EN

17.06.2022, 10:36 Wersja do druku

„Jutro wrócimy do domu”

„Jutro wrócimy do domu” Tomasza Olczaka w reż. Roberta Czechowskiego i Michała Wnuka w koprodukcji Teatru im. Andreasa Gryphiusa w Głogowie i Lubuskiego Teatru w Zielonej Górze. Pisze Konrad Pruszyński na swoim blogu.

fot. A. Ruta / mat. teatru

„Jutro wrócimy do domu” to koprodukcja Miejskiego Ośrodka Kultury w Głogowie z Lubuskim Teatrem w Zielonej Górze oraz Teatrem Asocjacja 2006 z Poznania. Spektakl opowiada o losach pewnej dziewczynki, mieszkającej w mieście ogarniętym wojną. Jest to historia zgoła przerażająca, co, jak sądzę, wpłynąć może na problemy z dalszą dystrybucją wspólnego dzieła reżyserów Roberta Czechowskiego oraz Michała Wnuka.

„Inspiracją  do tego projektu były wydarzenia dziejące się w Ukrainie. Przedstawienie będzie kolorowe, czasem zabawne, ale chcieliśmy się pochylić nad problemem ukraińskich dzieci. Cały ten spektakl jest hołdem, pokłonem dla wszystkich, którzy mierzą się z absurdem wojny” – powiedział przed premierowym spektaklem reżyser tytułu oraz dyrektor Lubuskiego Robert Czechowski.

Mamy czerwiec – miesiąc poświęcony w polskich teatrach głównie dzieciom. Wiele scen realizuje premiery różnego rodzaju baśni, bajek czy opowieści familijnych, tymczasem Lubuski Teatr stawia na niezwykle emocjonalną i poruszającą opowieść o dziecku żyjącym w zbombardowanym mieście. Idea nader szlachetna, pytanie jednak, czy znajdzie ona swoich odbiorców? „Jutro wrócimy do domu” skierowane jest do wszystkich powyżej 10. roku życia (gdzieniegdzie czytam nawet, że od 8. roku życia). Problem polega jednak na tym, że sama opowieść postawiona jest w nieco kłopotliwym rozkroku.

Z jednej strony odgłosy wyjących syren, wystrzałów, bombardowań czy sugestywna (świetna) scenografia Ewy i Piotra Tetlaków są elementami wystarczająco grozotwórczymi. Co dopiero mówić o przerażających, powracających motywach swoistego natarcia złych mocy/ludzi, którzy w demonicznych maskach i ze zniekształconymi głosami biegają po scenie obwieszeni łańcuchami i odbierają głównej bohaterce jej ukochanego przyjaciela. Jak odbiorą to dzieci? To pytanie pozostawię otwarte. Z drugiej jednak strony sama historia, zdecydowanie bardziej ukierunkowana na emocje niż fabułę, nie jest zbyt angażująca dla dorosłych odbiorców. Główna bohaterka ma pierwotnie szukać swoich rodziców, domu, a kiedy ginie jej pluszowy przyjaciel postanawia przeprowadzić śledztwo. Jednak wszystkie wymienione elementy fabuły mają charakter pretekstowy, a rzeczywistym celem tych wydarzeń jest poznanie doświadczeń dziecka żyjącego w okolicznościach wojny.

fot. mat. teatru

Dla kogo jest zatem ten spektakl? Moim zdaniem zdecydowanie bardziej dla dorosłych odbiorców czy starszej młodzieży. Ci, którzy zdecydują się przyjść na „Jutro wrócimy do domu” razem z młodszymi dziećmi powinni przygotować swoich podopiecznych do tego przeżycia i nie pozostawić tej historii bez późniejszego komentarza i rozmowy.

Wspomniałem o tym, że fabuła przedstawienia nie jest zbyt angażująca. Prawda jest jednak taka, że świetnie oddane emocje poszczególnych bohaterów, rekompensuje powyższy aspekt – tym bardziej, że spektakl trwa niespełna godzinę. Bardzo ciekawie wypada tu również muzyka Mario Szabana. Mam wrażenie, że część utworów nie do końca odpowiadała klimatowi opowieści, wyłamując się z jej minorowego schematu, jednak każdej, nawet najtrudniejszej historii potrzebne są przełamania i tu taką rolę pełniła niezwykle różnorodna muzyka (od rocka przez brazylijską sambę aż po jazz). Co prawda w tekstach poszczególnych utworów śpiewanych przez główną bohaterkę słychać brak narracyjnej konsekwencji (słowa mówione przez bohaterkę były bardziej zinfantylizowane, z kolei śpiewane odznaczały się głęboką dojrzałością), jednak w ramach musicalowej konwencji było to do zaakceptowania. Warto podkreślić również znakomite możliwości wokalne Ewy Dobruckiej, kreującej główną postać dramatu.

Na koniec wspomnieć należy o dwóch ciekawych rozwiązaniach realizacyjnych. Pierwszym jest swoista metafora bliskości rodzeństwa granego przez Daniela Zawadę i Jakuba Mikołajczaka, których symbolicznie potraktowano jako braci syjamskich. Rozwiązanie to wybrzmiewa szczególnie mocno w momencie śmierci jednego z bohaterów. Druga rzecz to niezwykle poruszająca scena gry w skojarzenia między dwójką bohaterów sztuki. Niewinna zabawa zamienia się w swoisty traktat o wojnie. Z czym kojarzy nam się dom, noc i dzień? Bo jeśli nie z dziurą, krzykiem i strachem, tak jak w przypadku bohaterów „Jutro wrócimy do domu”, to chyba jest za co być wdzięcznym.

Tytuł oryginalny

„Jutro wrócimy do domu” (PREMIERA 2022)

Źródło:

kpruszynski.blogspot.com
Link do źródła