„Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję” Mateusza Pakuły w reż. autora, koprodukcja Teatru Łaźnia Nowa w Krakowie i Teatru im. S. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Ewa Bąk na blogu Okiem Widza.
Najpierw była książka, potem spektakl JAK NIE ZABIŁEM SWOJEGO OJCA I JAK BARDZO TEGO ŻAŁUJĘ Mateusza Pakuły (dramaturga, pisarza, reżysera) - cały czas przeżywana choroba ojca i żałoba po jego śmierci. Niezgoda na ból, cierpienie, brak właściwej opieki nad chorym, później umierającym, bezradność wobec sytuacji, która przerosłaby każdego. Nie sposób tę gehennę analizować, a szczególnie obiektywnie ocenić zarówno przez najbliższych chorego, jak i zupełnie obce osoby. Można jedynie współczuć rodzinie, cieszyć się, że Mateusz Pakuła miał w ogóle siłę pisać, co pomogło mu rozładować napięcie, negatywne emocje, znajdować w tym szaleństwie czasu choroby i umierania kochanej osoby pozytywy. W ten sposób radził sobie z niezwykle trudną rodzinną sytuacją, z głębokim cierpieniem. Z rzeczywistością, która może doprowadzić zdrowych ludzi na skraj załamania nerwowego. Niektórzy wykorzystują sztukę do walki o legalizację eutanazji. Czy słusznie?
Spektakl z oczywistych względów jest osobisty, intymny. Szczery i bolesny. Prawdziwy. Dosadnie i szczegółowo relacjonuje objawy i przebieg choroby, proces umierania, okres po śmierci ojca. obserwacje, emocje, uczucia artysty, członków rodziny. Otoczenia. Nie unika opisu drastycznych scen, wzruszających momentów relacji z ojcem, wspomnień, refleksji, niepowściągniętej furii wobec całkowitej bezsilności. Scenariusz jest właściwie monologiem wewnętrznych przeżyć rozpisanym na wielogłos sceniczny. Różnorodność środków wyrazu zwielokrotnia jego siłę oddziaływania.
Monochromatyczna scenografia, jednakowe kostiumy (czarne garnitury, krawaty, białe koszule) Justyny Elminowskiej, muzyka Zuzanny Skolias-Pakuły, Antonisa Skoliasa, Marcina Pakuły oraz światło Pauliny Góral z udziałem Andrzeja Plata, Jana Jurkowskiego, Szymona Mysłakowskiego, Marcina Pakuły tworzą monolit, który jest gniewnym, wściekłym głosem w sprawie legalizacji eutanazji, która skróciłaby męki nieuleczalnie chorego.
Spektakl nie pozwala na dystans. Tak bardzo zbliża się do bolesnej prawdy o stracie, że nie można z nią dyskutować. Dlatego tak silnie działa. Niezwykle sugestywnie emocjonalnie osacza i więzi dając tylko krótki oddech w scenach zabarwionych poczuciem humoru. Jest przecież świadectwem. Szczególnie dramatycznym, bo autor jest osobą niewierzącą - nie może zdać się na miłosierdzie, boską interwencję i obietnicę życia wiecznego, nie może zrzucić swego bólu na Boga, zawierzyć jego wyrokom, planom, ani oczekiwać u niego pocieszenia. Oskarża o nieludzkie traktowanie chorego i rodziny niewydolny, skorumpowany system, instytucje państwa, służbę zdrowia, Kościół katolicki, konkretnych ludzi. Obarcza je winą, odpowiedzialnością. z całą mocą niepodważalnych argumentów, furią swojego bólu . Ten świat jest opresyjny, nieludzki, bezduszny; bez krzty empatii, bez cienia zrozumienia i zwykłej przyzwoitości.
Uzmysławia to, jak bardzo terminalnie chory, jego rodzina jest samotna, bezsilna, słaba w momencie kryzysu, gdy musi stawić czoła nieuniknionemu losowi ale i niezrozumiałej podłości ludzkiej(kumulacja obojętności, bezduszności, braku empatii, świadomego chamstwa i nieprofesjonalizmu) . Może liczyć tylko na siebie, bo pomoc nie nadejdzie ani od Boga, ani od człowieka.
Zarówno książka, jak i sztuka teatralna dotyczy faktów, ale zabarwionych ekstremalnym emocjonalnym indywidualnym doświadczaniem sytuacji granicznych. Żal, gorycz, wściekłość, pochodne bezsilności, są uzasadnione i trudne do zniesienia. Można tylko mieć nadzieję, że czas je osłabi; zneutralizuje strach przed cierpieniem, zagłuszy lęk przed śmiercią. Miłość stłumi świadomość, że człowiek nie ma na wszystko wpływu, nie jest Superbohaterem. Jednak w efekcie sztuka ta dobitnie wskazuje współodpowiedzialność za dokonane/dokonujące się zło uporczywego utrzymywania przy życiu osób nieludzko cierpiących bez nadziei na przeżycie. Działa jak elektrowstrząsy: zadaje ból, daje pocieszenie, przewartościowuje dla nadziei uzdrowienia. W gruncie rzeczy z powagą mówi o każdym z nas. Choć nie bez czułości, ciepła, poczucia humoru. Również o mnie, jak nie zabiłam ojca Mateusza Pakuły i jak bardzo tego żałuję. Eutanazja w Polsce nadal jest nielegalna.