„Badania ściśle tajne" Iwana Wyrypajewa w reż. Norberta Rakowskiego z Teatru im. J. Kochanowskiego w Opolu na XXVII MFT Kontakt w Toruniu. Pisze Tomasz Domagała na swoim blogu.
Iwan Wyrypajew uwielbia sztuki oparte na potokach tekstu, nie inaczej jest więc z Badaniami ściśle tajnymi, z tym jednak zastrzeżeniem, że bohaterowie tego utworu nie rozprawiają o sprawach osobistych (jak to kiedyś u Wyrypajewa bywało) a o palących problemach współczesnego świata. Sytuacja wyjściowa jest następująca: oto 150 naukowców z całego świata – stanowiących niewątpliwie elitę ludzkości w sensie grupy ludzi, uprzywilejowanej w dostępie do wiedzy czy najnowszych zdobyczy nauki – zostaje zaproszonych do udzielenia wywiadów, które zostaną następnie wykorzystane w badaniach mających na celu… badanie ludzi (przynajmniej taka odpowiedź pada w pewnym momencie wydarzeń). Za ów eksperyment odpowiada Międzynarodowe Centrum Badań Biologicznych, będące częścią firmy New Constructive Ethics a wykonuje je Międzynarodowy Instytut Badawczy Global Construction. Oczywiście łatwo się pogubić w strukturach tych tajemniczych firm, tym bardziej, że Wyrypajewowi chyba bardziej chodziło o to, żeby przy pomocy dyskretnej ironii, zwrócić naszą uwagę na fakt, że w gruncie rzeczy nie wiemy, komu tak naprawdę bohaterowie udzielają wywiadu. Jaka by zresztą korporacja ich nie wykonywała, wiadomo, że za owymi profesjonalnie i mądrze brzmiącymi nazwami, stoją konkretni ludzie. I to prawie zawsze skupieni na robieniu pieniędzy i poszerzaniu pola władzy, a nie chcący naprawiać świat. Pikanterii wyjściowej sytuacji dodaje fakt, że owe spotkania są sowicie opłacane, w przeciwnym bowiem razie żadna z pożądanych przez korporację osób, nigdy by się dobrowolnie na taką rozmowę nie zgodziła.
Wywiady więc, jakie przeprowadzają z trójką konkretnych VIP-ów pracownicy firmy (nie wiemy w gruncie rzeczy kim są, gdyż przez cały czas trwania eksperymentu słyszymy tylko ich głosy), bez względu na to, o czym one traktują, są w gruncie rzeczy pojedynkami na śmierć i życie współczesnych między korporacją a herosami, zarządzającymi nie tylko naszym światem, ale też i wyobraźnią. Dzięki konstrukcji dramatu Wyrypajewa mamy zaś okazję naprawdę ich poznać; usłyszeć to, co na co dzień chowają oni za krystalicznie wybielonymi zębami i mową trawą, wypuszczaną z nabotoksowanych, choć pięknie ułożonych ust. Pod warunkiem oczywiście, że VIP-y, mając przecież świadomość, w czym uczestniczą, mówią prawdę… Brak scenicznej obecności przepytujących sprawia, że siłą rzeczy skupiamy się na trójce bohaterów, dużo bardziej, niż byśmy chcieli. Nie należy też zapomnieć, że sztuka napisana jest dla teatru, a więc zakłada, że oprócz sofistycznych popisów, będziemy mieć do dyspozycji jeszcze mowę ciała bohaterów oraz ich emocje, elementy prawie zawsze stokroć prawdziwsze, niż potoki tak uwielbianych przez Wyrypajewa słów. Jak słyszymy w finale, eksperyment dość szybko się zakończył, ale czy z powodu jego fiaska, to już rzecz do dyskusji. Bo czy w sumie możemy się dowiedzieć czegoś więcej o ludzkiej naturze, niż to, co zaprezentował nam Wyrypajew, korzystając zaledwie z trzech przykładowych wywiadów? Czyż cała ta zaplanowana potyczka, oparta na konkretnych, choć mocno niedyskretnych pytaniach, całkowicie nie obnażyła całej grupy?
Norbert Rakowski w swoim spektaklu jeszcze tę zapisaną przez Wyrypajewa sytuację wzmacnia, akcentując rzeczy w dramacie zapisane, ale niekoniecznie na pierwszy rzut widoczne. Umieszcza bohaterów w centrum ogromnej, ascetycznej przestrzeni dużej sceny, każąc im tkwić tam bez nadziei, że w momentach niewygodnych będą się mogli gdzieś ukryć. Ich wypowiedzi przeplatane są choreografią, mającą pokazać z jednej strony, że owe VIP- y są częścią naszych społeczeństw, ale też, że są jakieś poza -statystyczne powody, dla których zostali spośród nas wybrani. Ogromna biała przestrzeń (czasem tylko oświetlana innymi kolorami), na skutek użycia kilku ram świateł, używanych zarówno w teatrze, jak i w telewizji, pokazuje nam, że być może jesteśmy wraz z bohaterami w ekskluzywnym centrum badań, a może w telewizyjnym studio, czy tam, gdzie w istocie siedzimy, czyli w teatrze. Bo przedstawienie Rakowskiego, silnie podążające za Wyrypajewem, jest przede wszystkim spektaklem o kompromitacji wszelkich narracji i słów, z których są one zbudowane. Z jednej strony, te snute przez bohaterów opowieści nie trzymają się sensu i logiki, z drugiej – przepytujący dowodzą, że wszystkie narracje można podważyć i obalić, jeśli zacznie się danego człowieka odpowiednio mocno przyciskać szczegółowymi pytaniami. Bo w naszym świecie nie chodzi przecież o prawdę, a o to kto wygra… o to, czyja narracja będzie bardziej prawdopodobna. Oczywiście tak ustawiony główny temat przedstawienia nie unieważnia innych: hipokryzji elit, terroru politycznej poprawności czy brutalności świata, opartego w gruncie rzeczy tylko na poglądach ludzi aktualnie sprawujących władzę. Wiele też Wyrypajew z Rakowskim mówią o samych korporacjach, które pod płaszczykiem szczytnych haseł, koniecznie dla dobra ludzkości, kolonizują kolejne obszary publicznej przestrzeni.
Znakomite w opolskim spektaklu są role Katarzyny Herman, Karoliny Kuklińskiej i Bartosza Woźnego, paradoksalnie dowodząc nam, że teatr w dzisiejszym czasie jest nam bardzo potrzebny. Uczy nas bowiem czytać człowieka między wierszami. Zwłaszcza poprzez czcze słowa, o których noblistka Szymborska pisała: gdzie indziej, gdzie indziej, jak te słówka dźwięczą!