EN

2.01.2024, 10:37 Wersja do druku

Jak zostać premierem przy fałszywych dźwiękach mandoliny

„Kariera Nikodema Dyzmy” Tadeusza Dołęgi-Mostowicza w reż. Piotra Ratajczaka w Teatrze im. Wilama Horzycy w Toruniu. Pisze Alicja Kostrzak.

fot. Wojtek Szabelski/mat. teatru

Już tacy jesteśmy – przyzwyczajeni do opowieści o ludziach walczących o spełnienie marzeń, trzymający mocno za nich kciuki, bo przecież są tacy jak my, za to niekoniecznie lubimy tych, którym się udało, co pokazują choćby nasze januszowe relacje z sąsiadem posiadającym nowe auto. Czasem niestety zbyt mocno wspieramy tych pierwszych, a okazuje się, że „swój człowiek” zabłysnął na salonach niczym najpiękniejsze sylwestrowe cekiny, a w środku toczy go moralna zgnilizna.

W spektaklu Piotra Ratajczaka kibicujemy dawnemu pracownikowi poczty i mandoliniście poszukującemu źródła zarobku w stolicy podzielonej między biednych zjadaczy chleba, ciemny półświatek a najwyższe warstwy społeczne. Nikodem Dyzma (grany bezbłędnie przez Arkadiusza Walesiaka),  pomimo braku talentu skutkującego niepowodzeniami ma coś, co go wyróżnia: pędzi naprzód, uparcie walczy o lepszy byt i płynie dalej, wykorzystując pojawiające się na horyzoncie okazje. Dzięki temu ten chłopak z ulicy zyskujący wśród widzów sympatię swojskością trafia na salony, gdzie brylują takie persony jak Minister Jaszuński (Mateusz Lisiecki-Waligórski), Wiceminister Ulanicki (Łukasz Ignasiński), Pułkownik Wareda (Przemysław Chojęta) czy choćby Hrabina Koniecpolska (Karina Krzywicka). Choć życie to gra w kości i czasem można tylko liczyć na uśmiech losu, to Nikodem potrafi świetnie przystosować się do tego nurtu zdarzeń. Jego spryt i instynkt przetrwania prowadzą go ku szczytom śmietanki towarzyskiej i politycznej.

Jak wiadomo, w każdej dobrej historii o mężczyźnie osiągającym sukces można znaleźć także grono pięknych kobiet – w kontraście do męskich bohaterów cechujących się podobnym nastawieniem do świata, pragnących władzy i pieniędzy, Nina (Joanna Rozkosz), Kasia (Julia Sobiesiak-Borucka) i Mania (Joanna Kowalska) przedstawiają totalnie różnorodne postaci pod względem społecznym, materialnym, osobowościowym oraz seksualnym. Dzięki nim poznajemy również inne oblicza głównego bohatera, który pod wpływem płci pięknej jawi się jako uwodziciel, gwałciciel, brutal, cham.

Mężczyźni w świecie Dyzmy niczym dzikie żarłoczne zwierzęta spuszczone nocą ze smyczy konwenansów poszukują swoich ofiar, krótkiej rozkoszy, oczywiście „ku chwale Ojczyzny”. Jak mawiał generał, dyplomata, bawidamek Bolesław Wieniawa-Długoszowski: „bo w sercu ułana, gdy je położysz na dłoń, na pierwszym miejscu panna, przed nią tylko koń”. Bohaterowie tego dzieła to również chłopcy w eleganckich strojach bawiący się swoją skarbonką zwaną Polską, by z tych klocków zbudować zamki bądź wille i nacieszyć nimi swoje ego. Należy w tym miejscu dodać, iż panowie z wyższych sfer nie odstają wcale zbyt mocno od prostackiego Nikodema – łączy ich pragnienie władzy i brak kompetencji, natomiast różni ich pozycja społeczna. Ten crème de la crème warszawskiej socjety to tak naprawdę ludzie, którzy za zasłoną konwenansów i elokwencji są tylko pozerami, dyletantami w szykownych frakach. Dyzma ich oczarowuje, ponieważ ich pozycja i pochodzenie nie pozwalają im na tak śmiałe poglądy lub słowa. Choć traktują go jak atrakcję, to należą do ludzi tej samej kategorii.

fot. Wojtek Szabelski/mat. teatru

„Kariera Nikodema Dyzmy” jest wciąż niesamowicie aktualna – świat jest pełen Dyzmów… Pną się po szczytach kariery, choć nie mają nic do zaoferowania, to potrafią wykorzystać swój czas. Początkowo zagryzają zęby, wykonując marną pracę, by następnie, będąc już na szczycie, wykorzystywać i upokarzać innych, czerpiąc z tego radość, korzyści, lecz co istotniejsze, zyskując władzę i pieniądze. To bardzo niebezpieczne zjawisko - ludzie bez kompetencji, wiedzy stają się nie tylko celebrytami, ale, co gorsza, otrzymują bardzo wysokie stanowiska związane z odpowiedzialnością społeczną. Takich osób nic nie powstrzyma – posiadając znajomości w półświatku oraz policji strącą kolejne pionki na planszy, które stoją im na drodze, jak np. Manię czy Boczka (Grzegorz Wiśniewski).

Twórcy spektaklu zdecydowali się odświeżyć historię Nikodema Dyzmy. Dzięki współczesnym wątkom przedstawienie zyskuje na atrakcyjności, choćby poprzez wprowadzenie paneli fotowoltaicznych jako interesu Leona Kunickiego (Michał Marek Ubysz), warsztatów mindfulness czy wspomnienia o najpopularniejszych obecnie książkach w Polsce. Do tego fascynującego zbioru należy również fantastyczne zaprezentowanie technik spin doctorów – Krzepicki (Michał Darewski) pokazuje Nikodemowi Dyzmie, jak należy rozmawiać z ludźmi, prezentować swój wizerunek, choćby poprzez odpowiednie słownictwo czy gestykulację. Posiadanie w swoim zespole takiej osoby jest dziś obowiązkowe na scenie politycznej, by zyskać rząd dusz wyborców lub przychylność odpowiednich osób.

Spektakl w reżyserii Piotra Ratajczaka zachwyca nie tylko genialną grą aktorską całej obsady, lecz również dynamiką, temperamentem. Szybkie tempo wspaniale obrazuje pełne energii i fantazji społeczeństwo. Świetnie zostały wplecione elementy muzyczne oraz taneczne – ogląda się je z totalnym zachwytem. Widzowie, śledząc losy bohaterów, mogą złapać zadyszkę w tym kolorowym świecie lat 30., gdzie bankiety, bale i nocne imprezy dominowały nad inteligentną dyskusją. Spektakl niesamowicie bawi, lecz również pozostawia refleksje – ostatnia scena, w której szalony Żorż Premier (Paweł Kowalski) – z Brutusem lub bez - niczym mędrzec wskazujący głupotę wyborców dających odpowiedzialność nad krajem takim ludziom jak Dyzma wyrywa z lekkiej atmosfery zabawy i pozostaje w pamięci na długo.

Źródło:

Materiał nadesłany