- To naturalne, że jeśli ktoś obejmuje ster w tak dużym teatrze jak Stary, pojawiają się zgrzyty. Tak jak pojawiają się zgrzyty, kiedy zwrotnicę przekłada się na nowe tory - mówi Jan Klata, dyrektor Narodowego Starego Teatru w Krakowie.
Maria Mazurek: Dlaczego Pan chciał się ze mną spotkać? Jan Klata: Czas na pierwsze podsumowania. Kończę swój pierwszy pełen sezon w Starym - sezon Swinarskiego. W sztuce owoce działań można oceniać z pewnym opóźnieniem, z perspektywy czasu. Myślę, że nadszedł moment na pierwsze refleksje: co stało się przez ten czas w Starym, co się zmieniło, co nam wyszło, a co nie. - Wzbudził Pan moją podejrzliwość tym zaproszeniem. Że ma ono coś wspólnego ze zmianą ministra kultury. Nie boi się Pan, że nowy szef resortu może Pana odwołać? - W Polsce panuje kult podejrzliwości. Nie lękajmy się! Otrzymałem kontrakt do końca sierpnia 2017 roku, z możliwością przedłużenia. Wielką wartością społeczeństwa demokratycznego jest trzymanie się ustalonych zasad i pewien rodzaj odpowiedzialności za starannie podjęte decyzje. Wróćmy więc do 2 stycznia 2013 roku. Obejmuje Pan stanowisko dyrektora teatru w atmosferze, delikatnie mówiąc, niesprzyjającej.