Raz w roku Robert zmienia twarz. Zakłada rudawą perukę, dolepia wąsy i brodę. Ubiera długą szatę, a na nogi sandały. Bierze ciężki krzyż i wyrusza na Golgotę. Kalwaria Pacławska. Tłum gęstnieje z minuty na minutę. Jest nas dwa, a może nawet trzy tysiące. Około godziny 13.30 rozpoczyna się Misterium Męski Pańskiej. Najpierw jest Ostatnia Wieczerza - reportaż Wojciecha Malickiego w Gazecie Codziennej Nowiny.
W Niedzielę Palmową Robert Młynarski wstaje rano, je śniadanie - jak w każdą niedzielę. Ale to nie jest zwykła niedziela. - Jestem wyciszony, skupiony i trochę zdenerwowany tym, co mnie czeka - opowiada. A czeka go występ przed tak wielką publiką, że nawet większość zawodowych aktorów nigdy zagra dla takiej masy widzów. To jest dla niego największy stres. Najtrudniejszy moment. Piętnaście - dwadzieścia minut przed rozpoczęciem przedstawienia. I te kilkadziesiąt sekund od wyjścia na "scenę" do wypowiedzenia pierwszego słowa. Potem trema znika. Widzą samego Chrystusa Kalwaria Pacławska. Tłum gęstnieje z minuty na minutę. Jest nas dwa, a może nawet trzy tysiące. Około godziny 13.30 rozpoczyna się Misterium Męski Pańskiej. Najpierw jest Ostatnia Wieczerza. Do siedzących przy stole Apostołów wychodzi on. Niewysoki, długowłosy, brodaty młody człowiek. Robert Młynarski, czyli Jezus Chrystus. Wszyscy chcą patrzeć właśnie na niego