- Co dzień jeżdżę do opery. W skupieniu przemierzam puste korytarze... Te zamknięte na głucho pokoje wywołują nostalgię. Zaglądam na widownię, ta cisza, widok zamarłych w oczekiwaniu rzędów foteli, obraz pustej sceny tęskniącej za wykonawcami powoduje ucisk serca - mówi Jose Maria Florencio, dyrygent, dyrektor muzyczny Opery Bałtyckiej w Gdańsku.
Co robi wzięty dyrygent w izolacji domowej? Dyryguje na balkonie? - Miałbym ochotę dyrygować wszędzie i z całym światem! Nawet tworzyć orkiestrę z sąsiadami i prowadzić ją z okna. Pulpitem dyrygenckim byłby okienny parapet. A tymczasem... - Czas, gdy nie prowadzę orkiestry, wykorzystuję na to, by zwrócić się ku sobie. Posłuchać, co w duszy gra. Mimo że w Operze Bałtyckiej działalność artystyczna teraz wyhamowała, to jednak praca organizacyjna, koncepcyjna, planowanie idzie pełną parą. Jednak izolacja spowodowana pandemią będzie dla mnie zawsze przede wszystkim tym momentem w życiu, w którym los dał mi, dał nam... czas. Przecież ostatnio mieliśmy go dla siebie wciąż za mało, niektórzy wręcz modlili się o wolną chwilę dla siebie, dla rodziny. A teraz czas jest nam dany, czyż to nie jest wspaniałe? Cieszmy się tym, bez względu na to, co ów nam przyniesie po pandemii, cieszmy się, mimo smutku, który tej pandemii towarzyszy, mimo