XII Międzynarodowy Festiwal Teatrów Plenerowych i Ulicznych FETA podsumowuje
Grażyna Antoniewicz w Polsce Dzienniku Bałtyckim.
Tradycyjnie, jak co roku, Międzynarodowy Festiwal Teatrów Plenerowych i Ulicznych - FETA zaczął się w deszczu. Artyści mokli, mokły aluminiowe pegazy, ale publiczność dopisała. Trudno się było przebić przez tłum, żeby cokolwiek zobaczyć. Elwira Twardowska, szefowa festiwalu, zaklinała deszcz, jak zwykle skutecznie, i następnego dnia rozjaśniło się. Ta FETA była inna niż zwykle. Przyznaję, zabrakło mi kolorowych parad, kuglarzy, szczudlarzy, clownów - nieoczekiwanie pojawiających się wśród tłumu - radości, święta ulicy. Tym razem przyjechały teatry ze spektaklami mówiącymi o poważnych problemach świata, o wojnie, tułaczce, bezdomności... Teatry znakomite, z górnej półki, ale nie wszystkie znalazły czytelną formę wyrazu. Choć jestem wielbicielką Teatru Novogo Fronta z Pragi, poczułam się rozczarowana ich spektaklem "Doppelganger". Zachwycało aktorstwo, cyrkowe umiejętności, sprawność fizyczna i inscenizacja, ale tak jak i inni