Jej humor był ostry jak żyletka, nie oszczędzała nikogo. Stać się przedmiotem jej żartów - to zawsze był zaszczyt - Magdalena Grzebałkowskai Dorota Karaś przypominają gdańską artystkę Lucynę Legut.
Zawsze, gdy do niej dzwoniłam, w słuchawce odzywało się odzywało się dźwięczne "Allo?". Nieważne, czego dotyczyła rozmowa - jej najnowszej książki, wspomnień z teatru czy najbliższych wyborów - zawsze przerywana była moimi niekontrolowanymi wybuchami śmiechu. Jej humor był ostry jak żyletka, nie oszczędzała nikogo - nawet swoich chorób i najbliższych osób - a może zwłaszcza ich. Stać się obiektem jej żartów - to zawsze był zaszczyt. Poznałyśmy się podczas pisania reportażu, który ukazał się w "Wysokich Obcasach" dwanaście lat temu. Oto jego fragmenty. Babcia spada z mostu szukając dziadka - Allo? - krzyczy domofon. - Wejdźcie, dziewczynki. Na szóstym piętrze w bloku na Żabiance w Gdańsku mieszkania oddzielone są od korytarza szklaną ścianą, na której ktoś pracowicie wymalował drobne kwiatki. Zza szyby dochodzi tubalny głos. Przygarbiona pani w bluzce w kwiaty całuje nas w policzki i wpycha do mieszkania. Z kuchni p