Bilet normalny do Starego Teatru od kwietnia będzie kosztował 70 zł! Wygląda na to, że widz zapłaci za spektakularne klapy, do jakich dochodzi na narodowej scenie za dyrekcji Marka Mikosa. Na dodatek okazuje się, że o podwyżce nie wiedzieli ani aktorzy, ani teatralne związki zawodowe, ani Rada Artystyczna.
Od kwietnia zamiast 55 zł widz Narodowego Starego Teatru zapłaci aż 70 zł. To oznacza ponad 27-procentową podwyżkę. Trzeba mieć tupet, żeby po takich spektakularnych klapach, jaką zaliczyły dwie pierwsze premiery za dyrekcji Mikosa ("Dom Bernardy A." i "Masara"), zażądać od widzów większej kwoty za bilety. Czym szef krakowskiej narodowej sceny uzasadnia aż tak duży wzrost centy? Dostaliśmy tylko lakoniczną odpowiedź, że "podwyżki cen planowane były od dawna, ponieważ rentowność przedstawień przy wieloosobowym składzie jest niska, co przekłada się na finanse teatru". Aktorzy nie wiedzieli O jakie spektakle chodzi? Biuro prasowe NST doprecyzowuje: "Podopieczni", "Płatonow", "Szewcy", "Triumf woli" oraz "Wesele" [na zdjęciu]. Ciekawe, że akurat ten ostatni spektakl, na który bilety wyprzedają się w kilkanaście minut od ogłoszenia miesięcznego repertuaru - zdaniem dyrekcji teatru - jest deficytowy. I jak się ma do tego fakt, że w kwietniu dy