Teatr coraz częściej zauważa, że Polska jest krajem katolickim. I pyta - co to za katolicyzm? Wprowadzenie wątków religijnych służy reżyserom do próby analizy katolicyzmu po polsku, tworzenia portretu zbiorowego katolika znad Wisły - pisze Aneta Kyzioł w Polityce.
Jeszcze do niedawna sfera sacrum interesowała nielicznych współczesnych reżyserów: Piotra Cieplaka, Piotra Tomaszuka i Tadeusza Słobodzianka. Ostatnio coś drgnęło. Najpierw młodzi dramatopisarze zajęli się tematem upadku autorytetu Kościoła. Następnie trzydziestoletni reżyser Jan Klata przyznał się do noszenia w kieszeni różańca i wystawił "Lochy Watykanu", w których wyśmiał polski ckliwy, cepeliowy katolicyzm. Wkrótce inny trzydziestolatek Przemysław Wojcieszek dołączył ze swoimi małymi moralitetami. Reszty dokonali politycy, w każdej sytuacji gotowi powoływać się na katolickość polskiego społeczeństwa, jego przywiązanie do wiary i papieża. Na reakcję reżyserów nie trzeba było długo czekać: na scenach pojawili się dawno tu nie widziani księża i zakonnice, w kilku spektaklach znalazła się postać przypominająca Jana Pawła II. Przedstawienia te zyskały nowych recenzentów, głównie w osobach posłów i radnych z LPR, specjalizując