30 października zakończyły się kilkumiesięczne prace nad projektem Wirtualnej Czytelni Performatywnej, realizowanej przez Teatr Czwarta Scena w ramach programu „Kultura w sieci”.
W efekcie ogłoszonego w czerwcu otwartego konkursu na nową formę dramatyczną – jednoaktówkę internetową – organizatorzy otrzymali 38 prac, spośród których jury (w składzie: Katarzyna Błaszczyńska, Zuzanna Bojda i Artura Pałyga) wybrało do realizacji pięć tekstów autorstwa: Anny Furmanowicz, Michała Łukowicza, Darii Sobik i Mariusza Gołosza, Ewy Sułek, Andrzeja Tietza.
Powstałe w ramach projektu spektakle internetowe w reżyserii Katarzyny Kostrzewy, Mateusza Znanieckiego, Bartłomieja Błaszczyńskiego, Marii Baładżanow i Michała Piotrowskiego to swoisty przekrój przez gatunki i tematy, tworzące dziś polską scenę teatralną. Przede wszystkim jednak jest to próba poszukiwania odpowiedzi na pytania o przyszłość teatru w dobie pracy zdalnej, o teatr telewizji w dobie nowych mediów, a także o możliwość ewolucji samego pisarstwa dramatycznego.
W nagraniach wzięło udział ok. 50 artystów i artystek, a efekty ich pracy można oglądać za darmo na stronie internetowej czytelniaperformatywna.pl
Projekt zrealizowano w ramach programu Narodowego Centrum Kultury „Kultura w sieci” oraz ze środków budżetu Miasta Katowice.
Opisy poszczególnych realizacji:
„Łóżko” Anny Furmanowicz w reżyserii Katarzyny Kostrzewy
Ona i On. Prosta historia. Związek jakich wiele. Tak przynajmniej mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. W tym związku czegoś jednak brakuje. Czegoś bardzo ważnego. Poczucie tej nieobecności naznacza każdą rozmowę i daje się odczuć w najbardziej nawet prozaicznych, codziennych sytuacjach. Czy można wieść wspólne życie w obliczu pustki? Czy brak tego, co dla związku fundamentalne, da się zapełnić poprzez skierowanie uwagi na inną nieobecność?
„Łóżko” Anny Furmanowicz to opowieść o życiu obok siebie, o mijaniu się w codziennej komunikacji z bliską osobą. Chociaż w zasadzie, po czym poznać taką bliskość? Kiedy zaczyna się miłość? Wraz z pierwszą randką, pierwszym zbliżeniem czy pierwszym kredytem? I czy w ogóle da się ją jakoś wycenić?
„Dobra” Michała Łukowicza w reżyserii Mateusza Znanieckiego
Emigracja zarobkowa, ubóstwo, brak marzeń. Z taką wizją rzeczywistości raczej trudno sobie poradzić. Jak przezwyciężyć wieczne zmęczenie, będące efektem zmagań z losem i otaczającym światem? Czy w obliczu kolejnych niepowodzeń bądź niefortunnych zbiegów okoliczności, można jeszcze liczyć na odrobinę światła? A może właśnie dystans i prostota pozwolą stawić czoła zbyt skomplikowanemu na co dzień światu? Może nie o nadęcie czy ambicje tu chodzi, a po prostu o odrobinę spokoju?
„Dobra” Michała Łukowicza podejmuje temat emigracyjnego ubóstwa w sposób nietypowy, co nadaje historii niezwykłego uroku. Autor obdarzył postaci osobliwym językiem i składnią. Jak zauważa reżyser, Mateusz Znaniecki: „Dzięki temu tematy, które na pierwszy rzut oka mają duży ciężar, stają się lekkie. To właśnie zaproponowany przez autora dystans sprawił, że postanowiłem przyjrzeć się bohaterom tekstu i ich historii”.
„bierz co chcesz, wszystko weź, nawet deszcz” Darii Sobik i Mariusza Gołosza w reżyserii Bartłomieja Błaszczyńskiego
Zegar tyka nieubłaganie. Zbliża się koniec świata. Tego wielkiego, za oknem, jak i tego najmniejszego, intymnego, zamkniętego w czterech ścianach mieszkania, pomiędzy dwiema osobami. Bliskimi sobie osobami, którego jednak nie potrafią tej bliskości w obliczu narastającego zagrożenia utrzymać. Albo przynajmniej tak im się wydaje. Jaki efekt mogą przynieść proste rozmowy o trudnych sprawach?
Tekst „bierz co chcesz, wszystko weź, nawet deszcz” Darii Sobik i Mariusza Gołosza to pełen błyskotliwego napięcia dialog, w którym mikro- i makroświat przeplatają się ze sobą nieustannie. Dlatego też reżyser, Bartłomiej Błaszczyński, zdecydował się na użycie w tej realizacji formuły paradokumentu czy raczej mockumentu – znanej chociażby z seriali „Pamiętniki z wakacji”, „Ukryta prawda” czy „Trudne sprawy”. Pozwala to przyjrzeć się problemom w małej skali z perspektywy masowej, zuniwersalizowanej kultury, a tym samym przenieść je na płaszczyznę problemów świata. Bo czy ma on dalej sens, jeśli nie będziemy potrafili się dogadać?
„Ikona i słoik” Ewy Sułek w reżyserii Marii Baładżanow
W latach 40. XX wieku polscy obywatele narodowości białoruskiej byli w mniej lub bardziej nachalny sposób zachęcani przez władze polskie do wyjazdów do ZSRR. Tłumaczono to kwestią niskiej świadomości narodowej, która miała być przeszkodą w powojennym odbudowywaniu państwa. Wyjazdy całych rodzin, choć najczęściej kobiet z dziećmi, odbywały się nierzadko w atmosferze terroru ze strony polskiego podziemia zbrojnego. Przygraniczne wschodnie tereny dzisiejszej RP wciąż noszą znamiona tych przesiedleń, a w pamięci mieszkańców Podlasia pulsuje niezabliźniona rana…
„Ikona i słoik” Ewy Sułek to opowieść, której akcja toczy się w Hajnówce, jednej z miejscowości o największym procencie ludności pochodzenia białoruskiego. Autorka pozwala swoim bohaterom w nieoczywisty – pełen melancholii, ale i żartu – sposób powrócić do traumatycznych wydarzeń sprzed lat. Zatarte wspomnienia, niepamięć, a nawet zbiorowa amnezja, okazują się sposobem na ucieczkę od widm przeszłości.
„I Want to Break Free” Andrzeja Tietza w reżyserii Michała Piotrowskiego
Walka o niepodległość nigdy się nie kończy. Zawsze gdzieś toczy się wojna, na którą czasem przymykamy oczy, a czasem po prostu przechodzimy obok niej nieświadomie. Tymczasem rewolucja nigdy się nie kończy. Bo rewolucja jest kobietą. Czasem ma delikatną twarz 16-letniej dziewczyny, nieznającej świata, w którym nie byłoby bólu i strachu. Ale może też przybrać rysy świadomej buntowniczki, która organizuje kobiece oddziały do walki z najeżdżającymi jej dom terrorystami, bądź zatroskanej matki, która z uchodźctwa śledzi informacje o walczącym synu. Bo kiedy dookoła nie ma już mężczyzn, kobiety są zmuszone pokazać skrywaną pod hidżabem siłę.
Tekst „I Want to Break Free” Andrzeja Tietza opowiada o syryjskich buntowniczkach, które zrywają z wizerunkiem cichych i skrytych kobiet, na co dzień niewidocznych zza kulturowej oraz religijnej zasłony. Kobiet, które jeśli już idą do kuchni, to przygotowują w niej koktajl Mołotowa. Kobiet, dla których walka o wolność do samostanowienia jest codziennością. To także opowieść o sile siostrzeństwa, mocniejszej niż jakiekolwiek więzy krwi.