29 kwietnia na deskach Starego Teatru zadebiutuje spektakl „Salome” Oscara Wilde’a w reżyserii Kuby Kowalskiego. To biblijna historia, w której odbija się współczesny świat.
Oscar Wilde, tworząc dramat „Salome”, postanowił ukazać niepokojące przemiany schyłku XIX wieku i poczucie końca świata. W tym celu posłużył się biblijną opowieścią, osadzając ją w czasach panowania Heroda Antypasa – władcy, który poślubił własną bratową, Herodiadę.
Tyran i artysta
W spektaklu „Salome” reżyserii Kuby Kowalskiego Herod jawi się nie tylko jako tyran i żądny krwi władca, jak to często ukazywano, ale także artysta.
– Dla mnie Herod jest postacią bardzo tragiczną, zwłaszcza w poczuciu swojej nadwrażliwości. Doskonale wie, że zbliża się schyłek jego panowania i królestwa, więc pragnie jeszcze zrobić wszystko, co może. Ma też poczucie, że jest artystą. Te kwieciste monologi, które Wilde zapisał w ustach Heroda, ta barokowa fraza, którą się posługuje, i ten rodzaj nadwrażliwości. To jest artysta i jednocześnie tyran – tłumaczy Juliusz Chrząstowski, który wciela się w rolę Heroda.
Zerwanie ze stereotypowym wizerunkiem Salome
W innym świetle przedstawiona została także tytułowa Salome, bratanica Heroda.
– Od samego początku próbowaliśmy uciec od takiego stereotypu Salome jako femme fatale, czyli uprzedmiotowionej kobiety, której ciało, urok i wdzięk to jedyne narzędzia, którymi posługuje się w świecie – mówi Aleksandra Nowosadko, odgrywająca postać Salome.
To właśnie emancypacyjna opowieść o młodej dziewczynie stała się naczelnym tematem sztuki.
– W tytułowej Salome następuje przemiana pod wpływem tego świata, w którym żyje. Ewoluuje nie tyle w świadomą kobietę, ale w świadomą, surową władczynię, która w tych intrygach dworsko-królewskich tryumfuje – dodaje Juliusz Chrząstowski.
Opowieść o emancypacji i władzy
W dramacie Oscara Wilde’a, opartym na biblijnej opowieści, odbija się współczesny świat, pełen teorii spiskowych i dezinformacji. Jak podkreśla reżyser „Salome”, sztuka ta nie tylko porusza kwestię emancypacji, ale także ma wymiar polityczny.
– Opowiada o państwie, w którym panuje całkowita inercja i marazm. O świecie, w którym czas się zatrzymał, a król nie rządzi, tylko zajmuje się rozliczaniem ze swoich własnych zbrodni. Jest bardziej artystą czy kreatorem swojego wizerunku niż człowiekiem, którzy trzyma stery władzy, a nad tym wszystkim unosi się widmo apokalipsy, diametralnej zmiany porządku świata – wyjaśnia Kuba Kowalski.
Premiera „Salome” już 29 kwietnia na Scenie Kameralnej Starego Teatru. Spektakl będzie można zobaczyć także 30 kwietnia, 4 i 5 maja oraz 24, 25 i 26 czerwca.