Moniuszko potrafi jednak zachwycać - także młodych, zaczynających dopiero karierę wykonawców, którym do tej pory obrzydzano jego muzykę jak barową cynaderkę na kwaśno: że płytka, że naiwna i banalna, że mało natchniona, że nijak nie pasuje do naszych czasów - pisze Dorota Kozińska w miesięczniku Teatr.
Zawsze było mi szkoda Moniuszki, że zmarł tak młodo, niespodziewanie i w sumie żałośnie - zabiegany, przemęczony, wyprowadzony z równowagi po jakiejś kolejnej niepotrzebnej awanturze, na schodach własnego domu, dokąd wracał po załatwieniu "niektórych w mieście interesów". Ponoć zostawił rodzinę bez środków do życia, choć zapewne w dalszej perspektywie, bo właśnie udało mu się spłacić wszystkie długi i nawet co nieco odłożyć na wymarzoną wyprawę do Bayreuth, na "Pierścień Nibelunga". Miał trudny charakter, ale w gruncie rzeczy był człowiekiem skromnym i niepewnym siebie. Nigdy nie miał zadatków na światowca: swoją twórczość nazywał "muzyką domową" i powtarzał, że "jeśli ma jaką wartość, to przyjdzie i na nią czas właściwy". Przychodził już kilka razy, przy okazji rozmaitych przełomów w historii Polski i kolejnych jubileuszy kompozytora. W grudniu 2018 roku, u progu Roku Moniuszkowskiego - tym razem z okazji dwusetnej roc