Mozart miał 12 lat, kiedy napisał operę "Bastien i Bastienne". Wykonawczynie, które podziwialiśmy w sobotnie popołudnie w Kórniku, zaledwie rok więcej.
Akcja opery rozgrywa się w ogrodzie. Szkoda tylko, że tego oryginalnego pomysłu nie udało się zorganizować w arboretum, skoro jego wykonawczynie pokonały aż Ocean.
"Bastien i Bastienne" to typowa sielanka pasterska rodem z sentymentalizmu. Młoda pasterka Bastienne pogrąża na jest w rozpaczy, ponieważ jej ukochany - Bastien, odsunął się od niej skuszony wdziękami bogatszej dziewczyny. Ale od czego są czarodzieje i wróżbici. Colas, bo o nim mowa, podpowiada młodej dziewczynie, co ma zrobić. Obojętność pasterki daje efekt. Całość kończy się jak na sentymentalną opowiastkę szczęśliwie. Lubię tę operę Mozarta, zwłaszcza jeśli wykonują ja dzieci. Słyszałem i oglądałem już wersję w wykonaniu chłopców, tym razem we wszystkie postaci wcieliły się dziewczęta. Mnie najbardziej spodobała się Cecilia MacArthur, która zagrała męską postać Colasa. Ale trudno odmówić wdzięku Nataszy S. Gawlick (Bastien) i Anicie Benkov (Bastienne). Wszystkie dziewczęta są uczennicami Szkoły Muzycznej Barbary S. Gawlick w Bostonie. To świetny przykład, jak należy kształcić dzieci i młodzież. Barbara S. Gawlick stara