- Najtrudniej było się otworzyć przed innymi, wyjść ze strefy komfortu i zrozumieć, że na scenie jesteśmy kimś innym. Teraz inaczej patrzymy na teatr - mówi Emilia Bogusz, jedna z uczestniczek warsztatów w Teatrze Starym. O teatralnych zajęciach pisze Tomasz Kowalewicz w Gazecie Wyborczej - Lublin.
«Jak mogły wyglądać igrzyska zimowe we francuskim Chamonix w 1924 r.? Co powiedzieliby sobie gangster Al Capone i aktorka hollywoodzka Ava Gardner, którzy umarli tego samego dnia, ale w innym roku? Jaką tajemnicę skrywała seryjna morderczyni starszych kobiet Juana Barraza Samperio? Czy amerykańska gwiazda pop Alicia Keys i Miss Polonia i Miss Universum Marcelina Zawadzka mogą spotkać się na urodzinowej imprezie?
Przed rozpoczęciem warsztatów w Teatrze Starym zapewne żaden z uczestników nie znał odpowiedzi na te pytania. Ale kiedy 13 stycznia przekroczyli próg sceny, ich wyobraźnia zaczęła szukać rozwiązań i wyjaśnień nawet najbardziej irracjonalnych zagadek.
O głównych bohaterach spektaklu zaczęli myśleć jeszcze w grudniu. Taki był niezbędny warunek, by w ogóle zakwalifikować się na warsztaty. Jednym z zadań było stworzenie fikcyjnej postaci, która pojawiłaby się w jednej z części przedstawienia. Przyszli uczestnicy musieli też stworzyć scenę dialogową związaną z akcją, napisać monolog lub wiersz o dniu niewiarygodnego pecha i anomalii czasowych oraz opisać swój najstraszniejszy sen.
- Zadania były trudne, bo odnosiły się do istoty człowieczeństwa. Ale bardzo chciałam tu być, bo czułam, że to szansa na zrobienie czegoś ważnego w życiu. Czegoś, co później może mieć swój dalszy ciąg - mówi 14-letnia Emilia.
PRZEŁAMAĆ SWÓJ WSTYD
Do pracy nad spektaklem zaproszono w sumie sześć młodych osób - trzy dziewczyny i trzech chłopaków. Była wśród nich też 14-letnia Olena Roszczenko, która marzy, by w przyszłości zostać aktorką. - Na początku zajęć trochę cierpiałam, bo było ciężko. Już pierwszego dnia musieliśmy przełamać swój wstyd, stojąc w kółku i patrząc sobie głęboko w oczy. A przecież w ogóle się nie znaliśmy. Bałam się, że nie wpiszę się w tę grupę - wspomina nastolatka.
Podczas pierwszego spotkania młodzi uczestnicy poznali też nauczycieli, którzy przez dwa tygodnie mieli pomagać im w tworzeniu od podstaw pierwszego przedstawienia. Reżyserem spektaklu został Michał Zgiet, w układaniu dialogów uczestniczył dramaturg Łukasz Drewniak, a wskazówek dotyczących scenicznego ruchu udzielał aktor i tancerz Wojciech Kaproń. Młodzi artyści musieli też sami pomyśleć o scenografii, której ostateczny kształt konsultowali z Anną Świderską-Kusyk. Muzykę do przedstawienia napisał Piotr Selim.
- Zanim zaczęliśmy pracować nad spektaklem, musieliśmy jeszcze omówić wszystkie postaci pojawiające się w sztuce. Dramaturg opisywał ich wygląd i cechy charakteru, a następnie reżyser wskazywał, kto kim będzie - wyjaśnia Emilia i zauważa, że przed przygotowywaniem każdej ze scen dokładnie poznawali bohaterów, w których mieli się wcielać. - Siadaliśmy w sali i oglądaliśmy filmy, m.in. dokument o Alu Capone czy wycinek filmu "The Killers", w którym grała Ava Gardner. Mieliśmy zobaczyć, jak się poruszali i zachowywali. Obejrzeliśmy też teledysk z Ritą Hayworth i Marilyn Monroe, bo one też się pojawiają w przedstawieniu - wylicza 14-latka.
WSZYSTKO MOGŁO SIĘ PRZYDAĆ
Praca nad każdym z aktów spektaklu przybierała podobny schemat.
- Na samym początku dramaturg siedział z boku sceny, a my improwizowaliśmy dialogi. Totalnie wymyślone. Najgorzej było w pierwszych dniach, bo nie za bardzo wiedzieliśmy, jak to zrobić. Wstydziliśmy się też siebie, więc zdarzało się, że siedzieliśmy w kompletnej ciszy i nikt nie miał pomysłu, jak zacząć. Na szczęście potem się przełamaliśmy - wspomina Olena.
- To było nawet dość zabawne, ponieważ dramaturg notował dosłownie każde słowo. Pisał wszystko, bo wszystko mogło się przydać - - uzupełnia Emilia.
Przy przygotowywaniu scenariusza dramaturg posiłkował się także tekstami, które uczestnicy przesyłali w ramach zadań kwalifikacyjnych na warsztaty. Tak powstały m.in. scena przemówienia Edwarda Gierka w Stoczni Gdańskiej oraz wywiad z morderczynią.
- Ale wszystko wyszło od nas - decydowaliśmy o miejscu, w którym powinna rozgrywać się akcja, w jakim kierunku powinna iść i jak finalnie wyglądać. Potem poszczególne elementy sklejały się w całość. Jedynym punktem, którego musieliśmy się trzymać, to narzucone już na wstępie tematy związane z dniem 25 stycznia - dodaje Olena.
Gdy scenariusz był już gotowy, uczestnicy warsztatów ponownie wychodzili na scenę, by odpowiednio zinterpretować tekst, popracować nad dykcją i nauczyć się odpowiedniego ruchu.
- Wtedy było mnóstwo poprawek i szło mozolnie. Ale wtedy najwięcej się też uczyliśmy - mówi Emilia i przywołuje scenę spotkania Ala Capone z Avą Gardner. - Nie lubię jej, bo jestem tutaj żmiją i wzajemnie się z Oleną obrażamy. To dość nienaturalna sytuacja, bo przecież w rzeczywistości się przyjaźnimy. Miałyśmy zahamowania i do akcji cały czas wkraczał reżyser albo dramaturg. Mówili, że mamy pozostawić swoje prywatne sympatie z boku. Tłumaczyli: "Ty jesteś Marilyn Monroe, a to jest nie Olena, tylko Ava Gardner i ona ma cię wkurzać" - tłumaczy nastolatka.
- Na początku zajęć trochę cierpiałam, bo było ciężko. Już pierwszego dnia musieliśmy przełamać swój wstyd, stojąc w kółku i patrząc sobie głęboko w oczy.
Uczestnicy warsztatów sami proponowali też odpowiednie stroje i rekwizyty. Doradzali, jak powinna wyglądać scenografia, niekiedy sugerowali nawet, w jaki sposób powinno być ustawione światło na scenie. Tak, po 10 dniach pracy, powstał pięcioaktowy spektakl "Dzień totalnej porażki, czyli co się zdarzyło 25 stycznia". Nawiązywał on do różnych wydarzeń, które miały miejsce tytułowego dnia.
- Dlaczego jest on taki feralny i okropny? Odpowiedź na to pytanie przynosi właśnie ten spektakl. To podróż przez historię - mówi Emilia. Przedstawienie miało też być przewodnikiem po najróżniejszych konwencjach teatralnych obowiązujących na współczesnych scenach.
Przed sobotnią premierą młodzi twórcy bali się, że z powodu stresu nie udźwigną teatralnego wyzwania. - Martwiliśmy się, że zapomnimy o jakichś ruchach albo o tekście. Ale poszło całkiem dobrze. Na pewno wyniesiemy z tej przygody doświadczenie. Zwłaszcza że każdy przyszedł tutaj z innego powodu - scenariusz, aktorstwo, reżyseria, dubbing, a nawet taniec - wylicza Olena i dodaje, że poza wszystkim pozostanie też przyjaźń.
Niewykluczone, że za kilka tygodni aktorzy i twórcy spotkają się znowu, by jeszcze raz zagrać stworzony od podstaw spektakl.
AKTORZY SPEKTAKLU (KOLEJNOŚĆ ALFABETYCZNA)
Emilia Bogusz
- Śpiewam od najmłodszych lat, uczęszczam też do chóru. Mam 14 lat i jestem uczennicą Szkoły Podstawowej nr 34 im. Kornela Makuszyńskiego. Pół roku temu postanowiłam, że na studia pojadę na jeden z wydziałów Uniwersytetu Warszawskiego, na japonistykę. Lubię ten język. Uwielbiam czytać, a na bezludną wyspę zabrałabym książki i musicale. Ulubionym jest "Hamilton" - był pierwszym musicalem, który poznałam i w którym się zakochałam. Ulubione pisarki to Leigh Bardugo i Sarah J. Maas. Moim marzeniem jest wydanie własnej książki, zresztą połowę już napisałam.
Natalia Jaśkowska
- Chodzę do III LO im. Unii Lubelskiej. Mam 17 lat i w przyszłym roku będę pisać maturę. Korzystając z dłuższych wakacji, chciałabym wyjechać na kilka miesięcy do Londynu, by zarobić na podróże. Uwielbiam je. Marzę o tym, by polecieć do Australii i Los Angeles. Lubię też grać w squasha, trenuje od dwóch lat. Teatrem zainteresowałam się podczas jednej z lekcji, na której dramaturg opowiadał nam o tych warsztatach. O aktorstwie raczej nie myślę, bardziej jestem tu z ciekawości, by zobaczyć, jak to wygląda, i nauczyć się czegoś nowego.
Kacper Pastuszak
- Mam 16 lat, uczę się w I LO im. Stanisława Staszica w Lublinie. Interesuje się fotografią. Zaczęło się to na początku wakacji, później kupiłem lepszy sprzęt i staram się rozwijać w tym kierunku. Do Teatru Starego trafiłem w październiku jako wolontariusz. Aktorstwo zawsze wydawało mi się czymś przyjemnym - wyrażanie emocji na scenie i ukazywanie widzowi nowych doświadczeń to wyjątkowe przeżycie. Z teatrem nie wiążę większej przyszłości, ale nie ukrywam, że chciałbym znaleźć się na kilku planach filmowych, chociażby jako statysta.
Mikołaj Paszczyk
- Jestem uczniem drugiej klasy i chodzę do III LO im. Unii Lubelskiej. W gimnazjum uczęszczałem do klasy teatralnej i moja pasja do teatru w jakimś stopniu była tam wtedy rozwijana. W liceum nie miałem już na to czasu. Teraz przydarzyła się okazja, by zobaczyć, jak wygląda to profesjonalnie. Powiem szczerze - wydaje mi się, że to nie jest do końca mój świat. Jeśli będę dalej się rozwijał w tym kierunku, to chyba wolałbym postawić na dubbing. W przyszłości chciałbym pójść na medycynę, więc może zostanę lekarzem.
Olena Roszczenko
- Jestem pół Łemkinią, pół Polką, moja mama i babcia pochodzą z Beskidu Niskiego. Mamy swój język i kulturę, ale nie mamy swojego kraju. Łemkowie są na całym świecie, pomieszkują m.in. w Polsce, na Słowacji i Ukrainie. Mam 14 lat i chodzę do siódmej klasy Szkoły Podstawowej nr 29 im. Adama Mickiewicza. Zawsze marzyłam o zostaniu aktorką albo tancerką. Kręcą mnie też hip-hop i jazz. Moim ulubionym aktorem jest Johnny Depp. Uwielbiam jego grę i wszystkie wcielenia.
Kacper Szczęsny
- Do przyjścia na warsztaty namówił mnie Kacper Pastusza, z którym znałem się już wcześniej. Kiedyś powiedziałem mu, że moi dziadkowie byli aktorami i chętnie sprawdziłbym, jak wygląda ten zawód. Jeszcze nie wiem, kim będę w przyszłości. Mam w głowie kilka życiowych ścieżek - oprócz aktorstwa to także psychologia, biznes związany z nieruchomościami oraz taniec. Może założę szkołę tańca. Sam od sześciu lat tańczę hip-hop w New Boogie Down School. Czasami jeżdżę też na desce i piszę teksty rapowe.