"Jeremiasz" Karola Wojtyły w reż. Andrzeja Marii Marczewskiego z Teatru Karola Wojtyły w Warszawie, spektakl online. Pisze Elżbieta Morawiec w miesięczniku "TY I OKOLICE".
Inicjatywa Ministerstwa Kultury w sprawie pomocy dla twórców w okresie pandemii przez udzielenie im niewielkich grantów na internetowe realizacje artystyczne przynajmniej w jednym przypadku okazała się bardzo szczęśliwa. Andrzej Maria Marczewski, reżyser znany z wielu świetnych inscenizacji dramatów Karola Wojtyły, wyreżyserował na platformie internetowej młodzieńczy dramat Autora "Tryptyku rzymskiego" "Jeremiasz" (epidemia sprawiła, że nie mógł zrealizować swojego planu Festiwalu Wojtyłowskiego w Wadowicach). Napisany podczas okupacji (1940) przez 20-letniego studenta podziemnej polonistyki - utwór obciążony jest debiutanckimi błędami, ale widać w nim już tę myśl, która w dojrzałym życiu autora rozwinie się w bardzo indywidualne pojmowanie sensu polskich dziejów. Romantyczne i mesjanistyczne. Stylistycznie "Jeremiasz" pozostaje pod wyraźnym wpływem archaizowanego języka Stanisława Wyspiańskiego, co współczesnemu widzowi nie tyle uniemożliwia, ile utrudnia odbiór. Rzecz w "trzech sprawach" rozgrywa się w wieku XVI, wieku ks. Piotra Skargi i hetmana Żółkiewskiego, poległego pod Cecorą. W dramat wprowadza zaś starotestamentowy prorok Jeremiasz i jego katastroficzna wizja ludu Izraela dotkniętego Boską karą za grzechy. Jego dramatycznym sobowtórem w rapsodzie Wojtyły jest ksiądz Piotr Skarga, ukazany tu poprzez swoje nauki, przestrogi i przypowieści z "Kazań sejmowych" - zwłaszcza pamiętny obraz tonącego okrętu i grzechu zaniechania dobra wspólnego przez pasażerów. Drugi bohater, hetman Żółkiewski wnosi ton heroiczny, Tyrtejski - ofiary z życia za świętą sprawę wiary. Te dwie postawy - nauczyciela i rycerza splatają się ze sobą tworząc wzór postaw Polaków zaangażowanych po stronie dobra. W przestrogach księdza Skargi młodziutki Wojtyła piętnuje te same wady z jakimi polskie społeczeństwo boryka się i dzisiaj - egoizm, małość, brak poszanowania wspólnej matki Ojczyzny i współrodaków.
Sama struktura dramatu/rapsodu Wojtyły nie daje wielkiego pola do inscenizacji - są to bowiem raczej utrzymane w podniosłym tonie monologi. A i medium internetowe nie stwarza możliwości bogatej inscenizacji. Byłaby tu ona zresztą zupełnie zbędna i sprzeczna z duchem utworu. Toteż Marczewski stworzył klasyczne widowisko rapsodyczne, odwołując się przy okazji do tradycji, z którą przyszły Papież związany był w latach okupacji. Scenografia Izabeli Ptak umieszcza akcję na tle witrażu "Boga Ojca" Wyspiańskiego z krakowskiego kościoła franciszkanów. Pomyśl szczęśliwy, dalekie nawiązanie do "Akropolis" Wyspiańskiego, rozgrywanego w katedrze wawelskiego dramatu polskiej historii. To historyczne lustro, nawet w pomniejszonej skali zgodnie z intencją reżysera ma piętnować nasze dzisiejsze winy, zaniechania wobec dobra wspólnego, wobec wspólnej polskiej sprawy. Aktorzy świetnie wyczuwają rapsodyczny charakter utworu, przykładają największą wagę do przejrzystości tekstu, co w przypadku silnie archaizowanego języka łatwe nie jest. Jeremiaszem i Hetmanem Żółkiewskim jest posągowy Piotr J. Adamczyk, jeden z najlepszych aktorów Teatru w Tychach, Piotra Skargę gra bezbłędnie Jerzy Mazur, a brata Andrzeja precyzyjnie Krzysztof Mateusiak. Całość widowiska wnosi ważną refleksję nad kondycją społeczeństwa w czas epidemii, kiedy największym wrogiem nie jest bynajmniej wirus COVID-19, ale wirus nienawiści i pogardy wzajemnej zwalczających się "plemion".
Elżbieta Morawiec – absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego (1965), w 1982 obroniła doktorat na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, polska krytyk teatralna i literacka, publicystka, tłumaczka. W latach 1970–1990 kierownik literacki teatrów: Teatru Polskiego we Wrocławiu, krakowskiego Starego Teatru, warszawskiego Teatru Studio oraz poznańskiego Teatru Ósmego Dnia.