"Kordian" Juliusza Słowackiego w reż. Jana Englerta w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.
Na 250-lecie teatru publicznego w Polsce - Słowacki w Narodowym. Po wrocławskich "Dziadach" bez skrótów Michała Zadary to kolejne atrakcyjne wystawienie klasyki romantycznej w dużej skali. Tym razem jednak skróty są. Jan Englert chciał zrobić z "Kordiana" metafizyczny kabaret, ironiczną opowieść o polskich rojeniach - co pasuje zresztą do polemiki Słowackiego z mickiewiczowskim mesjanizmem. Kordianów jest więc aż trzech, jeden stary i dwóch młodszych. Po to, by Jerzy Radziwiłowicz mógł z dystansem przyglądać się z boku, jak Marcin Hycnar i Kamil Mrożek rzucają się w wir wydarzeń, błądzą, wchodzą w koronacyjny spisek przeciw carowi (Oskar Hamerski). Skrócony wstęp sytuuje narodową historię w kosmicznym planie. Danuta Stenka jako Archanioł i Mariusz Bonaszewski jako Szatan stwarzają metafizyczną ramę dla polskich losów. Szatan rzuca "język Balaama oślicy" i zgodnie z wizją Słowackiego powstaje "mówców plemię": w korowodzie zjawiają