"Kordian" Juliusza Słowackiego w reż. Jana Englerta w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.
Takie przedstawienie zdarza się raz na dziesięć lat albo i rzadziej. Przedstawienie, które podtrzymuje wiarę, że teatr nadal jest zdolny wadzić się z tym, co najważniejsze. Żywe, nawet drapieżne, teatralnie zachwycające i mądre. Sam scenariusz mógłby być tematem odrębnej, poważnej analizy. Janowi Englertowi udało się zawrzeć w dwugodzinnym widowisku wszystkie najistotniejsze tropy tragedii, otworzyć ją na dopływy zewnętrzne (wiele tu cytatów z innych utworów, także Wyspiańskiego), zakotwiczyć w dziejach scenicznych i silnie związać ze współczesnością. Kordianów jest w tym spektaklu trzech: Stary (Jerzy Radziwiłowicz) i dwóch młodych, Kordian I (Marcin Hycnar) i Kordian II (Kamil Mrożek), Laury są dwie, starsza (Ewa Wiśniewska) i młodsza (Anna Grycewicz), a Wiolett aż pięć. Nie dla kaprysu, ale by wydobyć powtarzalność polskich pytań, ich uporczywy pochód przez pokolenia, aby zderzyć ze sobą młodość i doświadczenie. To nie prz