Jeśli dyrekcja Opery na Zamku nie porozumie się z właścicielem budynku po kinie Colosseum, czeka ją los sceny objazdowej. Wszystko za sprawą nagłej zmiany kwoty czynszu, oczekiwanej przez właściciela budynku po kinie. Nagłej i wyższej aż o 70 procent. Zarząd województwa propozycji tej przyjąć nie chce i me może. Rozmowy trwają. Ponoć jest szansa na kompromis - pisze Artur Daniel Liskowacki w Kurierze Szczecińskim.
Miejmy nadzieję, że będzie on zdrowy. Dla Opery. Bo mimo kulturotwórczych zalet ulokowania jej w domach kultury Polic, Goleniowa czy Stargardu - co bywa podawane jako argument za - nie sądzę, by było to rozwiązanie sensowne. Obawiam się skądinąd, że szukanie rozwiązań w ostatniej chwili może się tu okazać niebezpieczne. Na dziś, i na przyszłość. Teatr taki jak opera źle znosi prowizorkę. Nie da się go przenieść w walizce, pokazywać na scenie po wsiach i miasteczkach, zachowując jego artystyczny potencjał, a potem - jakby nigdy nic - odtworzyć z nicości. Chyba że, faktycznie, odtwarzanie to zacznie się od zera. Pozostaje wierzyć, że się ten licznik nie wyzeruje. I że tymczasowa scena Opery - gdziekolwiek powstanie - nie stanie się sceną tymczasowości, czyli wspomnianej prowizorki. Apotem? Są w naszym regionie dobre przykłady na powrót teatrów - do nowych lub odnowionych siedzib - i do formy. Tak było z Pleciugą i z Bałtyckim Teatrem Drama