EN

15.07.2021, 15:29 Wersja do druku

Kosmiczno-teatralne eksperymentarium

„Wielkie gorące szybkie puff” w reż. Pawła Chomczyka ze Śląskiego Teatru Lalki i Aktora Ateneum w Katowicach na X Międzynarodowy Festiwal Teatralna Karuzela Naturatyka w Łodzi. Pisze Joanna Królikowska.

fot. Tomasz Zakrzwski

Wielkie gorące szybkie puff w reżyserii Pawła Chomczyka wcale nie zaczyna się od wybuchu. Właściwie spektakl przywieziony do Łodzi na Teatralną Karuzelę przez Śląski Teatr Lalki i Aktora „Ateneum” z Katowic nawet nie zaczyna się w sali teatralnej, tylko we foyer, gdzie inspicjentka Gaja (Ewa Rymann) zaprasza do udziału w wydarzeniu. Niby wiadomo, że będzie to przedstawienie o kosmosie, ale szybko okazuje się, że jest to również sztuka o teatrze i jego kosmicznych możliwościach.

W spektaklu na podstawie książki Bogusia Janiszewskiego (Kosmos. To, o czym dorośli ci nie mówią) aktorzy – Krystyna Nowińska, Michał Skiba i Bartosz Socha – grają aktorów, którzy próbują pokazać w teatrze powstanie wszechświata. Wyraźnie zarysowana od początku metateatralność nie jest tu jedynie modnym ostatnio teatralnym chwytem, wykorzystywanym jak gdyby od niechcenia. Wskazywanie na teatralną materię nie ma w tym przypadku incydentalnego charakteru. Zastosowany przez Pawła Chomczyka chwyt teatru w teatrze jest właściwie permanentny. Ale i konsekwentny. Bo – jak się okazuje – powstanie wszechświata ma niespodziewanie wiele punktów wspólnych z teatrem.

Początek jest dość niepozorny – wszystko przecież zaczyna się od niczego. Tak we wszechświecie, jak i w teatrze. A pustka domaga się wypełnienia. Na scenie zaczynają pojawiać się kolejne rekwizyty (scenografia Małgorzaty Tarasewicz-Wosik), stopniowo organizujące przestrzeń: szarfy, liny, kolorowe kule i różnego rodzaju teatralne lalki… Uruchomione zostają skomplikowane procesy we wszechświecie, które należałoby zapewne opisać symbolami i wzorami rodem ze szkolnych podręczników od chemii i fizyki. Ale nie tym razem. Zamiast groźnie wyglądających formułek i równań, widzowie otrzymują zabawę w teatr, który staje się swego rodzaju kosmicznym eksperymentarium. A jak to w laboratoriach bywa, wszystko może się zdarzyć.

fot. Tomasz Zakrzewski

Mamy więc wielki wybuch, powstawanie cząstek elementarnych i ich łączenie się, działanie sił grawitacji, ekspansję wszechświata, powstawanie i umieranie gwiazd oraz wiele innych skomplikowanych procesów, które na scenie na szczęście nieco tracą ze swojej zawiłości. Sprzyjają temu wspomniane analogie między wszechświatem a teatrem, jak chociażby porównanie słońca do aktora albo sił działających w kosmosie do relacji między aktorami, reżyserem i autorem. Wiele procesów udaje się wyjaśnić także dzięki zestawieniu ich z kontaktami międzyludzkimi (jak choćby scena pokazująca łączenie się cząstek na podobieństwo relacji damsko-męskich). Te analogie wywołują aprobatę wśród publiczności, szczególnie tej starszej, która naturę relacji zdążyła już dobrze poznać. 

Twórcy spektaklu zadają pytania nie tylko o początki kosmosu, ale snują też hipotezy o jego końcu. Nieco apokaliptyczne wizje nieograniczonej ekspansji wszechświata, prowadzącej do jego rozpadu, lub dominacji grawitacji, skutkującej sprowadzeniem wszystkiego do punktu, trochę przerażają. Można jednak na koniec odetchnąć z ulgą – przewidywane scenariusze sprawdzą się dopiero za kilka miliardów lat. 

Aktorzy dwoją się i troją, żeby tę opowieść o kosmosie opakować w jak najbardziej atrakcyjną formę. Czego tu nie ma! Jest gra w żywym planie, animacja lalek, rekwizytów i wszelkich przedmiotów (również tych niezidentyfikowanych), śpiew, taniec, gra na instrumentach, projekcje multimedialne i nagrania audialne – mieszanka iście wybuchowa. Przestrzeń sceniczna ewoluuje z minuty na minutę, jakby kosmiczne siły wzięły scenę w posiadanie. A może to scena przejęła kosmiczną energię? Tak oto teatr ze swoimi środkami (no może poza technicznymi atrakcjami w stylu zapadni i obrotowych scen) wychodzi naprzeciw dynamicznej naturze wszechświata. 

A co, jeśli któryś z widzów, oglądając Wielkie gorące szybkie puff, nie nadążał za zasadami grawitacji, różnicami między stopniami Kelwina, Celsjusza i Farenheita lub za charakterystyką elektronów? Nic nie szkodzi. Może w zamian poznał trochę lepiej zasady funkcjonowania teatru. A poza tym, kto powiedział, że młodzi widzowie muszą iść krok w krok za dorosłymi i poddawać się ich logice? Jak mówi w jednym z nagrań dziecięcy głos: „Są takie sprawy, za którymi myślenie po prostu przestaje nadążać”. 

Źródło:

Materiał nadesłany