„Napis” Geralda Sibleyrasa w reżyserii Artura Tyszkiewicza w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w „Naszym Dzienniku”.
Sztuka „Napis" francuskiego dramaturga Geralda Sibleyrasa miała swoją prapremierę w Paryżu w 2004 r. A już w grudniu 2005 r. polska publiczność mogła obejrzeć „Napis" w warszawskim Teatrze Współczesnym w znakomitej reżyserii Macieja Englerta. Teraz „Napis" wystawił Teatr Ateneum. Obie premiery, we Współczesnym i w Ateneum, dzieli prawie 20 lat. Te dwie dekady mają istotne znaczenie w odbiorze spektaklu. Otóż dzisiaj mamy bardziej wyrazisty kontekst, w jaki wpisuje się przedstawienie. Globalizm kulturowy osiąga obecnie swoje apogeum wyniszczające wszystko to, co staje na drodze do osiągnięcia owego straceńczego celu. A sztuka Sibleyrasa sprzed dwudziestu lat była niejako proroczym ostrzeżeniem przed tym, co nadchodzi.
Treść spektaklu ,,Napis" nie jest skomplikowana. Oto do eleganckiej kamienicy, z monitoringiem, położonej w wytwornej dzielnicy Paryża, wprowadziła się para małżeńska, państwo Lebrunowie. Dotąd mieszkali gdzieś na krańcach miasta. Przeprowadzka jest pewnego rodzaju nobilitacją. Zamieszkujący tu lokatorzy to z pewnością ludzie światli, wykształceni, a nie jacyś prostacy. To są ci, którzy osiągnęli pewien sukces życiowy, awans społeczny, są niezależni finansowo i wszystkich łączą podobne (postępowe) poglądy na świat. Tworzą pewne środowisko, w którym Lebrunowie z pewnością poczują się dowartościowani. Lecz oto zdarza się coś, czego nie można było przewidzieć. Nie zdążyli jeszcze poznać sąsiadów, a już w windzie domu pojawił się wulgarny, obrzydliwy napis na temat pana Lebruna. Kto to napisał i dlaczego? Tego sztuka nie wyjaśnia, bo nie to jest tu istotne, lecz wydarzenia, które ów napis ewokuje. Jest niczym bomba, dzięki której odkrywa się prawdziwe oblicze owej społeczności.
Wydawałoby się, że najprościej byłoby, gdyby pan Lebrun po prostu usunął ów obraźliwy dlań napis, ale zamiast tego postanowił osobiście znaleźć winowajcę. Wraz z żoną odwiedza więc kolejno sąsiadów. Początkowo sąsiedzi współczują mu, ale wkrótce zaczynają plotkować, że coś musi być na rzeczy, skoro ktoś tak napisał... Gdy państwo Lebrunowie wydają przyjęcie dla sąsiadów, tzw. parapetówkę, to podczas luźnych rozmów goście upewniają się, że ich nowi lokatorzy, Lebrunowie, nie należą do ich sfery, nie są nowocześni jak reszta sąsiadów, są jacyś zapóźnieni w poglądach. No bo jak pan Lebrun może używać słowa „Murzyn" zamiast „czarnoskóry". Jako społeczność o „nowoczesnym" światopoglądzie lokatorzy tej pięknej kamienicy nie widzą różnicy między płciami. Ponadto uważają, że starość nie istnieje, i serwują tego typu bzdury osłupionemu ze zdumienia Lebrunowi, dopadając go niczym szarańcza i dziwiąc się, że ten zdecydowanie nie zgadza się z ich chorą wizją.
Głównego bohatera, pana Lebruna, gra w pełni przekonywająco, znakomicie, wręcz przejmująco Bartłomiej Nowosielski. Jego bohater jest chwilami zabawny, chwilami dramatyczny, a nade wszystko imponująco odważny, kiedy zupełnie osamotniony wśród czeredy „postępowych wykształciuchów" staje w obronie swego moralnego status quo, wartości, które ukształtowały go jako człowieka i świadczą o istocie człowieczeństwa. To wartości zakorzenione w trwałym i niepodważalnym fundamencie, jakim jest prawodawstwo naturalne, czyli Dekalog, będący przecież fundamentem cywilizacji chrześcijańskiej.
Postać żony świetnie prowadzi Paulina Gałązka. Jej bohaterka jednak w pewnym momencie kapituluje i próbuje dopasować się do obowiązujących w kamienicy standardów. Mówiąc na przykład o pragnieniu dziecka, stwierdza: „Chcemy wygospodarować pokój dla małej lub małego", po czym poprawia się: „to znaczy dla osoby dziecięcej". Także w pozostałe postaci znakomicie wcielają się Grzegorz Damięcki, Emilia Komarnicka-Klynstra, Marzena Trybała i Krzysztof Tyniec.
Owa zwarta światopoglądowo społeczność wytwornej kamienicy to przykład bezmyślności, konformizmu i poglądów ukształtowanych przez wiodące mass media i instytucje kultury - w rym teatry - nachalnie dziś propagujące neomarksistowskie ideologie z lgbt na czele. Bezkompromisowy i bardzo samotny ze swoimi poglądami Lebrun jest postacią piękną i wyjątkową w dzisiejszym teatrze i w ogóle w kulturze zglobalizowanej na politycznie poprawną modłę.
Przedstawienie „Napis" w Teatrze Ateneum jest zrealizowane w sposób tzw. tradycyjny, gdzie kolejne sceny harmonijnie następują po sobie, gdzie wszystko jest czytelne i gdzie nie burzy się porządku myślowego. Taki teatr należy dziś do awangardy.
***
„Napis" Géralda Sibleyrasa, reż. Artur Tyszkiewicz, scenog. Jagna Janicka, kost. Anna Adamek, Teatr Ateneum, Warszawa.