EN

11.01.2021, 09:06 Wersja do druku

Katarzyna Kalwat: Jacek Poniedziałek wydał mi się osobą odpowiednią, bo to jego historia

- Interesuje mnie to, czy ten zawodowy, medialny, artystyczny sukces jest w stanie skompensować wykluczenie, które towarzyszy tożsamościowemu pęknięciu. Czy w ogóle da się je pokonać, czy można się tylko z nim pogodzić i zrobić z niego atut - mówi reżyserka Katarzyna Kalwat. Rozmawia Mike Urbaniak w Wysokich Obcasach.

fot. Magda Hueckel

Mike Urbaniak: Didier Eribon zawładnął sercami wielu w polskim teatrze. Twoim z jakiego powodu?

Katarzyna Kalwat: Z tego, że opowiada o byciu w tożsamościowym rozkroku, o byciu między różnymi tożsamościami, między klasami i grupami społecznymi, między polami zawodowymi, o byciu w stanie permanentnej nieadekwatności i niekoherencji. Ta niekoherencja wynika z habitusu pierwotnego i habitusu wtórnego – że posłużę się ideą Pierre’a Bourdieu, na którego Eribon się powołuje, bo przecież cały „Powrót do Reims” jest bardzo intertekstualny; z ogromną liczbą cytatów, odwołań, nawiązań.

W jego tekście fascynuje mnie najbardziej połączenie czegoś, co nazwałam osobistym wyznaniem – szczególnie w momentach, które dotykają inicjacji seksualnej homoseksualnego chłopaka, który nie może być w zgodzie ze swoją tożsamością na przemocowej francuskiej prowincji – z bardzo dyskursywnym, akademickim językiem, który stał się dla Eribona narzędziem do opowiedzenia o swoim wykluczeniu.

Fenomen języka fascynuje cię od dawna.

– Tak. W tym przypadku to język, który dystansuje się od bólu, od intymnej historii, co paradoksalnie pozwala Eribonowi na jej opowiedzenie. Biografia zostaje zapośredniczona przez akademicką narrację. Z autorem scenariusza, Beniaminem Bukowskim, bardzo długo szukaliśmy sposobu na rozwikłanie tego paradoksu. Często język mówiący o wykluczeniu sam okazuje się wykluczający przez swoją hermetyczność. W każdym razie performatyka dyskursywna książki Eribona połączona z osobistym wyznaniem jest czymś, co doskonale wpisuje się w to pęknięcie tożsamościowe, społeczne, klasowe, od którego zaczęliśmy i które posiada Eribon.

Nie tylko on.

– Właśnie dlatego ten tekst nas tak uwodzi, a nawet porywa, bo jest o tym, z czym mierzy się wielu z nas.

Ty się z nim mierzysz w spektaklu z pomocą Jacka Poniedziałka.

– Jacek wydał mi się od razu osobą odpowiednią, bo to jest jego historia. Historia kogoś, kto przechodzi z jednego pola społecznego do drugiego i jest nim w tym przypadku pole sztuki, które pozwala mu swoją historię opowiedzieć z perspektywy człowieka sukcesu. Interesuje mnie to, czy ten zawodowy, medialny, artystyczny sukces jest w stanie skompensować wykluczenie, które towarzyszy tożsamościowemu pęknięciu. Czy w ogóle da się je pokonać, czy można się tylko z nim pogodzić i zrobić z niego atut. To moja idée fixe, bo w tym świecie dystynkcji, gdzie kapitalizowane jest każde dobro, również wykluczenie, bycie w zgodzie ze sobą jest gestem, który powinien być źródłem siły.

„Powrót do Reims” wydaje się stworzony dla dzisiejszej Polski. Kraju, gdzie prowadzona jest państwo-kościelna kampania nienawiści wobec osób LGBT+ i gdzie w ostatnim czasie wychodzi coraz więcej niezwykle ciekawych książek o ludowym pochodzeniu większości Polek i Polaków, żeby tylko wspomnieć „Baśń o wężowym sercu” Radka Raka, „Bękarty pańszczyzny” Michała Rauszera czy „Ludową historię Polski” Adama Leszczyńskiego. Zeitgeist?

– Jak najbardziej. Myślę, że jesteśmy teraz w przełomowym momencie, w którym potrafimy poddać rewizji naszą historię i zrobić z tego atut. Czuć też tego ducha czasu podczas licznych protestów kontestujących neoliberalny porządek fundujący nam coraz większe rozwarstwienie społeczne, pogłębiającą się przepaść klasową. To wszystko aż się prosi o krytyczną wiwisekcję, bo gołym okiem widać, że ten system nie działa. Żyjemy w kraju, w którym, jeśli czegoś chcesz, musisz się na to złożyć – na odnowienie oddziału szpitalnego, na operację dla dziecka, na wszystko, bo ten kraj nie gwarantuje już niczego. Jednocześnie mamy megakorporacje neoliberalnych bogaczy, którzy płacą podatki w rajach podatkowych. Bogatsi stają się coraz bogatsi, biedniejsi coraz biedniejsi. Wychodzą więc teraz w związku tym wszystkie kwestie dotyczące ucisku, wstydu społecznego i każą nam przeanalizować to, co dzieje się dookoła.

Może to jest też czas, by pogrzebać ten fałszywy pogląd o zamożnych wielkomiejskich gejach w kontrze do niezamożnej konserwatywnej prowincji? Eribon może tu być pomocny? Znajdziemy jakiś wspólny grunt?

– Wspaniale, że o to pytasz, bo widzę w tym wielką siłę – siłę solidarności. Dzisiejsze ruchy społeczne są coraz bardziej zróżnicowane. Zobacz, co się zaczęło dziać w trakcie Strajku Kobiet, szczególnie w mniejszych ośrodkach – kobiety, mężczyźni, osoby LGBT+ i te chodzące regularnie do kościoła stanęły razem. Zobacz, jakie było wsparcie od tramwajarzy, taksówkarzy, ludzi kultury. Może w końcu zdamy sobie sprawę z tego, że manipulują nami politycy i te wszystkie podziały służą tylko im.

fot. Monika Stolarska

Zauważyłem, że spektaklami inspirowanymi twórczością Eribona, ale i twórczością będącego pod jego wielkim wpływem Édouarda Louisa zajęły się w naszym teatrze same kobiety: najpierw Ewelina Marciniak, potem Anna Smolar i teraz ty. Znamienne.

– Rzeczywiście, masz rację, znamienne. Być może ten rodzaj wykluczenia, który jest tak mocno związany z płcią, daje nam specjalny dostęp do kwestii związanych z walką o swoje prawa. A ona przecież nieustannie trwa, także w polskim teatrze, będącym nadal skrajnie hierarchiczną i patriarchalną instytucją.

Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo.

– I łatwo nie jest. Także teraz, kiedy sytuacja spowodowana pandemią nieustannie wypływa na naszą pracę i destabilizuje proces twórczy. Zrobiliśmy spektakl teatralny, który teraz musimy – z racji internetowej transmisji – zrobić de facto na nowo. Mówię ci, Mike, to jest masakra. To jest wywracanie naszej pracy do góry nogami, narażanie naszych spektakli na niebezpieczeństwo pokazywania ich widzom przy pomocy kamery, która przecież może wszystko zgubić. To jest wbrew teatrowi, przeciw jego istocie. Ale cóż, mam nadzieję, że ten koszmar w końcu minie i że zobaczymy się na żywo w teatrze. Bardzo bym już tego chciała.

* Katarzyna Kalwat – reżyserka, której interdyscyplinarna działalność lokuje się pomiędzy teatrem, sztukami wizualnymi, operą i nauką o języku. Studiowała psychologię na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz reżyserię na Wydziale Reżyserii Akademii Teatralnej w Warszawie. Stypendystka Rządu Francuskiego, Fundacji Cité internationale des arts w Paryżu, laureatka wielu nagród, m.in. Grand Prix 22. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej. Swoje umiejętności kształtowała, uczestnicząc w warsztatach, m.in. w Thalia Theater w Hamburgu oraz w berlińskim Volksbühne. W jej ostatnich pracach przeważa refleksja nad relacją języka i rzeczywistości, ze szczególnym uwzględnieniem możliwości badania języka, jego wewnętrznych ograniczeń i performatywnej siły. Pochodzi z Krakowa, mieszka w Warszawie.

** Beniamin M. Bukowski „Powrót do Reims”, na podstawie książki pod tym samym tytułem autorstwa Didiera Eribona; reżyseria, scenografia i kostiumy Katarzyna Kalwat.

Spektakl będzie można zobaczyć 10 stycznia o godz. 20.00 online na platformie vod.nowyteatr.org. Koszt dostępu to 15 zł.

Tytuł oryginalny

"Jacek Poniedziałek wydał mi się osobą odpowiednią, bo to jego historia". Spektakl "Powrót do Reims" dzisiaj online

Źródło:

Wysokie Obcasy online
Link do źródła

Wszystkie teksty Gazety Wyborczej od 1998 roku są dostępne w internetowym Archiwum Gazety Wyborczej - największej bazie tekstów w języku polskim w sieci. Skorzystaj z prenumeraty Gazety Wyborczej.
Autor:

Mike Urbaniak

Data publikacji oryginału:

10.01.2021

Wątki tematyczne