Niegdyś dostać angaż w Warszawie, to był awans, jakby Pana Boga za nogi złapać. Konserwatywna Warszawa swoim skostnieniem przestała przyciągać młodych. Robili swoje w małych miastach, zdobyli rozgłos, nawet Warszawa to
usłyszała, daje nagrody. Ale stało się: nie ma już prowincji, więc nie macentrum. To se ne vrati - specjalnie dla e-teatru pisze Anna Schiller.
Pewien widz z Ameryki zachwycił się "Weselem" Grzegorzewskiego i chciał się dowiedzieć, o czym to jest. Gdy mu objaśniono, spytał: "A jak będzie wolność, nie będziecie tego grać?". Pierwsza odpowiedź z 1989 roku: Nie będziemy. Ani żadnej klasyki narodowej, patriotycznej. W przeprowadzonej wtedy ankiecie na temat Teatru Narodowego, któryś z artystów wypowiedział się, że taki teatr stracił rację bytu i należy go zlikwidować. Z akceptacją przyjęto koncept profesor Marii Janion o końcu paradygmatu romantycznego, co w praktyce teatralnej oznaczało wykluczenie wielkich dzieł o tematyce narodowej. A kiedy wolność, demokracja i Europa pokazały pazury, teatr pokornie wrócił do klasyki. Powrócił różnymi ścieżkami: ubierał ją w dzisiejszy strój, styl dostosowywał do powszechnie panującej podkultury czy wykorzystywał tekst do sklecenia własnego scenariusza. Używanie cudzych słów do napisania własnej, z konieczności gorszej, sztuki jest naduż