EN

15.06.2023, 13:22 Wersja do druku

Koronki Sławomira Mrożka

„Policja. Noc zatracenia” Sławomira Mrożka i Andrzej Saramonowicz w reż. Andrzeja Saramonowicza w Teatrze Bagatela. Pisze Paweł Głowacki w „Krakowie i świecie”.

fot. Piotr Kubic

Wtorek

Chciałoby się zawołać: Sławomir Mrożek wiecznie żywy! Chciałoby się tak krzyknąć, bo przecież dziesiąta rocznica śmierci twórcy Tanga rychło minie - więc właśnie tak ktoś pewnie zawoła. Albo: Ponadczasowy Mrożek! Ewentualnie: Zawsze aktualny! A także: My wciąż z niego! f może jeszcze, choć od aparatu mowy, a zwłaszcza od mózgu pilnującego kolejności słów we frazach morderczo długich wymagałoby to wysiłku znacznego: Sławomir Mrozek jak stare wino - tym smako-witszy i celniejszy, im starsze komedie jego! Tak, wiecznie żywy jest Mrozek, jest skuteczny w każdej epoce - bo ludzie ciągle mówią. Dokładniej stan codziennej narracji polskiej ujmując - ciągle mówią starymi dobrymi kliszami. Dzwoniące literami klisze, językowe foremki,, koleiny, na amen znoszone szatki, zgrane single semantyczne, dyżurne piosnki, wytrychy zawsze skuteczne, zawsze pod ręką, łatwe i przyjemne w użyciu, sprawdzone w wiecowych bojach. „Cztery piki, skurczybyki!", a dalej: „Ciach w piach!". Któż nie pamięta tych pustych baloników, które grający w karty bohaterowie Tanga bezwiednie przepuszczają przez usta? I kolejny przykład, kolejny z tysięcy, a dziś, po latach bibliotecznego zimna, znów ciepły, bo niedawno powtórzony na premierze w Teatrze Bagatela. „Wszyscy już dawno przekonali się, że mamy najlepszy ustrój na świecie". Na samym początku Policji, teatralnego debiutu Mrożka z roku 1958, Więzień recytuje tę kliszę przed Naczelnikiem Policji. Klepie właśnie to, gdyż z dziada pradziada świetnie zna reguły operetki językowej - wie, iż wymodelowane kliszami ucho Naczelnika zawsze łaknie kliszy kojącej, bo niezmiennej i wiernej, a nie jakiegoś świeżego sensu podanego w formie, Boże chroń, dotychczas nieznanej, wymagającej ocknięcia się z miłego letargu, a chwilę później wysiłku zwanego myśleniem. Zanucić pieśń oczekiwaną, sprawdzoną - to jest niezawodna reguła miłości bliźniego. Ucho polskie niczym zakochana ryba w wodzie czuje się przy dzwoneczkach słów „Mrożek wiecznie żywy!" - dlatego Polak Polakowi dzwoni dzwoneczkami właśnie tymi. Wprawdzie nic, kompletnie nic trzy te na amen zmordowane słówka nie znaczą, ale za to Polak dzwoniący nimi ma pewność, że Polak słuchający dzwoneczków rozumie przekaz - dzwonienie bliźniego wlot pojmuje, gdyż tak naprawdę nic w dzwonieniu nie ma do rozumienia. Jest w nim tylko pocieszenie, które daje banał stary i pusty, ale za to swój.

Czwartek
Oto na obrazku taras, ogród w oddali, noc. Wyobraźcie sobie kilka, kilkanaście tych kresek. Ciemne niebo, tarcza księżyca przy górnej krawędzi kartki, a na tarasie troskliwy ojciec podnosi córeczkę, podnosi ją wysoko, jak najwyżej - żeby lepiej, dokładniej, bo z bliska zobaczyła księżyc! Ten na łamach amerykańskiego czasopisma „Esquire" z roku 1948 zamieszczony rysunek Saula Steinber-ga zachwycił młodego Mrożka. Tak samo jak chyba na tych samych łamach sportretowane przez satyryka-makabrystę Charlesa Addam-sa przerażenie faceta, który wrócił do domu z pracy i ujrzawszy w sieni zwisający z wieszaka płaszcz tak ogromny, że jego połowa leży na ziemi pod wieszakiem - potwornie dygoce na samą myśl, że za chwilę będzie musiał witać się z potwornym gościem, z monstrum, wielkoludem o wzroście minimum trzy metry. Troskliwość ojca, facet przerażony niewesołą przyszłością swojej dłoni - cudowne groteski. Dwa drobne kawałki życia, przez stare nawyki zmienione w dwie chwile czystego absurdu. Prócz klisz językowych istnieją bowiem także klisze zachowania, gestów, odruchów, min. Ale bywa również tak - a raczej bywa tak najczęściej - jak jest wPolicji, jak jest w wielu, bardzo wielu opowieściach Mrożka, nie tylko teatralnych. Może nawet we wszystkim, co napisał? Klisze językowe, na amen szatkując mózg, w konsekwencji na amen szatkują też życie, zmieniając człowieka w coś na podobieństwo sterowanej sznurkami marionetki lub wytresowanego cyrkowego pudla na rozkazach stereotypów. Mrozek wiecznie żywy...! To się tyleż mówi, co jest się przez to mówionym, sterowanym, prowadzonym. Mamy najlepszy ustrój na świecie...! Jedynym trudem Więźnia było tylko spokojnie poczekać, aż klisza ta dyżurna i wierna - sama z siebie wypełznie mu z ust.

Piątek
Naczelnik Policji, Więzień, Sierżant Policji, Żona Sierżanta, Generał, Policjant - oni wszyscy są w opowiastce Mrożka mówieni przez to, co od początku istnienia, jak podpowiada podtytuł, „sfer żandarmeryjnych", było powtarzane tak wiele razy, że stało się rzeczywistością. Ojciec podnosi córeczkę ku księżycowi, bo przecież od zawsze się mówi, że należy dzieciom ułatwiać poznawanie świata. Na widok trzymetrowego płaszcza niezapowiedzianego gościa gospodarz się poci, albowiem od pokoleń recytowany obyczaj nakazuje podać gościowi dłoń na powitanie, a do tego spojrzeć mu w oczy zaleca oraz uśmiechnąć się. Raz na zawsze powiedziane jest, że istota policji, jej los to łapać przestępców i w kryminale ich osadzać. A co biedna policja ma robić, Boże święty, kiedy rzeczywistość wyłamuje się z klisz i oto nikt już nie łamie prawa na ulicach, a na domiar tragedii bezgrzeszności jedyny bandzior, rodzynek ukochany, który siedzi w kryminale, właśnie się kaja i nie chce już występować przeciwko miłościwie panującej władzy, za to pragnie władzę ową z całych sił wspierać oraz bronić ją własną piersią?! Co, Jezusie najdroższy, policja ma czynić, gdy ustanowiony przez najstarsze definicje porządek rzeczy zaczyna chwiać się i gotów za chwilę runąć, grzebiąc sens istnienia ludzkiego podzbioru zwanego żandarmerią? Jak się podzbiór ów ratować powinien, kiedy odwieczne klisze działać przestają? Otóż - należy czym prędzej reanimować klisze, a wtedy życie wróci do odwiecznych, sprawdzonych, niezawodnych kolein! Mówiąc operacyjnie: trzeba ludność na ulicach po prostu prowokować w przebraniu, trzeba ją do kryminalnych, a najlepiej rewolucyjnych, antypaństwowych, oficjalny porządek obalających uczynków podjudzać, krzycząc: „Precz z Regentem i małoletnim Infantem!". A po drugie, zanim wyprodukuje się tym sposobem masy świeżuteńkich przestępców, przydatnych w zapełnianiu opustoszałych więzień - należy więzienne cele radośnie zapełnić sobą, to znaczy policjantami, na czele z samym Generałem! Słowem - czynami trzeba zwrócić życie wiernym starym komunałom, stylistycznym tikom, kliszom naj-wytrwalszym! I właśnie to bohaterowie dramaturgicznego debiutu Mrożka robią. I tym parają się również figury seansu „Policja. Noc zatracenia”, który w Bagateli wyreżyserował Andrzej Saramonowicz.

Niedziela
Nie kryję - przez głowę mi nie przeszedł nawet cień myśli, że Saramonowicz się podda, a właściwie, że zacznie od rezygnacji. Śrubokręt, piła tarczowa, młot, wiertarka, obcęgi, kilof, dłuto, spawarka, silikon oraz kit, lub choćby nożyczki, gumka do mazania, taśma klejąca i tycie spinacze. Po żaden z tych teatralnych przyrządów oraz materiałów służących wpierw do totalnego rozpieprzania literackiego oryginału, później zaś do klecenia z gruzów jakiejś nowej rzeczywistości, jakiegoś scenicznego pokurcza nachalnej aktualności - Saramonowicz nie sięgnął. Fantastyczna kapitulacja, cudne zaniechanie, niespotykany takt reżyserski. Pomijając kilka, kilkanaście „słów-wrzutek" współczesnych - Saramonowicz zostawił „Policję” w spokoju, niech sobie radzi bez pomocy, niech żyje bez laski, bez kuli, bez balkonika. To jest wręcz heroizm, nieludzka odwaga, rycerskość! Wziąć się za sztukę-staruszkę, za 6S-letnią sędziwą babinę (w teatrze nowoczesnym, niczym u kotów, wiek zdań i dialogów mnożyć trzeba przez dwa, tak bowiem teatr nowoczesny pędzi i pędzi) - i pozwolić jej na scenie żyć po swojemu, zasadniczo tak, jak pierwszego dnia na scenie Teatru Współczesnego w Warszawie?! Takie cuda - dziś?! Dziś, gdy z Szekspirów, Molierów, Czechowów oraz innych Brechtów na pstryknięcie robi się zawsze tego samego Januszka publicystycznego?! Nie zrobić Januszka z Mrożka, to jest pokora dziś nie do pojęcia! Pokora albo raczej coś w rodzaju konceptu,Policję bowiem Saramonowicz zostawił w spokoju, owszem, lecz nie zostawił jej całkiem samej. Dopisał swoje, ale dopisał nie w Policji, tylko obokPolicji, dokładniej zaś mówiąc - po niej.

Wtorek
Po części pierwszej, „Policji” prawie nietkniętej, grana jest część druga - utwór reżysera, farsa nazwana zamaszyście „Nocą zatracenia”, która jest, chce być jak gdyby ciągiem dalszym „Policji”, jej echem dalekim, późnym wnukiem. Powiadam „jak gdyby", gdyż z Policji przechodzi do „Nocy zatracenia” tylko Regent oraz Infant którzy w Policji są zaledwie słowami i postaciami na portrecie. Do tego Regent od dawna jest trupem w inwalidzkim wózku, zaś Infant, miast być godnym następcą wszystkich byłych przywódców sfer żan-darmeryjnych - stoczył się do poziomu miękkiego w nadgarstkach miłośnika futrzanych papuci o poranku. Cała reszta to - współczesność, rok 2023, Polska dziś. Polska dziś -w słowach Saramonowicza. W jego rytmie, jego intonacji, jego akcentach, które do kupy chcą być i są zestawem aluzji, wedle Saramonowicza właściwych dla ucha naszego dzisiejszego. Właściwych? Czyli jakich?

Środa
Za długie zdania, zbyt zawiłe dialogi, nie od razu wiadomo, o co chodzi... No i trzeba, panie drogi, główkować, a jak tu główkować, kiedy jasnych wskazówek do główkowania brak, bo nikt ze sceny nie mruga do nas wyraźnie, a właściwie w ogóle nie mruga... Już z dziesięć albo i piętnaście lat minęło, kiedy te refleksje widzów znużonych słychać było na Festiwalu Witolda Gombrowicza w Radomiu, gdzie prócz dzieł mistrza Witolda grano też poza konkursem sztuki Mrożka. Lat dziesięć, piętnaście minęło, a swą farsę o operetkowej władzy i operetkowej rewolcie, podszytej koturnową „religią dawnych rycerzy", Saramonowicz układa dziś ze zdań, którym niewiele brakuje do bycia kabaretowymi sztancami aluzji prostych, nawet prostodusznych, łatwych do przyswojenia, pozostawiających mózg w błogiej drzemce, albowiem wszystko jasne jest jak słońce. Z lęku przed widownią łaknącą kabaretowych oczywistości? Bo trzeba dbać o tak zwanego naszego widza, a on lubi kawę na ławie? Bo cóż pan chcesz - takie mamy czasy teatralne? A może z lenistwa? O lenistwie mówię, gdyż znając inne, inaczej i na innych stronicach ułożone słowa Saramonowicza -w zwykłą nieudolność ciężko uwierzyć. Tak czy siak - dopisał Policji, lecz na szczęście nie w niej, seans prostych, iście bokserskich uderzeń językowych, ociekających aktualnością, wywołujących na widowni, niestety trochę w stylu kynologicznych atrakcji doktora Pawłowa, zdrowy i momentalny rechot głębokiego rozumienia aluzji społeczno-politycznych. Starej finezji, starej ironicznej koronce dialogowej dopisał skecz polegający na wymianie solidnych oczywistości. Co najdziwniejsze zaś, najzabawniejsze oraz co zupełnie kłóci się z ową jakoby uczciwą i sprawdzoną opinią, że czasy mamy, panie drogi, takie, iż tylko najprostsza prostota jest w teatrze do zniesienia - aktorzy, zwłaszcza Adam Szarek i zupełnie niepodrabialny, osobny Marcel Wiercichowski, w językowych koronkach Mrożka czują się równie dobrze, swobodnie, co w oczywistościach Saramonowicza, o ile nie znacznie wygodniej, znacznie swobodniej i z ulgą w sercu, że wreszcie są na swoim miejscu. A przecież żaden z nich to nie siwy dziadek, nostalgicznie zagubiony w zamierzchłych czasach swej młodości. Jeśli człowiek mówiący zdania sprzed lat 65 jest w moim wieku i bez problemów pojmuje, co mówi, i na dodatek czyni to z lekkością i finezją godną tego, co mówi - niby dlaczego ja miałbym nie pojmować zdań tych samych, sunących do mnie ze sceny?

Piątek
W sierpniu minie 10 lat od śmierci Sławomira Mrożka. We wszystkich jego sztukach jest w istocie tak, jak było już w pierwszej. Ślady taniej aktualności. Mrozek nie stworzył Policji z zemsty za mandat, który mu ówczesna Milicja Obywatelska wlepiła za picie nocą na Plantach wódki z Ludwikiem Flaszenem, zwanym przez kolegów Butelenem. Stworzył ją, gdyż ludzie ciągle mówili i mówili, tracąc siebie w oczywistościach wygodnych klisz. Obawiam się, że Saramonowicz ułożył Noc zatracenia, aby dopiec bogoojczyźnianym rycerzom, którzy swym bitewnym wyciem nie pozwolili rzeczonej nocy Saramonowiczowi spać spokojnie.

Tytuł oryginalny

Koronki Sławomira Mrożka

Źródło:

Kraków i świat nr 6

Autor:

Paweł Głowacki

Data publikacji oryginału:

01.06.2023