EN

28.10.2022, 19:16 Wersja do druku

Kraków. „Szczęśliwego Nowego Jorku” w cyklu „Przywrócone arcydzieła”

mat. Muzeum Kinematografii w Łodzi

„Szczęśliwego Nowego Jorku” w reżyserii Janusza Zaorskiego. Pokaz 14 listopada 2022 roku o godzinie 19.00. Po seansie rozmowę z reżyserem i Katarzyną Figurą poprowadzi Łukasz Maciejewski.

Łukasz Maciejewski: Nie ma już chyba takiej Ameryki, takiej Polski w Ameryce, została jako literacki (Redliński, Głowacki, Mrożek), filmowy (Skolimowski) dokument. Greenpoint, kiełbasa, wódka, marzenia – że będzie New York, kawior, szampan.Że w Polsce docenią. Katarzyna Figura w „Szczęśliwego Nowego Jorku” Janusza Zaorskiego wspaniale zagrała Teresę – "Terizę", dziewczynę z apetytem na życie, z apetytem na szczęście, sunącą przez Greenpoint w kurteczce w panterkę, w moherowym sweterku, z burzą blond. I tak bardzo w swoich marzeniach samotną, tak pięknie naiwną. Cieszę się na pierwsze krakowskie spotkanie w naszym cyklu z Kasią Figurą, na kolejne z Januszem Zaorskim. Ludzki Nowy Jork, bliżej niż się wydaje.

***

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO JORKU

Obsada: Bogusław Linda, Cezary Pazura, Zbigniew Zamachowski, Janusz Gajos, Katarzyna Figura, Rafał Olbrychski, Danuta Stenka
Muzyka: Marek Kościkiewicz
Reżyseria: Janusz Zaorski
Zdjęcia: Paweł Edelman
Scenografia: Janusz Sosnowski, Dianne Kalemkeris
Scenariusz: Edward Redliński, Janusz Zaorski
Montaż: Ewa Różewicz

Janusz Zaorski debiutował w okresie tzw. trzeciego kina. Tym wspólnym mianem krytycy próbowali połączyć reżyserów, których pierwsze samodzielne filmy powstały na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Zaorski był w tej grupie najmłodszy. Szybko jednak ujawnił swój talent i swobodę poruszania się w różnych tematach i gatunkach, od groteski przez moralitet, kameralny dramat psychologiczny, po klasyczne kino akcji. Z sukcesem przenosił na ekran dzieła pisarzy tak różnych, jak Edward Redliński ("Awans"), Stanisław Grochowiak ("Partita na instrument drewniany"), Stanisław Dygat ("Jezioro Bodeńskie"), Kazimierz Brandys ("Matka Królów"), czy Maria Nurowska ("Panny i wdowy"). Jest laureatem licznych nagród, zarówno polskich, jak i zagranicznych. Są wśród nich tak prestiżowe, jak Srebrny i Złoty Lampart oraz Srebrny Niedźwiedź i gdyńskie Złote Lwy. "Szczęśliwego Nowego Jorku" to kolejna adaptacja literackiego utworu Edwarda Redlińskiego. Tym razem Janusz Zaorski wziął na warsztat dramat "Cud na Greenpoincie", w którym autor"Konopielki" zawarł szereg gorzkich refleksji związanych ze swym pobytem w USA. Głównymi bohaterami filmu jest sześcioro polskich emigrantów, wywodzących się z różnych środowisk. Niegdyś wyruszyli za ocean pełni wiary w poprawę własnego losu, lecz na miejscu rzeczywistość okazała się rażąco odmienna od mitu "amerykańskiego snu". Oderwanie od tradycji i kulturowych korzeni, nieznajomość języka i realiów nowojorskiego życia powodują postępującą izolację przybyszów z Polski. Większość z nich żyje na granicy ubóstwa, z trudem ciuła grosz do grosza, haruje od świtu do nocy. Do Polski zaś wszyscy wysyłają kasety wideo, na których rejestrują fałszywy obraz własnej prosperity. Akcja filmu toczy się w trzy kolejne niedziele przed świętami Bożego Narodzenia. Dzień Wigilii stanie się punktem zwrotnym w życiu wszystkich sześciorga bohaterów. Obraz polskiej emigracji w filmie Zaorskiego nie różni się zbytnio od tego, jaki zarejestrowali w swych sztukach m. in. Sławomir Mrożek i Janusz Głowacki, a w kinie Jerzy Skolimowski ("Fucha", "Najlepszą zemstą jest sukces"). Opowiadając o powikłanych perypetiach Azbesta, Potejty, Terizy, Profesora i innych, Zaorski "nie odkrył więc Ameryki". Film jednak został dostrzeżony przez krytykę i odniósł sukces frekwencyjny (ok. pół miliona widzów). Nie bezznaczenia był tu z pewnością udział wielu gwiazd rodzimego ekranu (Cezary Pazura, Bogusław Linda, Janusz Gajos, Katarzyna Figura, Zbigniew Zamachowski, Daniel Olbrychski). Recenzenci chwalili także reżyserską sprawność i wrażliwość, wartkie tempo narracji, dobre zdjęcia, zgrabne łączenie elementów komediowych z tragicznymi oraz efektownie wplecione w fabułę fragmenty muzyczne. Nagroda za reżyserię dla Janusza Zaorskiego na FPFF w Gdańsku - Gdyni (1997), Złoty Bilet na Targach "Film Pro Expo" w Krakowie (1997). Dramat, 91 min, Polska 1997Reżyseria: Janusz Zaorski Scenariusz: Edward Redliński, Janusz Zaorski Zdjęcia: Paweł Edelman Muzyka: Marek  Kościkiewicz Aktorzy: Bogusław Linda, Zbigniew Zamachowski, Janusz Gajos, Cezary Pazura, Katarzyna Figura, Rafał Olbrychski, Tara Leone, Eugeniusz Priwieziencew, Danuta Stenka, Liliana Okowity, Katarzyna Szydłowska, Zygmunt Hobot, Sławomir Pacek, Dorota Dobrowolska - Ferenc, Dorota Chotecka, Małgorzata Rożniatowska, Ilja (Igor) Zmiejew, Andrzej Wasilewicz i inni

***

Łukasz Maciejewski:

(…) Z perspektywy czasu, cała droga twórcza Janusza Zaorskiego jawi się jako wytrwała, konsekwentna próba dotykania wszelkich możliwości, jakie daje kino. Ryzyko, które się opłaca. Zaorski jest dzisiaj zawodowcem spełnionym. W wywiadzie-rzece, „Jaja, serce, łeb”, mówił: „Dostawałem zapłatę za swoje filmy równocześnie z trzech źródeł: od widzów, jurorów festiwali i od krytyków. I od nich osobno – także. Wiem, jak smakuje sukces komercyjny, jak festiwalowy, jak artystyczny i jak prywatny. To są różne sukcesy. Znam też smak porażki. Summa summarum powiodło mi się”.

Historycy filmu próbowali przez jakiś czas wpisywać twórczość Janusza Zaorskiego do tak zwanego „trzeciego kina”. Tym mianem określano filmy artystów realizujących filmy na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych (Skolimowski, Majewski, Leszczyński). Termin nie przetrwał w świadomości widzów, ale twórczość Janusza Zaorskiego, najmłodszego w grupie „trzeciokinowców”, jak najbardziej. Być może dlatego, że dopisywanie artysty tworzącego tak różnorodne filmy jak autor „Zabawy w chowanego” do jakiejkolwiek grupy, wydaje się nieporozumieniem. Zaorski był osobny. Osobny i uśmiechnięty. Tak właśnie, uśmiechnięty. - Magazyn Zaiks, nr 35 / 2022

***

Katarzyna Figura:

„Przez lata kojarzyliśmy ją z teatrami warszawskimi – najpierw Współczesnym, potem Dramatycznym. Przede wszystkim zaś przylgnęło do niej miano polskiej Marylin Monroe, głównie za sprawą niejakiej Marioli Wafelek, którą zagrała w filmie POCIĄG DO HOLLYWOOD Radosława Piwowarskiego. Ta rola, wraz z występem w KINGSAJZ i KILERZE Juliusza Machulskiego, przyniosły jej ogromną popularność. Sama też zahaczyła o Fabrykę Snów, pojawiła się w PRÊT-À-PORTER Roberta Altmana, PIANIŚCIE Romana Polańskiego, po czym wróciła do kraju, pokazując całkiem inną twarz, choćby w znakomitej kreacji w ŻURKU Ryszarda Brylskiego. Zmieniła skalę swego aktorstwa, po czym zmieniła swoje życie, znajdując dom w Trójmieście i wchodząc do zespołu Wybrzeża. Nie mogła podjąć lepszej decyzji, bo od tej pory zaczął się dla niej zawodowo fantastyczny czas. U Grzegorza Wiśniewskiego zagrała najpierw matkę na krawędzi zapaści w BELLA FIGURA, a potem oszołomiła FEDRĄ – zagraną oszczędnie, ostro, bez łez, za to z bezmiarem cierpienia. Dostała za tę kreację szereg nagród, włącznie z Grand Prix Kaliskich Spotkań Teatralnych dla najlepszej aktorki. W TROJANKACH Ajschylosa do niej jako Heleny należy quasikomediowy epilog przedstawienia. W BALKONIE również w reżyserii Jana Klaty brawurowo zabawiła się postacią Sędziego. Jest gwiazdą Teatru Wybrzeże, ale nic sobie z tego nie robi, zawsze służąc zespołowi. Każde kolejne przedstawienie to potencjalna zmiana jej wizerunku. Wiadomo nie od dziś, że są twórcy, którzy przyjeżdżają do gdańskiego teatru, aby pracować właśnie z nią. Wiedzą, że zawsze pójdzie na całość, wydobywając gdzieś z głębi siebie własne potwory i na scenie się z nimi zmagając. Przy tym nie znika z ekranu. Jako właścicielka uroczych buldożków w ŚNIEGU JUŻ NIGDY nie będzie Małgorzaty Szumowskiej była z tym filmem nawet na festiwalu w Wenecji.” - Jacek Wakar, album TWARZE WYBRZEŻA

Łukasz Maciejewski:

(…) W mojej książce „Przygoda myśli”, zapytana o charakterystyczną cechę swojego aktorstwa, odpowiedziała intrygująco: „Może ja zawsze byłam nie cielesna, nie fizyczna, tylko „roślinna”? Jeżeli mam przed sobą postać, która mnie fascynuje i zaczynam się w nią wgłębiać, ta postać wchodzi we mnie dosłownie: dostaje się wręcz do mojego krwiobiegu. Żyję z nią kilka tygodni albo miesiąc, wszystko dzieje się jednak – jak u rośliny – w przyspieszonym tempie, intensywniej. Aktor roślinny jest aktorem w potrzasku, zaczyna kwestię i nagle, w trakcie jej trwania, skręca, szuka nowych tonów, innego akcentu. Ale efekty dzięki temu też mogą być nieoczekiwane”.

Równolegle z „Chrzcinami”, na vod, obejrzałem „Pianiastę” Polańskiego. Dwie minuty tam była. Niecałe dwie. Jako antysemitka Kitty, wydała z siebie ryk. Wystarczyło, żeby zapamiętać. Nie ma innych epizodów z tego wspaniałego filmu, ale jest ona. Polański też to widział, Polański nie przeszkadzał. Wiedział, że to pasuje, że jest dobre. W „Chrzcie” dźwiga na barkach już cały film. I w zasadzie zostaje tylko ona. Matka Figura. - („Kalejdoskop Kultury”, czerwiec, 2022)

Źródło:

Materiał nadesłany