje, do czego zostają zmuszone przez opresyjne społeczeństwo. „Dziś to bardzo istotny temat w dyskusji o społeczeństwie. Przez setki lat kobietom mówiono, jak mają się ubierać, jak się zachowywać, a nawet w jakim wieku rodzić. Ten element walki o swoją tożsamość z konserwatywnym spojrzeniem będzie wyczuwalny w spektaklu. „Gdy już krakowska Medea z pomocą kilku rekwizytów odegra przed nami wszystkie kulturowe klisze, którymi obrosła postać najsłynniejszej dzieciobójczyni, gdy z nieco podupadłej wariatki na oczach widzów przeobrazi się w chłodną i elegancką królową, zaczyna się hipnotyzujące widowisko.” (M. Centkowski, Newsweek)

fot. Klaudyna Schubert / mat. teatru

Już dwa dni później 18 czerwca, tyle żeby zaczerpnąć krótkiego oddechu, przyjedzie do Krakowa Robert Talarczyk – dyrektor Teatru Śląskiego, aktor, i – co, w tym wypadku ważne, rodowity Ślązak – z monodramem zatytułowanym „BYK”. Scenariusz napisał Szczepan Twardoch, również Ślązak, autor bestsellerowych powieści: „Króla”, „Morfiny” czy „Dracha”. Bohaterem „Byka” jest Robert Mamok, mężczyzna w kryzysie, który po polsku i po śląsku zmaga się z własną tożsamością klasową i etniczną. „Roboczku, pōdź sam yno do ōpy, dej licko. Robert, powiedz księdzu wierszyk. Taki zdolny, ale leniwy. (…) Tato, jesteś tam? Tato! Robert, skurwysynu, jak mogłeś mi to zrobić? Robert, myślisz, że oni nas widzieli razem? Taki stary, a taki głupi.” Grany przez Roberta Talarczyka Mamok próbuje rozprawić się ze swoją winą i słabościami, ocenia sukcesy i klęski, a przede wszystkim konfrontuje się z rodzinną tajemnicą, która powoduje w nim rozpacz, gniew i gorycz. Spektakl rozpoczyna spektakularna wpadka Mamoka, który nie wiedząc w pierwszej chwili, co robić, chowa się w mieszkaniu nieżyjącego już, ukochanego dziadka. Będzie próbował ocalić skórę i nas… zagadać, maskując i zaciemniając swoje małe i duże grzechy za pomocą opowieści o sobie, swojej rodzinie oraz niełatwym życiu Ślązaka w Polsce. Jak pisze wielu krytyków, od gry Roberta Talarczyka nie można oderwać wzroku. Po kilkunastu minutach spektaklu jego Mamok zaczyna budzić w nas sympatię, sprawiając, że w jakiś sposób się z nim identyfikujemy. Może dlatego, że być może, każdy z nas nosi w sobie Roberta Mamoka?

fot. Dorota Awiorko / mat. teatru

21 czerwca zobaczymy w nowohuckim teatrze monodram Andrzeja Seweryna w eseju aktorskim „LEAR” na podstawie dramatu Williama Szekspira.  Andrzej Seweryn po raz pierwszy podszedł do tej roli w 2014 roku. Było to monumentalny, kostiumowy spektakl Jacquesa Lassalle’a. Seweryn przedstawił w nim króla Brytannii w procesie starzenia się i rozpadu osobowości. Ta pierwsza kreacja Leara była rozpięta od ekspresyjnej manifestacji po cichą i nieważną dla innych agonię. Tym razem, w monodramie, stary król i ojciec, prześladowany przez demony przeszłości, przeżywa w cierpieniu traumy swoich relacji z córkami, zadając pytania o sens swojego przegranego życia. Snuje refleksje o nieuchronnym przemijaniu i kresie. W wykonaniu Seweryna to monumentalna, wstrząsająca kreacja człowieka, który zaznał wszystkich słodyczy i wszystkich goryczy świata  i esej teatralny o przekraczaniu granic na scenie w poszukiwaniu odpowiedzi na podstawowe pytania o sens ludzkiej egzystencji. Przed nami, jak pisał Jacek Cieślak, pojawia się aktor, który „gra Ostatniego Króla i Ostatniego Ojca z Ostatniej Rodziny”. Andrzej Seweryn nazwał to swoje drugie spotkanie z Learem skromniej – odkryciem dramatu Leara jako człowieka odrzuconego. Jeśli tak spojrzeć na tę smutną historię, okaże się, że może dotyczyć każdego, niekoniecznie być tylko udziałem mitycznego władcy władającego w mrokach średniowiecza.

fot. Magda Hueckel / mat. teatru

Cykl monodramów zamyka – 25 czerwca – niezwykle poruszająca i bliska nam historia opowiedziana przez Agnieszkę Przepiórską w monodramie „W MAJU SIĘ NIE UMIERA. HISTORIA BEATY SADOWSKIEJ”, na podstawie nagrodzonej „Nike” książki reporterskiej Cezarego Łazarewicza „Żeby nie było śladów”. Autor opisuje sprawę śmiertelnego pobicia 18-letniego Grzegorza Przemyka, syna Barbary Sadowskiej, w maju 1983 r. przez milicjantów na warszawskiej Starówce. W monodramie Przepiórskiej tytułowy maj, ulubiony miesiąc Barbary Sadowskiej, stał się symbolem narodzin i śmierci jej syna – właśnie wtedy obserwujemy matkę portretowaną przez aktorkę, przygotowującą się do pogrzebu ukochanego dziecka. To jednak nie tylko opowieść o śmierci, żałobie i pożegnaniu, ale przede wszystkim historia życia Sadowskiej przywracająca jej podmiotowość. Zdaniem Agnieszki Przepiórskiej, niezwykle ważnym aspektem tej opowieści jest jej postawa po śmierci syna, gdy nieugięta staje do walki z całym sądowym mechanizmem (nie)sprawiedliwości. Agnieszka Przepiórska o swojej pracy mówi: „Teatr to dla mnie opowieść. Dzielenie się historią, wymiana emocji i energii. Często lot w kosmos, rzadko przykry obowiązek”. Aktorka tworzy od 10 lat teatr biograficzny. W Łaźni Nowej mamy okazję oglądać historię polskiej poetki żydowskiego pochodzenia Zuzanny Ginczanki, a już niebawem działaczki społecznej i opozycjonistki PRL Anny Walentynowicz.

Źródło:

Materiał nadesłany