- Gdy się spojrzy na kardynałów, którzy próbują przechwycić kolejne obszary władzy, to w pewnym momencie człowiek się zastanawia, co musiał zrobić taki papież, żeby nim zostać - mówi reżyser Jan Klata. Jego adaptacja "Króla Leara" z Narodowego Starego Teatru w Krakowie została pokazana 5 sierpnia na 19. Festiwalu Szekspirowskim.
Mirosław Baran: W Gdańsku zadebiutował Pan w 2004 roku spektaklem "H." według "Hamleta" w jednej z hal Stoczni Gdańsk. Był Pan tam ostatnio? Jan Klata: Byłem tam raz z Barbarą Marcinik z radiowej "Trójki". Nie zostaliśmy wpuszczeni poza takie skrzyżowanie dróg, które wyglądało jak z Księżyca. Ruszyliśmy w kierunku hali, gdzie kiedyś robiliśmy "Hamleta", ale zatrzymał nas pan ochroniarz, który powiedział, że to teren prywatny. Pana "Hamlet" jest dla mnie spektaklem o naszym dziedzictwie. Jak Panu jedenaście lat po premierze przedstawienia podoba się to, co się dzieje z jednej strony ze stocznią, z drugiej - z Polską? - Myślę, że ze stocznią stało się znacznie gorzej niż z Polską. Na tym poprzestańmy. Porozmawiajmy zatem o Pana "Królu Learze". Akcję osadza Pan w Watykanie. Dlaczego? - Zawsze szukam ducha tekstu. Jedyną współczesną strukturą, pozwalającą nam, widzom w 2015 roku, zrozumieć zamysł Szekspira, jest świat bardzo