Główna scena "po kostki w wodzie", zalane urządzenia akustyczne, regulatory świateł scenicznych, zamoknięta kurtyna - tak od piątku [17 sierpnia] wygląda Teatr Śląski po przypadkowym uruchomieniu systemu przeciwpożarowego. Trwają poszukiwania winnego i osuszanie przemoczonych sprzętów.
W Teatrze Śląskim w wakacje trwa remont. Wymieniane są instalacje, sprawdzane podłączenia, konserwowane sprzęty. Słowem, przygotowuje się wszystko do nowego sezonu. W piątek przy głównej scenie pracowała ekipa robotników, gdy włączyła się instalacja przeciwpożarowa. Zadziałało pięć pomp, sceniczne zraszacze i tzw. deszcz sceny. W niecałą minutę na deski spadło około tysiąca litrów wody - ponad jedna trzecia całego zbiornika. Szkód jeszcze nie oszacowano, wiadomo jednak, że są spore. Winnego na razie nie ma. - Czujki przeciwpożarowe są dość wrażliwe, potrafią wyczuć dym z dużej odległości. Nigdy jednak nie włączały się same, dlatego myślimy, że zawinił człowiek. Prowadzimy wewnętrzne dochodzenie, żeby ustalić, kto zawinił - mówi Krystyna Szaraniec [na zdjęciu], dyrektorka Teatru Śląskiego. - Cały system przeciwpożarowy sprawdza się raz na rok. Robi się także specjalne próby i na sekundę uruchamia system zraszaczy