Życie Korczaka oddano z detaliczną skrupulatnością. Jest on od początku męczennikiem, co przeszkadza, bo widz oczekuje tragedii od pierwszych scen spektaklu. W takiej perspektywie trudno zrozumieć prawdziwą wyjątkowość lekarza i jego postawę - o spektaklu "Doktor Korczak" w wyk. Himawari Theatre Group Inc pisze dla e-teatru Agnieszka Kłos.
Pamiętacie wiersz Zbigniewa Herberta "Pan od przyrody"? Autor opowiedział w nim historię niezwykłej przyjaźni dziecka z dorosłym. O tym samym jest "Doktor Korczak" Szłam na to przedstawienie zaciekawiona jak zabrzmi Korczak po japońsku. Rozumiem Korczaka po czesku, niemiecku, żydowsku, no w ostateczności po fińsku, ale po japońsku? To już szczyt wyrafinowania. Tymczasem sztuka grana po japońsku zamiast oddalić, przybliżyła historię żydowskiego lekarza, opętanego ideą ochrony dziecka w każdych okolicznościach. W przypadku osób wielkich, a do takich należał Korczak, nieuniknione jest porównywanie wyobrażonego pierwowzoru z bohaterami poszczególnych inscenizacji albo ekranizacji. Pojawienie się na scenie starego doktora przywołało we mnie obrazy innych doktorów, których pamiętałam. Choćby tego z filmu Agnieszki Holland, w którym główną rolę zagrał Wojciech Pszoniak. Filmowy "doktór" miał swój nerw, wkurzenie i butelczynę schowaną