- Swinarski po każdej sekwencji podchodził do aktorów i coś im szeptał. Powtórzenia sceny dawały jeszcze większą karykaturę postaci. Łomnicki proponował dziesiątki ujęć, kroków, min od razu gotowych, zrobionych - o ostatniej próbie "Pluskwy" w reż. Konrada Swinarskiego w Teatrze Narodowym pisze Elżbieta Baniewicz w Twórczości.
Podest sięgający pierwszego balkonu był w "Balladynie" Hanuszkiewicza głównym elementem scenografii. Bożena Dykiel z rozwianym blond włosem jako Goplana ze swą świtą - Skierką i Chochlikiem - na słynnych hondach przejeżdżała z hukiem półkoliście wyprofilowaną trasę nad głowami widzów. Piorunujący efekt zaskoczenia. Publiczność krzyczała ze strachu i radości. Do rannych prób "Pluskwy" Majakowskiego nie opłacało się całej konstrukcji demontować. Zresztą z wysokości piętra, uważał Swinarski, lepiej było widać całą scenę. Na górze pod środkowym balkonem stawiano mu krzesło i stolik reżyserski, służący głównie jako podpórka do popielniczki. Mikrofonu nie używał. Wszystkie uwagi przekazywał aktorom bezpośrednio i indywidualnie, tak, żeby koledzy nie słyszeli. Aby osiągnąć tę intymną bliskość zbiegał prawą stroną podestu na scenę, coś szeptał wybranej osobie i szybko tą samą drogą wracał na miejsce. W czasie próby po