Rozmowa z Patrykiem Gackim, autorem konceptu, reżyserem i choreografem spektaklu „Pan Zaraz” formacji Dziki Styl Company zrealizowanego ze środków miasta Gdańska w ramach Stypendium Kulturalnego. Premiera 30 maja na 14. Gdańskim Festiwalu Tańca.
Ostatni raz rozmawialiśmy po „Radio Żelaza”, produkcji dream teamu Fiuk-Gacki-Łabuś-Madejczyk w 2015 roku. Długo was nie było…
- Byliśmy, byliśmy. Tworzymy w obszarach teatru tańca, ale również teatru dramatycznego, tańca estradowego oraz performansu. Dużo współpracujemy z Adamem Nalepą, Zbigniewem Brzozą, co wiąże się z wyjazdami do teatrów w całej Polsce. Stale gościmy w Teatrze Jaracza w Olsztynie, gdzie oprócz ruchu scenicznego jesteśmy zaangażowani w działalność Studium Aktorskiego. W 2019 r. zrealizowaliśmy spektakl „Reality disappears after walking” w Garnizonie Kultury w Gdańsku, następnie „Przemoc/Pamięć” na wystawie Doroty Nieznalskiej w Muzeum Miasta Gdyni, potem performans na wystawie Jerzego Lisaka w Galerii Nizio w Warszawie. Do tego prowadzimy działalność edukacyjną w Teatrze Muzycznym w Gdyni oraz Gdańskiej Szkole Artystycznej.
Premiera spektaklu „Pan Zaraz” miała odbyć się w zeszłym roku, lecz powstrzymała ją moja choroba. W sierpniu zeszłego roku wykryto u mnie rzadką i niebezpieczną chorobę, która wyłączyła mnie z normalnego funkcjonowania na ponad pół roku. Na szczęście dzięki utalentowanym i doświadczonym lekarzom z Gdańskiego UCK, mój stan jest stabilny na tyle, bym mógł podjąć się realizacji zawieszonej od listopada premiery.
Więc spokojnie: byliśmy, jesteśmy i będziemy (śmiech)
No to uspokoiliście mnie, bo już myślałem, że ostatnia z powstałych w Trójmieście formacji o przewidywalnej w miarę częstotliwości ujawniania, przestaje istnieć. Cieszy działalność Hertz Haus i spore nadzieje są z tym związane, ale Dziki to już ugruntowana marka i jej brak byłby dotkliwą stratą.
- Skoro tak mówisz (uśmiech). Nie mamy poczucia nieobecności. Tak jak powiedziałem, działamy na wielu polach związanych z tańcem i choreografią. Rozwijamy się i wychodzimy poza standardowe działania związane z produkcją spektaklu. Wcześniej regularnie prezentowaliśmy się na GFT, przez kilka lat nas tam nie zapraszano, więc wyszliśmy poza to miejsce. Niemniej jednak fajnie jest wrócić na tę scenę, na niej debiutowaliśmy jako Dzikistyl Company i mamy nadzieję pojawiać się tu częściej.
Dlaczego Szekspir?
- Od lat myślałem o Szekspirze, ale perspektywa zmierzenia się z tak popularnym i „rozebranym” przez tak wielu gigantów myśli autorem, przerażała mnie. Powoli dojrzewałem do tej próby, początkowo wybrałem „Otella”, ale ostatecznie, za namową Wiolety (Fiuk – przyp. Red.) wybór padł na „Burzę”, a z niej wybrałem na „warsztat” postać Kalibana.
Dlaczego Kaliban?
- Szekspir tworzył postać Kalibana inspirując się esejem Montaigne’a „O kanibalach”. Zainteresowanie Nowym Światem, początkowo odbieranym jako sfera po trosze bajkowa, zaczęło przechodzić w etap analizy antropologicznej i próby określenia statusu istot z „końca świata”. Montaigne definiował je nie jako „obce”, ale jako inne. Dzikie, nieokiełznane, zdecydowanie inne, czasami wręcz szpetne, ale jednak przynależące do naszego gatunku, co spowodować mogło u Szekspira rozszerzoną refleksję na temat natury ludzkiej rozpiętej między naturą a kulturą. Kaliban ma naturę zwierzęcą, odwraca się od humanizacji, jest niezadowolony z kultury, jest leniwy, nie chce pracować nad sobą i zadowala się najmniejszymi przyjemnościami – to „tani hedonizm” kieruje Kalibanem. Kaliban z perspektywy Prospera jest przypadkiem tragicznym, przez swoje skazy nie do „odratowania” .
W opowieści Szekspira interesował mnie wątek odrzucenia pewnych wartości. Kaliban czuje się wykorzystanym przez Prospero i być może także dlatego nie wykorzystuje jego nauk do własnego rozwoju, czuje się odrzuconym, więc odrzuca nauki swego niewiarygodnego mentora. Szekspirowski Kaliban jest dla mnie punktem wyjścia do rozważań o „kalibaństwie”, które zauważam w różnych epokach poprzez dzieła literackie i współcześnie dzięki ukierunkowanej obserwacji. Jednym z centralnych pojęć kształtujących figurę Kalibana przez wieki jest oczywiście wolność. Wolność jako wartość nadrzędna. Współczesny Kaliban ma więcej wolności, ale jaki robi z tego pożytek? To nie jedyne pytanie mojego spektaklu.
Aż za dużo tej wolności współcześnie. W Polsce mogliśmy zaobserwować dość wyraźnie zmianę paradygmatów społecznych. W miejscu kilku obowiązujących i zaakceptowanych po zmianach ustrojowych powstała nieskończona, niepoliczalna ilość równoważnych algorytmów. Wiele osób nie potrafi sobie poradzić w tak złożonym, zdywersyfikowanym świecie.
- Można tak powiedzieć, przyglądając się pewnym obszarom rzeczywistości. Możemy dostrzec pewien „mętlik aksjologiczny”, wiele osób nie potrafi znaleźć swojej ścieżki. Za duża ilość propozycji utrudnia wybór. Nadmiar wolności powoduje lenistwo intelektualne, które przechodzi w martwotę, która z kolei prowadzi do odrealnienia. W atmosferze odrealnienia trudno korzystać z wolności, pojęcia tracą znaczenie, główną zasadą stają się: „wola egzystencji minimum”, nihilizm, hedonizm, konsumpcjonizm. Kiedy człowiek nie może znaleźć głębokiego sensu życia, zaczyna rozpraszać się przyjemnościami. Coraz bardziej wyrafinowanymi, coraz bardziej szalonymi, aż do ostatecznego przekroczenia. Kaliban u Szekspira jest hedonistą, Kaliban współczesny może być „outsiderem”, ale nie ma w sobie wystarczającej siły, by wyjść z wsobności i stać się „Wielkim” w rozumieniu Colina Wilsona, autora „Outsidera”. Powodów jest wiele, choćby prokrastynacja. Kaliban, którego „rysuję ” na scenie, cechuje się dużym wycofaniem, to taka postać, która mówi nie dla siebie i nie dla świata. Każdy z nas ma w sobie coś z Kalibana, choć oczywiście „kalibaństwo” dzisiaj charakteryzuje się inaczej niż za Szekspira.
Wychodząc od Szekspira tworzysz nową perspektywę spojrzenia na nieopuszczająca nas refleksję na temat natury ludzkiej. Pamiętam choćby z „Radia Żelaza” jak ważne dla Ciebie są konteksty, głęboko sięgasz, szukając nie tylko ważnych odniesień, ale i imponderabiliów. W „Radiu” bazą była Ayn Rand, a w „Panu Zaraz”?
- Poza Szekspirem, Montaigne’em, Wilsonem to na pewno „Piekło” Barbusse’a, „Mdłości” Sartre’a, „Obcy” Alberta Camusa, „Wilk stepowy” Hessego, „Przemiana” Kafki, „Milczenie owiec” Thomasa Harrisa / Jonathana Demme czy manga „Baki the grappler” napisana przez Keisuke Itagaki. Jeżeli chodzi o podkładkę filozoficzną korzystałem z „Płynnej nowoczesności” Baumana, „Eseju o człowieku późnej nowoczesności” Chantal Delsol, „Buntu mas” Jose Ortegi y Gasseta, „Bojaźni i drżenia” Sorena Kierkegaarda a także fragmentów z F. Nietzschego, Emila Ciorana, Schopenhauera, Petera Wessela Zapffego. Tropów było mnóstwo, nie wszystko wykorzystałem w spektaklu, ale sama przeprawa przez te materiały była fascynująca i otwierająca oczy na wiele spraw, w tym na moje odczytanie „współczesnego kalibaństwa”.
Ważne dla procesu były także „Mdłości” – bohater powieści Sartre’a czuje, że nie żyje pełnią życia i nie ma mdłości tylko podczas słuchania piosenki Sophie Tucker – Some Of These Days:
W „Obcym” bohater poczuł, że żyje w momencie skazania go na śmierć. Całe pozostałe życie było odrealnione, pozbawione sensu. Bohater absurdalny Camusa zdaje sobie sprawę z bezsensu egzystencji, odważnie przebija się przez nihilizm i próbuje nadać sens swemu istnieniu. Niestety Mersault Camusa nie dotarł w swoim rozwoju do tego punktu. Kaliban ma podobną ocenę sytuacji, ale nie ma woli zmierzyć się z pustką. Idąc za Nietzschem, Kaliban realizuje dionizyjskie podejście do życia, Prospero w tej perspektywie to Apollin. Wg autora „Tako rzecze Zaratustra” artysta idealny spaja w sobie obie postawy: dionizyjską i apollińską, ale takie przypadki zdarzają się dzisiaj niezwykle rzadko. Jakie są tego przyczyny?
Myślę, że brak dyscypliny, a co za tym idzie brak wiary w siebie, niska samoocena a zarazem „maska” super życia np. na Instagramie. Budowanie fasady szczęśliwego i pełnego życia, a pod spodem pustka osobowa. Kaliban nigdy by nie pomyślał, że może stać się kimś „Wielkim”, on myśli, że już jest Panem, przecież wyspa, na której się dzieje akcja „Burzy”, należy do niego. Jego zło może brać się z niewiedzy, z drugiej strony ma w sobie to zło z racji urodzenia. Kalibana można też postrzegać jako niewinną ofiarę cudzego światopoglądu wpajanego przez najeźdźcę, taka perspektywa rzuca inne światło na Kalibana, przypomina koncepcję Rousseau, że człowiek jest dobry z natury, dopiero wsadzony w świat kultury staje się zły. Dla człowieka bez kultury zło i dobro są pojęciami całkowicie dowolnymi; jego bogowie są amoralni, a jego szatani to tylko cmentarne upiory. W miarę jak uczy się używać swojego rozumu, zaczyna odróżniać dobro od zła. Ale do czego to prowadzi?
Jedynie do pytania „Prawda – co to jest prawda? Nie dąży on do “Boga”, ani do tego by „stać się Bogiem”, lecz znajduje się w sytuacji osła umierającego z głodu między dwoma równymi wiązkami siana. Pojęcie dobra i zła ulatniają się. Człowiek znajduje się sam – we własnym pokoju ze wzrokiem wklejonym w ścianę albo jeszcze gorzej: w telewizor.
Kultura niszczy człowieka? Myślę, że jest wręcz odwrotnie. Poprzez obcowanie z kulturą, korzystanie z jej owoców w postaci książek, obrazów, rzeźb, filmów, muzyki itp. człowiek jest w stanie poznać „drugiego”, czy jego dzieło, dzięki czemu może zderzyć swoje „ja” z innym „ja”, co może skutkować pozytywnie dla rozwoju czy autorefleksji. Badanie własnego ja jest zazwyczaj jednocześnie badaniem szerokiego świata innych twórców, procesem porównywania samego siebie z innymi ludźmi, odkrywania pewnych powinowactw psychicznych, stopniowym wydobywaniem na światło dzienne własnych, ukrytych możliwości. Oczywiście jeśli taki jest cel. Rozwój osobisty w kierunku, który pozwoli podmiotowi stać się najlepszą wersją siebie. Współczesny Kaliban nie chce być lepszą wersją siebie. Uważa, że ta aktualna wersja jest najlepsza, a dzieje się to za sprawą lenistwa intelektualnego i ignorancji.
Skąd tytuł „Pan Zaraz”?
- To gra słów jak w filmach Park Chan-wooka (uśmiech). Dotyczy ona bohatera mojego spektaklu i wzięła się z obserwacji powszechnej prokrestynacji jako cechy wybijającej się jeśli chodzi o współczesne „kalibaństwo”. Jest to ciągle odwlekanie, zwlekanie, ociąganie się z realizacją zamierzonych działań, któremu sprzyja złudzenie, że jutro będzie lepiej i towarzyszą poważne konsekwencje takiego myślenia.
Premiera i…
- Następnego dnia zgłaszamy spektakl na SzekspirOff. Następnie podejmiemy działania, aby dotarł on do jak najszerszej publiczności – chcemy pokazać go na innych festiwalach i w teatrach, z którymi współpracujemy. Na pewno w najbliższej przyszłości podejmiemy współpracę z Adamem Nalepą i jego Teatrem Boto (Adam postarał się o stypendium dla nas, ale również tym razem choroba pokrzyżowała nam plany w związku z jego realizacją). W wakacje muszę skupić się na dalszej rehabilitacji, powrocie do lepszej formy i pełni zdrowia.
Intrygująco wygląda skład zespołu…
- Do współpracy zaprosiłem Wioletę Fiuk, Laurę Adel oraz Kate van Dalls.
Wioleta wystąpi razem ze mną na scenie, Laura przygotowuje wizualizację do spektaklu, a Kasia plakat.
Dziekuję za rozmowę.
Dziękuję.