- Nie opowiadam historii o globalnej katastrofie. To jest apokalipsa dziecinnego pokoju, podwórka i małżeńskiego łóżka - AGATA DUDA-GRACZA o premierze "Apokalipsy. Skróconej historii maszerowania" w łódzkim Teatrze im. Jaracza.
Tomasz Gromadka: Punktem wyjścia jest średniowieczna apokalipsa "Zapytania Jana" nieznanego autora. O czym opowiada? Agata Duda-Gracz: O buncie będącym początkiem aktu stworzenia. O tym, jak z samotności i potrzeby dawania życia ulepieni zostali ludzie "na obraz i podobieństwo" szatana - swego stwórcy. To znaczy, że szatan jest pozytywną postacią? - To zależy. Dla człowieka jest ojcem i dawcą życia. Dla Boga jest zdrajcą i siewcą zamętu; za to czeka go kara "ognia i wiecznego potępienia", a wraz z nim tych, których stworzył. I nie ma tu znaczenia, czy byli dobrzy czy źli. Sam fakt istnienia jest wykroczeniem przeciw boskiemu porządkowi. Fragmenty tekstu zderza pani z własnym scenariuszem o współczesnych ludziach. Czeka nas apokalipsa? - Nie opowiadam historii o globalnej katastrofie. To jest apokalipsa dziecinnego pokoju, podwórka i małżeńskiego łóżka. Pani bohaterowie są przeklęci? - Z założenia są po niewłaściwej stronie.